niedziela, 13 maja 2012

I Want You and I Need You. Kitchens of Distinction



PRAWDA JEST NUDNA

Miliony artystów walczą o naszą uwagę. W gąszczu pełnym nazw, dźwięków, plotek i prawdziwych informacji, nie ma możliwości by wszystkie interesujące nas rzeczy wychwycić. Wielu z dobijających się zostanie odesłanych z niczym, w stronę zapomnienia. W historii muzyki rozrywkowej istniały takie grupy, którym, jak mało komu, należał się sukces za to, co stworzyły. Do takich można zaliczyć brytyjski zespół Kitchens of Distinction. Brak sukcesu? Niesprawiedliwość. Bo jak inaczej niż dziejową niesprawiedliwością należy nazwać fakt, iż tak świetna grupa nie doczekała się zasłużonego sukcesu. Dobre recenzje w prasie nie pomogły. Przez dziesięć lat swojej aktywności muzycznej trio nie podbiło list przebojów, telewizja rzadko  wysyłała im zaproszenia, traktowani byli z przymrużeniem oka, a usłyszenie dziś jakiejkolwiek ich piosenki w dowolnej radiostacji zakrawa o prawdziwy cud.
Prawda jest nudna. Legendy, które krążą po świecie, dotyczące historii powstania zespołu, idealnie wpisują się w zasadę, którą wyznawali członkowie Kitchens of Distinction. Przypadkowe spotkanie w tureckiej saunie, na koncercie w Holandii czy podczas satanistycznych seansów – warto jest ubarwiać rzeczywistość, bo ta wcale nie jest kolorowa. O ile Dan i Julian poznali się w okresie studiów (1980), to spotkanie z Fitzgeraldem prawdopodobnie nastąpiło w typowym i zwyczajnym sklepie spożywczym, w sekcji z piwem i orzeszkami. Panowie później spotkali się na party, gdzieś pod koniec 1984 roku, i dziewięć miesięcy później ostatecznie przypieczętowali założenie wspólnego zespołu.

TRZEJ MUZYCZNI ROMANTYCY

Patrick Fitzgerald, basista i wokalista, autor tekstów, porzucił świat medycyny dla muzyki. Urodzony w Szwajcarii (7.04.1964), w młodości zasłuchany w Eltonie Johnie, wczesnym Genesis i Unknown Pleasures, ukończył studia doktorskie, jednak do predysponowanego zawodu (General Practitioner) powrócił dopiero po zakończeniu działalności Kitchens of Distinction. Ulubiony poeta? Frank O’Hara. Zdeklarowany homoseksualista - zresztą całkiem niedawno zawarł małżeństwo ze swoim długoletnim partnerem. Tuż po wydaniu albumu Cowboys & Aliens Fitzgerald powołał do istnienia formację Fruit, która zostawiła po sobie jeden album Hark!At Her, z gościnnym udziałem Miki Berenyi z Lush. Od ponad dekady nagrywa jako Stephen Hero. Jego wokal, pełen emocji, często porównywano do Richarda Butlera (Psychedelic Furs) i Michaela Stipe’a (REM), a niektórzy recenzenci wychwytywali wspólne wokalne mianowniki z Bono i Neilem Tennantem (Pet Shop Boys).
To, co od samego początku rzuca się w oczy (a nie lepiej w uszy?!), to świetne teksty, obok charakterystycznej gitary Swalesa, stanowiące największą siłę KOD. Fitzgerald pisał zarówno o miłości homo- jak i heteroseksualnej, co, w uzupełnieniu z muzyką, potrafi zaspokoić wszystkich. Przecież miłość to uniwersalne uczucie. Bycie gejem nigdy mi nie przeszkadzało – deklaruje w wywiadzie dla magazynu Advocate. Nie czuję żadnego obowiązku śpiewania o mojej płci i seksualności. Moim obowiązkiem w zespole jest dopasowanie słów do muzyki stworzonej przez Juliana. Fitzgerald nigdy nie krył się ze swoją orientacją, pozostawał szczery wobec siebie, kolegów z zespołu i innych ludzi. Świat rocka pozostawał jednak sceptyczny – nie tylko w tym przypadku – w stosunku do grupy, której frontmanem był homoseksualista. W tym świecie ciągle panuje kult macho; Fitzgerald zupełnie do niego nie pasował i nie zamierzał iść na kompromis. "To był problem głównie dla ludzi takich jak NME," wspomina. "To, co robiliśmy było niefajne i kłóciło się z ich ideą rock and rolla ”. Podczas gdy większość zespołów mówiła o homoseksualizmie w sposób zakamuflowany, KOD było do bólu szczere.
Lewicowiec, krytykujący rządy Margaret Thatcher, biorący udział w demonstracjach przeciwko zamykaniu kopalń przez rząd konserwatystów, zdeklarowany gej, utorował drogę dla jemu podobnych, walczących o prawo do normalnego życia. I chociaż w latach 70. Bowie czy Lou Reed śpiewali o wątpliwościach dotyczących płci i seksualności, po części wynikającej z coraz większego wpływu kultury gejowskiej na muzykę, to właśnie on mocnym głosem przemówił w tej kwestii, nie obawiając się konsekwencji. O kim mowa? O Jimmym Somervillu. Wokalista i tekściarz Bronski Beat, a później The Communards pisał zaangażowane politycznie teksty, ubrane w gustowne metafory m.in. wielki przebój Smalltown Boy. Somerville nie bał się głośno mówić o tym kim i jaki jest - to dzięki niemu tacy artyści jak Kele Okereke, Rufus Wainwright czy Antony Hegarty mogą otwarcie śpiewać o homoseksualizmie, nie łamiąc społecznego tabu jak jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Do jego fanów zaliczał się także Fitzgerald.
Julian Swales, gitarzysta i główny kompozytor muzyki KOD, człowiek transformator jak napisał o nim Rick Maloaf w magazynie Guitar w kwietniu 1993 roku, wielki fan Neila Younga i żarliwy przeciwnik „długaśnych” solówek. Urodzony w Monmouthshire (UK) albo w Gwent (Walia) – te dwie lokalizacje krążą po świecie jako domniemane miejsca przyjścia na świat Juliana - z charakterystycznym kolczykiem w lewym uchu, Swales zaśpiewał na pierwszym oficjalnym wydawnictwie sygnowanym marką Kitchens of Distinction. Singiel The Last Gasp Death Shuffle (1987), nagrany w piwnicy w Kennigton, wydany własnym sumptem, wzbudził zainteresowanie wielkich wytwórni po tym jak NME okrzyknęło go Single of the Week. Niedługo potem (1988) grupa podpisuje kontrakt z One Little Indian, z wytwórnią, która wydawała płyty The Sugarcubes czy dobrze znane Swalesowi A.R.Kane. Obecnie Julian Swales koncentruje się na tworzeniu muzyki do teatru i telewizji. Wiele osób zastanawiało się jakim cudem trójka ludzi potrafi generować taką ścianę dźwięku. To zasługa Swalesa, który zarzekał się, że no one play keyboards, a dźwięki gitary to: sound of my heart (w czasie radiowej sesji u Marka Radcliffe’a w BBC 1 - 5 grudnia 1994r.). Jego gra inspirowała wielu muzyków m.in. Jonny’ego Greenwooda z Radiohead.
Ostatni z trójki, równie sympatyczny i romantyczny, Dan Goodwin, urodził się 22.07.1964r. w hiszpańskiej Salamance. Zakochany w perkusji od najmłodszych lat (o czym świadczy okładka amerykańskiego wydania singla Cowboys & Aliens), nad nią właśnie sprawował kontrolę w zespole. Udzielał się także wokalnie – na płycie Hark At Her projektu Fruit w utworze definiującym, What is fruit?

 SHOEGAZE TO NIE MY

Muzykę KOD łączy się z post-punkiem, shoegazem i dream popem. Najbliżej im jednak do tego ostatniego. Ogromny wpływ na brzmienie wywarł na nich zespół A.R. Kane, z którym to zresztą Goodwin i Swales współpracowali w czasach pre-Kitchens. W okresie właściwym zagrali ze sobą kilkanaście koncertów i można zaryzykować stwierdzenie, że KOD wycisnęło z brzmienia A.R.Kane tyle, ile tylko się dało. Ich soundu doświadczyć można w utworze Anvil Dub, który został wydany na EP-ce Elephantine, ale to właściwie jedyne, aż tak widoczne, podobieństwo. Mając mocne podstawy Kitchens of Distinction udało wytworzyć się własne brzmienie, nie do pomylenia z nikim innym. Oba te zespoły zespala jeszcze jedna cecha – zostały niemal całkowicie zapomniane. Wielu dziennikarzy łączyło ich z The Chameleons, ale Fitzgerald zaprzecza jakoby ta grupa była źródłem inspiracji; podobnie ma się rzecz z shoegazem: Hmm – Nie sądzę, byśmy kiedykolwiek należeli do tego świata. Nie mam nic przeciwko niemu - mieliśmy "wirujące" gitary, ale sądzę, że byliśmy bardziej zainteresowani samymi piosenkami niż tylko ich brzmieniem. KOD bliżej było do Treasure niż do Script of the Bridge czy Loveless. Trzeba jednak dodać, że zarówno KOD, A.R. Kane i My Bloody Valentine wpisują się w okres dźwiękowych eksperymentów, które nawiedziły brytyjską muzykę na przełomie lat 80. i 90. Drugą i trzecią płytę wyprodukował sam Hugh Jones, ojciec sukcesów Echo and the Bunnymen. Proces powstawania utworów był z góry określony: najpierw muzyka, potem teksty. Trio nie brało przykładu z Aleksieja Stachanowa. Nad jednym utworem nierzadko pracowano przez kilka miesięcy, a efekt finalny całkowicie różnił się od materiału, który był na początku – a wszystko ze słowami Alasdaira Graya na ustach: Work as if you live in the early days of a better nation.
        Kontakty z telewizją należały do rzadkości. Legendarny program 120 Minutes, prowadzony przez szalonego gospodarza, Dave’a Kendalla, zaprosił ich do siebie 20 stycznia 1990 roku. Rozmowę urozmaiciło wykonanie na żywo Elephantine i 1001st Fault w wersji akustycznej. Kolejne, sporadyczne wizyty na antenie amerykańskiej stacji miały charakter wyłącznie teledyskowy. Snub TV wyemitowało ich wielki przebój Drive the Fast, w odcinku, gdzie Catherine Wheel wykonywało na żywo She’s my friend. Podczas Reading Festiwal w 1991 roku, największą gwiazdą była Nirvana. Tylko nieliczni pamiętają, że dwa dni później, na tej samej scenie, wystąpiła grupa z Tooting (oraz Swervedriver). Rok później dali porywający koncert na Glastonbury Festiwal, i to właśnie tam, do udziału w radiowej sesji, zaprosił ich legendarny brytyjski dziennikarz, John Peel. Sesja odbyła się 23 sierpnia 1992r., na dwa miesiące przed wydaniem ich trzeciej płyty.

TOILETS OF DESTRUCTION

            Zadymiona sala pełna dzikich ludzi z niecierpliwością oczekuje na występ nowej muzycznej gwiazdy. Ze sztucznie rozpylonej mgły wyłaniają się trzy ludzkie sylwetki. Ubrane w krzykliwe stroje, w damskich perukach na głowach, rozpoczynają dwuznaczną grę z publicznością. Toilets of Destruction, czyli alter ego KOD, nie posiada własnego repertuaru, ale to wcale im nie przeszkadza by wywołać u osób zgromadzonych wokół sceny ekstatyczne odruchy. Grają covery największych: Abba, Ride, David Bowie czy Bauhaus. Usłyszeć można także kitchen’owską wersję piosenki White Horses, śpiewaną przez Swalesa, wielkiego hitu z telewizyjnej serii o tym samym tytule, która zostanie najpierw udostępniona na darmowej kasecie dołączonej do gazety, a nieco później pojawi się jako b-side na singlu Now It’s Time to Say Goodbye (w USA na singlu Cowboys & Aliens).

POLL TAX RIOTS

Postanowiliśmy pójść razem z Lisą na demonstrację przeciwko polityce jaką prowadzi ta wiedźma. Kolejny wzrost cen, wysokie stopy procentowe, setki tysięcy starszych, samotnych osób, z niewielką emeryturą, które muszą płacić popierdolony poll tax i jej stwierdzenie, że damy nie zawracają. Jeszcze zobaczymy. Lisa chce się jeszcze kochać, więc spełniam to życzenie, następnie biorę prysznic i ubieram swoją ulubioną koszulkę z napisem Elephantine. Wskazówki zegara wskazywały 11:38, gdy wyszliśmy z domu. Około południa zameldowaliśmy się w Kennigton Park. Zaszokowała nas liczba zgromadzonych osób. Półtorej godziny później wyruszamy wszyscy razem na Trafalgar Square niosąc złość w ustach i nienawiść w rękach.

            Mamy rok 1990. 31 marca wypada w sobotę. Tego dnia panowała piękna, słoneczna pogoda. Na ulicach Londynu setki tysięcy osób, w atmosferze karnawału, zamierzało przejść ulicami stołecznego miasta, by zaprotestować przeciwko wprowadzeniu przez gabinet Margaret Thatcher Community Charge, czyli podatku pogłównego. Podatek ten zwany także Poll tax był stałą opłatą, którą musieli uiszczać wszyscy dorośli ludzie na rzecz lokalnych władz. Wprowadzony został w 1989r. w Szkocji oraz w 1990r. w Anglii i Walii. Krytykowany przez lewicę, która wykorzystywała go do zaciekłej walki przeciwko swoim największym politycznym przeciwnikom, jak i przez samych konserwatystów.
            Ponad 200 tysięcy osób manifestowało na Trafalgar Square. Pokojowa początkowa manifestacja przerodziła się w regularną bitwę z policją. 5000 osób zostało rannych, ponad 300 aresztowano, a pół roku później, po 11 latach rządzenia, Margaret Thatcher podaje się do dymisji. Kontrowersyjny podatek zostaje zastąpiony przez rząd Johna Mayora. Kitchens of Distinction było pod wrażeniem: "Byliśmy zaskoczeni, gdy zobaczyliśmy zdjęcia z ostatniej demonstracji w Londynie. Ci wszyscy ludzie, z irokezami, rzucający cegłami, a wielu spośród nich miało na sobie koszulkę Elephantine!”.

I’LL KILL YOU, MARGARET!

            Szefowa brytyjskiego rządu miała na pieńku z KOD od samego początku. Nie tylko zresztą z nimi. Jeszcze w czasach, gdy piastowała urząd ministra edukacji i nauki w gabinecie Edwarda Heatha, znana była jako „Mrs Thatcher, Milk Snatcher”, czyli Pani Thatcher, Złodziejka mleka. Takie określenie przylgnęło do niej w wyniku decyzji, która odbierała bezpłatne mleko dla uczniów w wieku od 7 do 11 lat.
            Nie jest jasne czy to posunięcie Żelaznej Damy wpłynęło na członków KOD, ale z całą pewnością jedna ustawa taki wpływ miała. W szczególności na wokalistę zespołu. Fitzgerald, homoseksualista, nie dość, że musiał codziennie mierzyć się z nietolerancją otoczenia, to pod jego nogi rzucono kolejną kłodę. Section 28, czyli zakaz promocji homoseksualizmu i propagowania go w szkołach, został wprowadzony w 1988 roku (dopiero David Cameron przeprosił za kontrowersyjną ustawę). Jego pojawienie się wiązać można z wieloma czynnikami (pojawiają się nawet takie, że to w pewnym sensie obrona przed AIDS, którego siedlisk upatrywano w środowisku homoseksualnym), ale skutek zawsze był ten sam - dyskryminacja. Fitzgerald odpowiedział Lady Thatcher najlepiej jak potrafił. W utworze Margaret Injection snuje on własną fantazję, marząc zapewne by się spełniła, o zabiciu szefowej brytyjskiego rządu. To był jego osobisty sprzeciw wobec polityki thatcheryzmu. Codzienną walkę z nietolerancją otoczenia chyba najlepiej oddają słowa z piosenki Breathing Fear, mówiącej o społecznym ostracyzmie wobec „innych”: You’re breathing this fear maybe once a year. We suffocate every day”.

KILKA KOŃCÓW ŚWIATA

            Kitchens of Distinction? Mogło być gorzej! Alabama Thunderpussy, Bassholes, Jodie Foster’s Army, The Nomad Nipples, Congratulations on Your Decision to Become a Pilot czy Pretty Girls Make Graves – to tylko niektóre z nazw, które budzą szeroki uśmiech politowania. Na ich tle, trio z Tooting wcale nie wypada tak źle.
W majowym numerze Melody Maker z 1989 roku (6.05.1989), David Stubbs recenzując singiel The 3rd time We Opened the Capsule napisał: [oni] są dużo ważniejsi, niż ktokolwiek z nas zdaje sobie z tego sprawę, ale powinni zrezygnować z nazwy. Nazwa zespołu została zaczerpnięta z reklamy firmy o tej samej nazwie, którą zauważył Swales podczas jazdy na rowerze. Firma ta specjalizowała się w wystroju domu i kuchni (przyłączenie armatury itp.). W wywiadach po zakończeniu działalności KOD Fitzgerald opowiadał, że jedyne czego żałuje, to właśnie nazwy zespołu (Every stinking day). Zespół pod koniec kariery nieco ją uprościł (Kitchens O.D.), ale decyzja o zakończeniu całego tego kramu mocno osadziła się w ich głowach.
KOD podpisało kontrakt z OLI w 1988 roku (w USA ich płyty wydawało A&M Records). Od samego początku wzajemna współpraca na linii zespół - wytwórnia nie należała do najłatwiejszych. Jak to bywa w takich przypadkach, wielka wytwórnia oczekiwała po KOD, że ten będzie przynosił firmie krociowe zyski. KOD nie zamierzało lub też nie potrafiło spełnić tych wymagań, tworząc albumy nie-singlowe a kompletne. Cytując tekst jednego z ich utworów, Anvil Dub, OLI wyznawało zasadę music makes money. Wytwórnia żądała radiowych hitów, a KOD nie zaspokajało tych potrzeb: Oni uważali, że wszystkie nasze albumy to komercyjne klapy. OLI wolała inwestować pieniądze w The Sugarcubes i Bjork. Po słabych ocenach i niewielkim zainteresowaniu albumem Cowboys & Aliens, wytwórnia postanowiła pozbyć się nieprzynoszących dochodów artystów.  Zespołowi udało się znaleźć nowy label – Fierce Panda – lecz i ten, krótko po wydaniu singla Feel My Genie/To Love a Star, pozostawił grupę z Tooting na lodzie.
Swoje zrobiło także zamieszanie świata wokół grunge’u. Słuchacze potrzebowali "prawdziwych" mężczyzn w flanelowych koszulach, a nie zespołu śpiewającego o nieudanych związkach czy dyskryminacji. MTV nie pomagało. Początek lat 90. to największy rozkwit muzycznych telewizji. Niestety, KOD miało marginalny udział w tym przedstawieniu. Sytuacja nie do pozazdroszczenia. Wychodzi na to, że mając coś ważnego do powiedzenia trzeba także wpisywać się w obowiązującą modę. Londyn stanowił centrum brytyjskiej muzyki, lecz reszta świata skierowała oczy w stronę Seattle. 
Jednakże najistotniejszym powodem było „zmęczenie materiału”. Pamiętam wyraźnie jedną z naszych ostatnich prób, kiedy zagraliśmy piosenkę i potem nastała dziwna cisza, zbyt bolesna by dalej grać. Muzyczna przygoda trzech przyjaciół dobiegła końca w lecie 1996 roku, w londyńskim klubie King Cross, gdzie zagrali pożegnalny koncert. Reaktywacja? Nie przewidywana. Jeżeli coś nie sprawia ci przyjemności, to nie ma sensu tego ciągnąćNienawidzę zespołów, które w pośpiechu dążą do sukcesu. Kitchens Of Distinction to zbyt inteligentna muzyka, by miała przepaść w odmętach zapomnienia. Sukces jeszcze się pojawi. Póki co, chcę Was i potrzebuję Was, Kitchens of Distinction!

ALBUMY

  • LOVE IS HELL (1989)
  • STRANGE FREE WORLD (1990)
  • THE DEATH OF COOL (1992)
  • COWBOYS & ALIENS (1994)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz