środa, 6 stycznia 2021

Podsumowanie roku 2020. Albumy.

1. KING KRULE - MAN ALIVE!

Złośliwi twierdzą, że wersje z Hey World są o niebo lepsze od tych na albumie, ale to takie pierdolenie, żeby się tylko do czegoś doczepić. King Krule to marka, która przyciąga mnie bez żadnej reklamy, bez "ochów" i "achów'', nie potrzebuję etykiety "best new music", by wiedzieć, że ten bezkompromisowy rudzielec nagrał dobrą płytę. Man Alive! sprawiło, że znów wziąłem do rąk gitarę; słuchając Stoned Again miałem ochotę rozpierdolić się samochodem na najbliższym drzewie, a Airport Antenatal Airplane powodował u mnie smutek i radość jednocześnie. Melancholia, smutek, nadzieja, Ignacio i akordy. Czego więcej potrzebuję? A więc... Man Alive! zostaje moją płytą roku 2020. Koniec. Kropka. 

2. JESSY LANZA - ALL THE TIME

Na podium melduje się Jessy Lanza ze swoim trzecim albumem All The Time. Piękne, delikatne melodie (Alexander, Lick In Heaven) przeplatają się z poszatkowanymi, footworkowo-glitchowymi podróżami (Face, Ice Cream), ale wszędzie można wyczuć rękę Greenspana (tli się we mnie nadzieja na nowy album Junior Boys). Zdecydowanie lepszy krążek niż poprzednie Oh No


3. Roisin Murphy - Roisin Machine

Na najniższym stopniu stanęła Roisin. Ileż trzeba było czekać, by Irlandka wreszcie powróciła do brzmień, które pasują do niej idealnie. Dyskoteka w czasach pandemii tylko z Roisin.


4. BLUE HAWAII - UNDER 1 HOUSE [ep]

Skręt w stronę house'u wyszedł temu duetowi smakowicie; aż chce się, by kontynuowali ten kierunek na kolejnym albumie. Pożyjemy, zobaczymy...


5. THE AVALANCHES - WE WILL ALWAYS LOVE YOU

Tak, tak, wiem. Nic nie pobije SILY. Na hiper wrzawę, która rozpętała się przy wydaniu ich debiutanckiego albumu, nie załapałem się, bo miałem ciekawsze rzeczy do roboty i byłem takim muzycznym wcześniakiem, którego interesowały proste formy. Wildflower bardzo mi się podobał. Trzeci krążek również - na tyle, aby znaleźć się w tym podsumowaniu. Zresztą bardzo lubiłem Carla Sagana...


6.  CUT COPY - FREEZE, MELT

Z tymi panami zawsze miałem ból głowy. Ich piosenki miały krótki termin ważności. Freeze, Melt nie ma w sobie tej przebojowości co poprzednie płyty Australijczyków, więcej tu "chłodnej" elektroniki i ambientu, natomiast w zamian otrzymujemy gwarancję kilku przesłuchań więcej niż w przeszłości. 

Intrygująca. 


7. NILUFER YANYA - FEELING LUCKY? [ep]

Zaledwie trzy piosenki, a wiadomo, że mamy do czynienia z artystką, która za niedługo będzie gwiazdą światowego formatu. 

8. WHITE POPPY - PARADISE GARDENS

W czasie kwietniowego lockdownu Paradise Gardens najczęściej znajdowało dojście do moich słuchawek. Przestrzeń wokół mnie wypełniono dream-popowymi melodiami. Świetna ochrona przed COVID-em. 


9. WILLIAM BASINSKI - LAMENTATIONS

Momentami brzmi jak The Caretaker, ale to najlepszy Basinski od lat. 


10. DJ SABRINA THE TEENAGE DJ - CHARMED

Za Next to Me będę mu/jej wdzięczny do końca życia. Trzy godziny letnich i orzeźwiających utworów wyczarowanych przez kota Salema. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz