czwartek, 15 sierpnia 2024

Próba nr 1

Drodzy czytelnicy!

Muszę się do czegoś przyznać. Obudziłem się dziś rano i skonstatowałem, że młodość odeszła z wczorajszą burzą w kierunku północnym. Zmarszczki, siwe włosy, obniżony poziom libido - wieku nie oszukasz. Coraz więcej oznak na niebie wskazuje, iż zostało mi około 8 lat życia. Pory roku, miesiące, tygodnie - wszystkie umykają jak Kylian Mbappe Janowi Bednarkowi. W swoim nędznym żywocie nie spotkałem żadnej Zazy, z którą mógłbym o wszystkim porozmawiać. Najdłuższe dialogi o charakterze ekonomiczno-społecznym prowadziłem z cyganami na dworcu PKP, a kwestie wiary odpuściłem po kolejnym pogodowym ataku, gdy wracałem rowerem z pracy (Bóg nie może być AŻ tak złośliwy!) Ostatnio widziałem hasło, że życie zaczyna się po 50., ale chyba te pozagrobowe. Nie w tym świecie narcyzów i egoistów, kochani! Wchodzisz gdziekolwiek, a tam głowy skierowane ku podłodze przeczesują media społecznościowe - nawet nie zauważyły, że wszedłem, że istnieję. A chuj Wam w dupę! Oby Wam wyłączyli Internet i ograniczyli zasięgi. Kurwa mać... 

Uspokój się, Mariusz. Wdech, wydech. Obudziłem się dziś rano i skonstatowałem, że moja wewnętrzna antena odbiera tylko na kilku częstotliwościach. I na jednej z nich znajduje się muzyka. Co ja bym bez niej zrobił?! Świat bez muzyki nie miałby sensu; byłby martwy i pusty jak powierzchnia Marsa. 

Obudziłem się dziś rano i zastanawiałem się, jaki rodzaj muzyki jest tym moim ulubionym. Preferencje zmieniały się przez te wszystkie lata: najpierw był to dream pop, shoegaze, następnie pamiętam odcinki psychodelią zakrapiane, house'owe przedawkowania i zakochanie się w sunshine popie. Liznąłem większość gatunków muzycznych a jestem coraz głupszy. Z otchłani Wszechświata na pomoc przybył jegomość o niesfornej fryzurze, który połączył większość kochanych przeze mnie dźwięków i stał się centrum mojej muzycznej galaktyki. 

Lionel Williams. 

Podobno nie jest osobą racjonalną, (inaczej dałby sobie spokój z teoriami Nassima Harameina; z drugiej strony kto w dzisiejszych czasach jest racjonalny?!), ale ten stan rzeczy pomaga mu tworzyć muzykę i sztukę wizualną (liczne teledyski, grafiki multimedialne) tak idealnie skrojoną pod mój gust. Efekty, barwy i akordy, które wykorzystuje w swoich utworach wprowadzają mój umysł w utopijny świat szczęścia. Powiązania rodzinne zobowiązują (John Williams, Mark Towner Williams).

Przestaję marnotrawić przestrzeń tego bloga na niezobowiązujące pisanie i przedstawiam Wam moje 22. ulubione utwory tego Pana z szerokiego przekroju jego muzycznych projektów (stan na: 31.07.2024). 

22. Heaven

Od razu zaczynamy od Nieba, które jest mocno azure. Co się dzieje w mojej głowie? Piąty album Williamsa nie mieści się w moim TOP-3, ale to wcale nie oznacza, że nie ma na nim świetnych piosenek (o których jeszcze napiszę). Heaven rozpoczyna się delikatnymi pociągnięciami gitary elektrycznej, która około drugiej minuty przechodzi na tryb "wściekłość", by na ostanie piętnaście sekund powrócić do stateczności czterdziestolatka. 


21.World Soul

Tak, to od tego utworu rozpoczęła się moja przygoda z Vinylem i jego celestial popem, choć w World Soul wyczuwam głównie krautrockowe pulsowanie; pod względem brzmienia chyba najbardziej ''klubowy"  moment w jego karierze. 


20. The Presence Of Absence

Nawiązując do tytułu: występuje tutaj obecność nieobecności - nigdy nie miałem okazji spotkać Lionela osobiście, ale wyczuwam między nami łączność duchową (i podskórnie czuję, że niedługo spotkam go na jakimś koncercie).


19. Arboreal (Teal Pop)

Dobrze jest mieć kogoś, kto rozumie Cię bez słów. Kimś takim jest dla Lionela Marina Aguerre, dj-ka, artystka wizualna, z którą w 2023 roku wydał album Teal Pop. Dźwięki zawarte na tym albumie zlokalizowane są w tej samej muzycznej ekosferze co jego solowa twórczość. W Arboreal dwa uzupełniające się wokale tworzą marzycielskie tło do spaceru. 


18. Freshly Picked Diamond

To jeden z najstarszych utworów - pojawił się na wydanej w 2008 roku EP-ce Naked Sanctuary. Podoba mi się zwłaszcza końcówka - proto-vaporvawe. 


17. Probable Cause

Bas pięknie tu pomyka. Zamykam oczy i widzę. Otwieram uszy i słyszę: Brazylię. 


16. Craigxanax (The Emerald Isle)

Te chórki  (pa-pa-pa-pa) w drugiej zwrotce są zniewalające. Dobrze było odstawić xanax...


15. Aptos (Teal Pop)

Aptos słynie z pięknych plaż i cudownej przyrody. 


14. Xol Rumi

Kompozycja wielowątkowa, skrząca się krautrockiem, shoegazem i psychodelią, nie nużąca przez 10 minut istnienia. 


13. Love Is A Sound

Mocno radiowe oblicze i jednocześnie najbardziej romantyczny utwór w portfolio Amerykanina (ach, te smyki...). Wyczuwam tu inspirację pewnym brazylijskim muzykiem...


12. Millennial Ballroom 

Nawiązania do grup Curta Boettechera aż nadto widoczne i słyszalne. Końcówka z kolei brzmi jak zagubiony utwór Iasosa - kolejnej inspiracji kudłatego. 


11. Craigtiger (The Emerald Isle)

Chciałbym pisać takie piosenki.


10. Lansing 

Wiele osób rozpoczęło przygodę z muzyką Williamsa od tego utworu; muzyka grupy zrobiła się bardziej przystępna dla zwykłego odbiorcy. 


9. Zum

W pewnym momencie ta muzyka po prostu płynie


8. Exopalace

Od 2:20 nagromadzenie cudowności przekracza skalę. 


7. Hyperbolic

Końcówka utworu pokazuje, że shoegaze u tego gościa powinien częściej występować. 

6. Harmony Grass

Przy pisaniu tej kompozycji musiał pomagać układ planet - nie widzę innej możliwości. 


5. Mercurial Vestiges

Ulubiona kompozycja z Brunei. Ile jest w niej egipskiej biogeometrii? Tego nie wiem...


4. Electric Electric

Dwunastostrunowa gitara nadaje temu utworowi prawdziwie niebiański urok. "Niekwestionowane dobro muzyki, korzyści, jakie przynosi - to wszystko przypomina działanie religii. A pożytki są niemałe: podnosi nas na duchu, daje pocieszenie, krzepi w samotności, leczy, przywraca sens. Rozumiem więc, że ludzie często łączą muzykę z religią". Coś w tym jest, Nick.


3. Beaming

Naturalna kolej rzeczy, że od psychodelii nawigacja kieruje nas ku muzyce pop. Beaming nadał kierunek na kolejne płyty Williamsa i zrobiłby furorę w latach 60. 


2. Craigmoondance (The Emerald Isle)

Projekt o nazwie The Emerald Isle ma na koncie jedną płytę, ale cóż to jest za płyta, wolna  od jakichkolwiek ram i oczekiwań. Kapitalne melodie mają swą kulminację w Craigmoondance. 


1. Magicland

Ostatnie czterdzieści sekund tego utworu zawiera wszystko to, co kocham w muzyce Williamsa. To taki psychodeliczny soft rock, muzyka kojąca dla ducha. Czytałem, że Azure było inspirowane brazylijską muzyką m.in. Arthurem Verocai i to, proszę ja ciebie, słychać! A według muzycznej astrologii osoby spod mojego znaku zodiaku lubią energetyczną, gorącą muzykę za pan brat z latynoskimi brzmieniami. 


https://vinylwilliams.com

https://vinylwilliams.bandcamp.com/music

piątek, 5 stycznia 2024

Podsumowanie roku 2023. Albumy.


1. Vinyl Williams - Aeterna 

Nie będzie wielką tajemnicą, że uwielbiam muzykę komponowaną przez pana Williamsa. To wszystko się tak zbierało przez te lata, iż w końcu musiało wystrzelić. Jego muzykę zawsze określa się jako psychodelię, a dla mnie to czysty pop, zwłaszcza na ostatnim albumie. Jeżeli będzie mi dane znaleźć się w niebie, to mam nadzieję, że będzie tam Monica Belucci i muzyka Leo Williamsa. 

No, cóż... Aeterna moją płytą roku 2023!

Ulubiony utwór: Harmony Grass



2. Nabihah Iqbal - Dreamer 

Jak już wielokrotnie pisałem: mam słabość do artystek grających marzycielskie melodie. Lepiej z takimi nie zadzierać (Nabihah posiada czarny pas karate). Początek albumu brzmi jak wyjęty z katalogu Vestals, później mamy indie pop (takie Sunflower widziałbym na albumie Sweet Trip), Lilac Twilight z kolei kojarzy mi się ze Ścianką, a Gentle Heart pulsuje... pięknem, które wypełnia ten album od pierwszej do ostatniej minuty. 

Ulubiony utwór:  Sweet Emotion (lost in devotion)



3. Eddie Chacon - Sundown 

Artysta jednego przeboju. 

To określenie miało sens do 2020 roku, gdy po kilkunastu latach niebytu Eddie Chacon powrócił z nową muzyką. Piękny to był powrót, nie zapomnę go nigdy... Pod czujnym okiem Johna Kirby'ego (dla mnie bohater), Chacon kontynuuje na Sundown (piękna nazwa!) neo-soulowe wycieczki. A któż może być lepszym przewodnikiem, z ogromnym bagażem życiowym, jak nie Eddie. 

Obok Eddiego Edwardsa, najmocniej szanowany przeze mnie Eddie. 

Ulubiony utwór: Holy Hell


4. Jessy Lanza - Love Hallucination 

W przeciwieństwie do większości recenzji mnie bardziej podobają się kompozycje wyprodukowane wspólnie z Greenspanem, ale to może efekt nostalgii za jego producencką "ręką". Nie zmienia to faktu, że Jessy nadal trzyma wysoki, muzyczny poziom. 

Ulubiony utwór: Don't Cry On My Pillow



5. King Krule - Space Heavy 

Nie wiem... Może to wina pogody... Space Heavy lubię bardzo, ale trzustka i wątroba mówi mi, że ten album byłby wyżej, gdyby ukazał się we wrześniu albo październiku. Muzyka Krula zawsze wypełniała jesienno-zimowe spacery, a do lata jakoś mi nie pasuje. Dobra, przestaję pierdolić! Pozostanę fanem nawet na Jowiszu. 

Ulubiony utwór: From The Swamp



6. Avalon Emerson - The Charm

Strasznie fajna okładka! Też tak uroczo wyglądałem po upadku na rowerze. Analogicznie do miejsca numer 2 (patrz wyżej) Avalon, amerykańska dj-ka, rozgniotła mnie swoim eleganckim synth/dream popem. Tik Tok tylko czeka na takie utwory. 

Ulubiony utwór: A Dam Will Always Divide



7. Westerman - An Inbuilt Fault

Trzeba mieć cierpliwość do tych piosenek. Wiadomo, słychać tu Arthura Russella. Niektóre utwory kojarzę z Talk Talk czy ze Stingiem. Powiem tak: jest pięknie, a może być jeszcze piękniej. Tylko dajcie mu trochę czasu, nigdzie się nie spieszcie i weźcie głęboki oddech. 

Ulubiony utwór: Take 



8. White Poppy - Sound of Blue

Patrz: numer 2 i 6. Sound of Blue zanurzone jest w dream popie i ambiencie. Koleżanka. Znamy się od przeszło dekady. Ufam jej. 

Ulubiony utwór: Wiser



9. George Clanton - Ooh Rap I Ya

Kurde, pięć lat! Pięć lat czekania na nowy album. Ogromne oczekiwania miałem wobec tej płyty. Czuję lekki zawód, bo to nie ten poziom co Slide. Całość kojarzy mi się z nieustanną zabawą na planie teledysku (głupie porównanie, sorry...). 

Ulubiony utwór: I Been Young



10. Jonny Nash - Point of Entry

Jak ktoś tęskni za Slowdive grające Pygmalion to Point of Entry jest idealnym wyborem. Momentami moje wyczulone ucho wychwytywało także Emeralds i Thoma Yorka, czyli że jest dobrze!

Ulubiony utwór: Silver Sand



11. Roisin Murphy - Hit Parade

Wyobrażam sobie jak Dj Koze i Roisin bawią się na Ibizie w każdy weekend puszczając "30 ton - lista, lista przebojów". 

Głowy nie od parady. 

Ulubiony utwór: The Universe



12. Dean Blunt - Give me a moment [EP]

Siedem minut, które mnie wzruszyło. 

Ulubiony utwór: całość