wtorek, 4 września 2012

Sky Stadium/Pierrot Lunaire


Sky Stadium/Pierrot Lunaire - Windowing [split]
Koppklys Records
2012

Norweski, kasetowy mini-label Koppklys, który korzenie zapuścił w samej stolicy tego kraju, miodem i gazem ziemnym opływającym, nie posiada dużej liczby wydawnictw w swoim katalogu, lecz to można wytłumaczyć niedojrzałością wiekową (Koppklys wystartował przed rokiem, w sierpniu). Od maja zapadło milczenie trwające aż do dziś. Szkoda, bo label ów ma/miał do zaoferowania niezwykle ciekawe i rzadkie okazy, choćby Pageants Anthony'ego Record tworzącego jako Long Pond, o którym wspominałem jakiś czas temu czy Dream Studies duetu Sundrips. Czekam na efektowne, prawie jak Chrystusowe, zmartwychwstanie tego przedsięwzięcia. 

Windowing to split nagrany przez Jeffa Romana i Johna DeNizio. Pierwszy, wywodzący się z mało przystępnych ulic New Jersey,  nagrywa jako Sky Stadium. W wywiadzie, jedynym, udzielonym dla stacji radiowej WTSR, wspomina o keyboardzie, jaki dostał od dziadka, gdy ślina spływała mu z ust wprost na kolana, o fascynacji The Jesus and Mary Chain, wybuchu płomiennego uczucia do Music for Airports Briana Eno i muzyki elektronicznej jako takiej. W swoim curriculum vitae chełpi się wieloma interesującymi pozycjami muzycznymi, że wspomnę o innym splicie z Kevinem Greensponem jak i o Continental, wydanej w labelu Bridgetown Records, którego założycielem jest własnie Greenspon. Jego muzyka cechuje się łagodnym, ciepłym brzmieniem syntezatorów wspomaganych przez liczne loop pedals. Drugi, Pierrot Lunaire, ukrywa się pod pseudonimem bohatera dzieła Alberta Giraud i nie ma nic wspólnego z włoskim zespołem o takiej samej nazwie

Stosunek ilościowy: 4-1 dla Sky Stadium
Stosunek czasowy: Sky Stadium (14:08) - Pierrot Lunaire (13:57)

Podróż zaczyna się od Whole Mind, wzorcowego przykładu made in Sky Stadium, czyli delikatne syntezatory, rozpływające się w przestrzeni słuchawkowej, trzymające sztamę z Meadowlands czy Former Sleeves, bezboleśnie przechodzące w kolejny, Float the Plains. Akwaryczno-atmosferyczne pejzaże mile widziane. Trochę ponad czternaście minut przygotowane przez Jeffa Romana na tym splicie, to jedna wielka przejażdżka z głową chmurach. The Flowery Dream rozpoczyna się podobnie, czyli od łagodnych, nałożonych na siebie, syntezatorowych warstw, które znikają w piątej minucie, a w zamian dostajemy zniekształcone dźwiękowe eksperymenty, pachnące szczyptą plądrofonii, uzupełnione przez melodię wygrywaną na pianinie (okolice ósmej minuty). I gdy wydaje się, że w takich okolicznościach dobrniemy do końca, 100 sekund później, niespodziewanie wracają syntezatory, a koniec kompozycji zamykają dźwięki gitary i neurotyczny wokal. Słucha się tego jednym tchem...

Achtung! Tylko 57 kopii, więc nie ma na co czekać, ino zamawiać [link poniżej].


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz