EDWARD SOL - HOW CAN I SLEEP WITH THESE VOICES IN MY HEAD?
Na pytanie zawarte w tytule jest jedna, prosta odpowiedź: nie da się! Sam próbowałem, i nawet kiedy wydawało się, że sen jest blisko, to dźwięki z żabiego wesela ze zdwojoną mocą rozbrzmiewały w moich uszach. Edward Sol to specjalista od noise'u. Kasety z jego muzyką, wydawane w założonym przez niego labelu Quasi Pop Records czy też w Sangoplasmo, do tej pory charakteryzowała pewna stała. Otóż, Edward Solomykin (takie jest prawdziwe nazwisko ukraińskiego artysty) od czasu do czasu dosypywał do tworzonych przez siebie noise'owych dźwięków elementy obce (np. Models & Cupids), lecz były one śladowe i zmanipulowane. Jednak How Can I Sleep With These Voices In My Head to czysty field recording, bez żadnych sztucznych ulepszeń. I co? Pan Edward odkrył field recording? Nic z tych rzeczy. Odgłosy natury pojawiły się na przykład na poprzedniej kasecie wydanej w Sangoplasmo (przyp. My Nature is My Best Teacher). Zazwyczaj Sol mieszał field recording z loopami, elektroakustycznymi kolażami czy z "mową radiową" (Untitled Gold). A tutaj? Odpowiedź powinna być oczywista, ale taka nie jest. Wręcz przeciwnie. Po dłuższej chwili dochodzimy do wniosku, że Sol niewiele zmienił w swoim repertuarze; że otagowanie tej kasety słowem field recording to taka prowokacja, zmyłka, zaplanowane działanie. Znów noise. Tyle, że w formie ekologicznej. Hałasu nie tworzy tu komputer sterowany przez człowieka i jego zwinne palce, lecz natura, która obdarzyła ukraińskie żaby wyjątkowym głosem.
Nagrania dokonano w maju ubiegłego roku, w miejscowości Lychanka pod Kijowem. Tysiące, a może nawet dziesiątki tysięcy żabich par, bez ślubu cywilnego i kościelnego, dało koncert, który zajął przykryte kurzem miejsce, głęboko w głowie Edwarda. Świat muzyki znał już przypadki, gdy festiwale żabich śpiewów zostały nagrywane na płyty (słynne dzieło Charlesa M. Bogerta, prekursora herpetologi, przybliżające wokale północnoamerykańskich żab) - jednak miały one raczej charakter szkoleniowy, edukowały młodych biologów i członków organizacji ekologicznych, pozwalały rozróżnić poszczególne gatunki tych miłych, lecz oślizłych płazów (amphibia). Sol pozostawił wysłużonego Polyvoxa w mieście i zabrał ze sobą sprzęt tylko do nagrywania. Ukrainiec jest z wykształcenia reżyserem dźwięku, lecz w tym przypadku, to nie on ustalał "reguły gry".
Edward Sol wiedząc, że i tak nie zaśnie, wykorzystał tę szansę jaką obdarowała go natura, włączył mikrofony i nagrał to, co słyszymy przez równe 40 minut. Tyle właśnie trwa ta kaseta. Dwa utwory, oba dwudziestominutowe. Czy to jest przyjemne? Słuchanie w zasadzie niemal tego samego przez blisko trzy kwadranse? Raczej, tak. Na pewno tak. Właściwie nieistotny jest moment, w którym włączysz się do słuchania. Z How Can I Sleep With These Voices In My Head? jest jak z buddyjską medytacją: musisz przejść przez nudę powtarzania, aż energia urośnie sama z siebie. Poczujesz wtedy całkowitą wolność od pragnienia czegokolwiek.
Ta kaseta to w pewnym sensie także powrót do korzeni. Przez pierwsze lata funkcjonowania labelu Quasi Pop Records, Sol wydawał muzykę ukraińskich, undergroundowych zespołów. Tym razem są to ukraińskie żaby. Jakby nie patrząc - też z undergroundu. Nie wiem czy są one tego świadome, ale ich wokal w niczym nie ustępuje ich kuzynom z Ameryki Północnej. W jednym z wywiadów Sol powiedział: (...) to wspaniałe usłyszeć "eksperymentalną" muzykę, która ma w sobie więcej piękna, idei i energii niż standardowe popowe utwory. (...) [ja] Chcę złapać uwagę słuchacza na pięknie, zamkniętym w dziwniejszej, niezwyczajnej formie". Ta sztuka na How Can I Sleep With These Voices In My Head? mu się udała.
W większości przypadków zadziała. Tak sądzę.
Ocena: 8/10
YPOTRYLL - SOLAR TONGUES
Chcesz być trendy, mieć ulubionego artystę, którego nikt nie zna? Kup Solar Tongues, cwaniaku! Obfite cumshoty gwarantowane. Ten projekt jest równie mityczny jak jego nazwa. Ypotryll to nazwa legendarnego potwora, istnienie którego wiąże się ze średniowieczną Europą. Konstrukcja: głowa dzika, ciało wielbłąda (zwłaszcza charakterystyczne garby), nogi kozy, ogon węża oraz przyrodzenie, którego mogłoby mu pozazdrościć wielu śmiertelników, nawet tych używających specjalnych preparatów. Jego wizerunek często był wykorzystywany w heraldyce. Solar Tongues to pierwsze wydawnictwo tajemniczego artysty z Brooklynu ukrywającego się właśnie pod nazwą mitycznego potwora. Jeżeli szukacie jakichkolwiek informacji na jego temat, to życzę powodzenia. Oprócz Solar Tongues, Ypotryll niczym specjalnie się jeszcze nie wyróżnił. Wzmiankę o nim można znaleźć na stronie amerykańskiego labelu (młodego stażem) Mineraltapes, gdzie Ypotryll figuruje w sekcji Upcoming Releases. Pewnie niedługo dowiemy się o tym Panu nieco więcej. Oczywiście, mogę napisać, że za tym projektem stoi Alex, czyli połowa duetu Middle Kingdom, ale głowy nie dam sobie uciąć. W zasadzie fakt ten idealnie by tu pasował, bo zarówno Middle Kingdom jak i Ypotryll tworzą mocno oniryczny chaos.
Dwa utwory: SÚN i Malacandra - oba nagrane na żywo przy użyciu analogowych syntezatorów i wokalu. SÚN, czyli pierwsza kompozycja trwająca niecałe czternaście minut, to w zasadzie dwuczęściowy, dronowy spektakl, w którym, w pierwszej części, dźwięki syntezatora starają się powoli, lecz z uporem maniaka wydostać z jaskini bądź kanionu, do którego nie docierają promienie słońca, a na ścianach zostały wyżłobione intrygujące ślady po pradawnych plemionach, być może Tehuelczach, które to zostały wystrzelane i otrute, robiąc miejsce dla ich odkrywców. Natomiast druga część utworu (okolice ósmej minuty) to już całkowicie bezwstydne, rozświetlone strumienie syntezatorowych dźwięków liżące nas po skórze. Utwór na stronie B to nieco inna bajka, bo Malacandra, inspirowana zapewne "kosmiczną trylogią" C.S. Lewisa, pachnie dalekowschodnimi klimatami, słychać śpiew ptaków, a wszystkie jeziora i rzeki niosą w sobie krystalicznie czystą wodę o temperaturze nie spadającej poniżej 35 stopni Celsjusza. Inspirująca wyprawa w głąb psychodelicznej muzyki.
Solar Tongues to energia potrzebna każdemu do normalnego funkcjonowania.
Dwa utwory: SÚN i Malacandra - oba nagrane na żywo przy użyciu analogowych syntezatorów i wokalu. SÚN, czyli pierwsza kompozycja trwająca niecałe czternaście minut, to w zasadzie dwuczęściowy, dronowy spektakl, w którym, w pierwszej części, dźwięki syntezatora starają się powoli, lecz z uporem maniaka wydostać z jaskini bądź kanionu, do którego nie docierają promienie słońca, a na ścianach zostały wyżłobione intrygujące ślady po pradawnych plemionach, być może Tehuelczach, które to zostały wystrzelane i otrute, robiąc miejsce dla ich odkrywców. Natomiast druga część utworu (okolice ósmej minuty) to już całkowicie bezwstydne, rozświetlone strumienie syntezatorowych dźwięków liżące nas po skórze. Utwór na stronie B to nieco inna bajka, bo Malacandra, inspirowana zapewne "kosmiczną trylogią" C.S. Lewisa, pachnie dalekowschodnimi klimatami, słychać śpiew ptaków, a wszystkie jeziora i rzeki niosą w sobie krystalicznie czystą wodę o temperaturze nie spadającej poniżej 35 stopni Celsjusza. Inspirująca wyprawa w głąb psychodelicznej muzyki.
Solar Tongues to energia potrzebna każdemu do normalnego funkcjonowania.
BURIAL HEX - FOR GRANTED IS HIS WILL
Clay Ruby już od samego początku mnie przerażał. Pokaźna dyskografia, w której ciężko jest się połapać, sprawiła, że do odsłuchu For Granted Is His WIll podchodziłem sceptycznie i niechętnie, choć to w sumie tylko dwa utwory. Kaseta wydana w Sangoplasmo nie zachęciła mnie do głębszego zanurzenia się w świat Amerykanina. Facet tworzy muzykę od najmłodszych lat (od 5. roku życia), nagrywał z Zolą Jesus i Aurorą Borealis, mimo to, jego kompozycje oscylują wokół post-industrialnej kopalni, na widok której zawracam przerażony. Kaseta rozpoczyna się w najgorszy możliwy sposób. The Saintly Death to właśnie takie dźwięki. Świętobliwa Śmierć przechadza się po pustych, szkolnych korytarzach uderzając kosą w metalowe szafki i klatki, gdzie uczniowie trzymają krokodyle i popiół. Należy od razu zaznaczyć, że For Granted Is His WIll zadedykowana jest zmarłemu przed trzydziestoma laty, braciszkowi Clay'a. Dlatego oba utwory to dźwiękowe medytacje, w dwóch zupełnie różnych kolorach. O ile we wspomnianym, mrocznym The Saintly Death autor korzysta z syntezatorów i amplified metal cage, to medytacja na side before jest w znacznie jaśniejszych barwach - w barwach tęczy. Our Rainbow to fantastyczna improwizacja oparta na dźwiękach tanpury (indyjski instrument czterostrunowy) i melodici, czyli pospolitego klawiszowca, do których Ruby miał zawsze słabość - takiego Buriala Hex'a mogę słuchać całymi dniami. Ocena byłaby wysoka, ale pierwszego utworu w ogóle nie czuję.
Ocena: -6/10
Wszystkie opisane wyżej kasety są do kupienia w Sangoplasmo Records. Sklep czynny przez 24 godziny na dobę, mieszczący się przy adresie: http://sangoplasmo.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz