piątek, 5 stycznia 2024

Podsumowanie roku 2023. Albumy.


1. Vinyl Williams - Aeterna 

Nie będzie wielką tajemnicą, że uwielbiam muzykę komponowaną przez pana Williamsa. To wszystko się tak zbierało przez te lata, iż w końcu musiało wystrzelić. Jego muzykę zawsze określa się jako psychodelię, a dla mnie to czysty pop, zwłaszcza na ostatnim albumie. Jeżeli będzie mi dane znaleźć się w niebie, to mam nadzieję, że będzie tam Monica Belucci i muzyka Leo Williamsa. 

No, cóż... Aeterna moją płytą roku 2023!

Ulubiony utwór: Harmony Grass



2. Nabihah Iqbal - Dreamer 

Jak już wielokrotnie pisałem: mam słabość do artystek grających marzycielskie melodie. Lepiej z takimi nie zadzierać (Nabihah posiada czarny pas karate). Początek albumu brzmi jak wyjęty z katalogu Vestals, później mamy indie pop (takie Sunflower widziałbym na albumie Sweet Trip), Lilac Twilight z kolei kojarzy mi się ze Ścianką, a Gentle Heart pulsuje... pięknem, które wypełnia ten album od pierwszej do ostatniej minuty. 

Ulubiony utwór:  Sweet Emotion (lost in devotion)



3. Eddie Chacon - Sundown 

Artysta jednego przeboju. 

To określenie miało sens do 2020 roku, gdy po kilkunastu latach niebytu Eddie Chacon powrócił z nową muzyką. Piękny to był powrót, nie zapomnę go nigdy... Pod czujnym okiem Johna Kirby'ego (dla mnie bohater), Chacon kontynuuje na Sundown (piękna nazwa!) neo-soulowe wycieczki. A któż może być lepszym przewodnikiem, z ogromnym bagażem życiowym, jak nie Eddie. 

Obok Eddiego Edwardsa, najmocniej szanowany przeze mnie Eddie. 

Ulubiony utwór: Holy Hell


4. Jessy Lanza - Love Hallucination 

W przeciwieństwie do większości recenzji mnie bardziej podobają się kompozycje wyprodukowane wspólnie z Greenspanem, ale to może efekt nostalgii za jego producencką "ręką". Nie zmienia to faktu, że Jessy nadal trzyma wysoki, muzyczny poziom. 

Ulubiony utwór: Don't Cry On My Pillow



5. King Krule - Space Heavy 

Nie wiem... Może to wina pogody... Space Heavy lubię bardzo, ale trzustka i wątroba mówi mi, że ten album byłby wyżej, gdyby ukazał się we wrześniu albo październiku. Muzyka Krula zawsze wypełniała jesienno-zimowe spacery, a do lata jakoś mi nie pasuje. Dobra, przestaję pierdolić! Pozostanę fanem nawet na Jowiszu. 

Ulubiony utwór: From The Swamp



6. Avalon Emerson - The Charm

Strasznie fajna okładka! Też tak uroczo wyglądałem po upadku na rowerze. Analogicznie do miejsca numer 2 (patrz wyżej) Avalon, amerykańska dj-ka, rozgniotła mnie swoim eleganckim synth/dream popem. Tik Tok tylko czeka na takie utwory. 

Ulubiony utwór: A Dam Will Always Divide



7. Westerman - An Inbuilt Fault

Trzeba mieć cierpliwość do tych piosenek. Wiadomo, słychać tu Arthura Russella. Niektóre utwory kojarzę z Talk Talk czy ze Stingiem. Powiem tak: jest pięknie, a może być jeszcze piękniej. Tylko dajcie mu trochę czasu, nigdzie się nie spieszcie i weźcie głęboki oddech. 

Ulubiony utwór: Take 



8. White Poppy - Sound of Blue

Patrz: numer 2 i 6. Sound of Blue zanurzone jest w dream popie i ambiencie. Koleżanka. Znamy się od przeszło dekady. Ufam jej. 

Ulubiony utwór: Wiser



9. George Clanton - Ooh Rap I Ya

Kurde, pięć lat! Pięć lat czekania na nowy album. Ogromne oczekiwania miałem wobec tej płyty. Czuję lekki zawód, bo to nie ten poziom co Slide. Całość kojarzy mi się z nieustanną zabawą na planie teledysku (głupie porównanie, sorry...). 

Ulubiony utwór: I Been Young



10. Jonny Nash - Point of Entry

Jak ktoś tęskni za Slowdive grające Pygmalion to Point of Entry jest idealnym wyborem. Momentami moje wyczulone ucho wychwytywało także Emeralds i Thoma Yorka, czyli że jest dobrze!

Ulubiony utwór: Silver Sand



11. Roisin Murphy - Hit Parade

Wyobrażam sobie jak Dj Koze i Roisin bawią się na Ibizie w każdy weekend puszczając "30 ton - lista, lista przebojów". 

Głowy nie od parady. 

Ulubiony utwór: The Universe



12. Dean Blunt - Give me a moment [EP]

Siedem minut, które mnie wzruszyło. 

Ulubiony utwór: całość