wtorek, 30 sierpnia 2011

Filmy długie i krótkie (1)



Jeżeli nie macie jeszcze pomysłu na wieczór, nie jesteście pewni z kim chcecie go spędzić, a wszyscy wokół wyglądają podobnie, sprawdźcie nasze filmowe propozycje. Filmy długie i krótkie to, jak sama nazwa wskazuje, zbiór kilku filmowych dzieł  - tych naprawdę wartych uwagi - długich, których oglądanie nie będzie kosztować nas poczucia straconego czasu, a także tych krótkich, które sprawdzą się jako dobry usypiacz albo prezent dla największego wroga. Jest wiele sposobów by je wykorzystać... Tak się jednak szczęśliwie zdarzyło, że dziś chcemy Wam powiedzieć o czterech filmach, które na pewno kwalifikują się do kategorii: długie.


CQ
Roman Coppola
2001

Jedyne jak do tej pory dzieło w dorobku Romana Coppoli, syna wielkiego reżysera i równie znanej (z oceną jej kariery jeszcze się wstrzymajmy) siostry, Sofii. Przed tym jak do kin trafił obraz CQ (Codename: Dragonfly), Coppola junior wsławił się reżyserią spotów reklamowych, teledysków dla Fat Boy Slima, Daft Punk czy The Strokes, a także udzielał się jako aktor (Ojciec Chrzestny, Gwiezdne Wojny cz.I) i producent (Somewhere).

CQ to kino stylizowane na lata 60., pastisz filmów akcji i sci-fi, ubarwiony idealnie pasującą muzyką francuskiego bandu Mellow. Po obejrzeniu tego dzieła, na język cisną się dwa słowa: Barbarella i Gondry. Podobnie jak w dziele Rogera Vadima, główna bohaterka ( w tej roli znana modelka Angela Lindvall) ma do wykonania ważną misję, od której zależą losy (wszech) świata; również przyplątuje się wrażenie, jakbym oglądał film francuskiego reżysera (domyślnie Wojna PlemnikówJak we śnie), gdzie bohater grany przez Jeremy'ego Daviesa (ekscentryczny fizyk z serialu Lost i kapral z Szeregowca Ryana) nie potrafi znaleźć granicy pomiędzy rzeczywistością a sferą marzeń, snów, fantazji i pragnień.

Film Romana Coppoli to przede wszystkim zabawa. Zabawa konwencjami i odbiorcą, uczta dla oka (świetna scenografia) i żonglerka pomysłami, których nadmiar jednak nieco przytłacza. Brakuje temu filmowi mocniejszego kręgosłupa, który trzymał by uwagę widza przez cały seans. Pomimo tego CQ wydaje się lepszym pomysłem na spędzenie z przyjaciółmi filmowego wieczoru, niż ubiegłoroczne Somewhere Sofii Coppoli.

Ocena: -6/10


Człowiek Słoń
David Lynch
1980


Jeden z dwóch filmów Davida Lyncha, który można uznać za "normalny". Człowiek Słoń to oparta na faktach historia Josepha Merricka, zmagającego się z nieuleczalną chorobą deformującą jego ciało oraz z ludźmi, którzy widzą w nim potwora a nie istotę ludzką. I jak to zazwyczaj bywa, to nie choroba sprawia największe trudności, lecz środowisko w którym przyszło mu żyć. Ludzie wokół nie rozumieją i nie akceptują jego inności. Nawet nie chcą jej poznać. To wspaniały film o tym jak nie szanuje się drugiego człowieka, przylepia się mu etykietę dziwaka, potwora czy szaleńca bez jakiejkolwiek chęci poznania. Człowiek Słoń ubrany w odrażające ciało, przyodziany przez naturę (Boga?) w strój nie przysparzający mu zwolenników posiada skarb, o którym wielu może pomarzyć. Przyjaźń z lekarzem Frederickiem Trevesem (w tej roli Anthony Hopkins) pozwala poczuć mu się człowiekiem. Nagle okazuje się, że Merrick to niezwykle inteligentny i wrażliwy człowiek, zawstydzający zwykłych ludzi i arystokrację, wśród której znajduje wielu nowych przyjaciół, a pieczę nad nim obejmuje sama królowa Wiktoria.

Trzy lata po swoim pełnometrażowym debiucie - Głowa do wycierania, określanym dziś jako kultowy, Lynch przyjął propozycję Mela Brooksa, by przenieść na ekran historię człowieka-słonia. Czarno-biały film z doskonałymi kreacjami aktorskimi ogląda się z istną fascynacją; niczym lustro ukazujące nasze grzechy i przywary, które popełniamy w codziennym życiu oceniając ludzi po wyglądzie, po zasłyszanej od kogoś opinii lub na podstawie krążących po świecie plotek, insynuacji itp. Lynch dzięki temu obrazowi przestał być intrygującym debiutantem, a stał się pożądanym reżyserem, mającym za cztery lata wyreżyserować biblię miłośników science-fiction - Diunę (1984). Później przyjdzie czas na pytanie: kto zabił Laurę Palmer?

Jeśli Głowa do wycierania przeraża Cię surrealistycznym klimatem i oniryzmem, nie przekreślaj jeszcze amerykańskiego reżysera i zobacz Człowieka Słonia. Obok Prostej historii to chyba najłatwiejszy film do oglądania, lecz z drugiej strony najtrudniejszy - bo nic nie jest tak trudne w odbiorze jak niewygodna prawda o nas samych. Blisko dwie godziny podróży do świata, w którym wszystko jest czarno - białe. Fantastyczny film. 

Ocena: +8/10

Sala Samobójców
Jan Komasa
2011

Jak przystało na egoistów, jest pozbawiona pewnych uczuć wspólnotowych. Egoiści, myślący o sobie, nie liczący się z innymi, wiedzący wszystko, okłamujący się... Samotni i zagubieni, ale na tyle próżni by dalej w tym stanie tkwić.. Głupcy!


"Sala Samobójców" to film egoistyczny, o egoistach dla ludzi..

18 letni chłopak z za dobrej rodziny, przeżywa kryzys swej osobowości. Pozostawiony sam sobie, wpada do świata gry, nierzeczywistego ale uwalniającego, pozwalającego odetchnąć. Pod wpływem pewnej pinkowłosej egoistki (królowej owego świata) , zabarykaduje się w swoim pokoju i w pełni podda się jej egoistycznym przemowom. Możliwe, że coś łączy tych dwoje - może to być ze strony głównego bohatera dziwna miłość, bądź ze strony pinkowłosej dziewczyny przepustka do upragnionej śmierci.  Finał tej gry jest tragiczny.

Ktoś może powiedzieć, że jest to beznadzieja, nic nie wnosi ten film i nie skłania do szczególnych rozmyślań. Ktoś jest egoistą...

Film szokujący i prawdziwy, w dobie tak mocnej ekspansji internetu w nasze codzienne życie, nie zostawia suchej nitki na problemie jaki może wyniknąć ze zbyt poważnego traktowania INTERNETU i wirtualnego świata. Dodatkowo, całkiem niezła ścieżka dźwiękowa, o którą w polskich filmach nie zawsze jest łatwo. 

Ocena: +7/10


Tablice 
Samira Makhmalbaf
2000


Nominowany do Złotej Palmy obraz Tablice irańskiej reżyser, Samiry Makhmalbaf to wspaniały przykład dzieła filmowego, w którym ciężko jest odróżnić realizm od fikcji. Podobnie jak w filmach Bahmana Ghobadiego losy głównych bohaterów nierozerwalnie łączą się z Kurdystanem. To właśnie tam toczy się akcja (w irańskiej części tej krainy) - pośród wysokich, strzelistych szczytów, między górskimi przełęczami wędruje kilkunastoosobowa grupa nauczycieli niosących na plecach tytułowe tablice. Poznajemy losy dwóch z nich. Ich zmagania z miejscową ludnością, nastawioną raczej negatywnie do nauczycieli i szkolnictwa w ogóle, ich walkę o życie, które w Kurdystanie jest jak światło świeczki - mogące zostać w każdej chwili zdmuchnięte przez najmniejszy nawet podmuch wiatru. Dlatego też nie dziwią wypowiedzi dzieci - przemytników, które odrzucają ofertę nauki od jednego z nauczycieli (granego zresztą przez samego Ghobadiego) - dla nich najważniejsze jest życie i praca, dzięki której są w stanie utrzymać siebie i rodzinę. Większość z nich to sieroty, które straciły rodziców. Teraz to one muszą wziąć na siebie odpowiedzialność za drugą osobę, nierzadko ryzykując przy tym swoim życiem. 

Pięknie sfilmowany, prawdziwy obraz życia ludzi zmagających się każdego dnia ze śmiercią, zapisujących życie, miłość (dosłownie!) i inne emocje na szkolnej tablicy. Film ten ma jedną zasadniczą zaletę - w sposób niezwykle czytelny ukazuje codzienną egzystencję Kurdów. Ten film ogląda się jak dokument, jak wieczorne wiadomości, w których reporter TVP Piotr Górecki przekazuje widzom najświeższe fakty z miejsc pogrążonych w wojnie i zniszczonych przez krwawych dyktatorów. Tablice mają ogromne znaczenie dla Kurdów - lud ten bardzo okazjonalnie występuje w telewizji, a w kinie jeszcze rzadziej. Dlatego wszelka próba przedstawienia i pokazania Kurdów na dużym i małym ekranie, symbolicznie i autentycznie przedłuża ich trwanie w prawdziwym świecie,  w którym wciąż szukają własnego domu i walczą o niepodległość. 

Każdy film Samiry Makhmalbaf posiada w sobie dokumentalną surowość i przenikliwość oraz dużą dozę poezji, tak charakterystycznej dla irańskiej kinematografii. Czy to będzie Jabłko czy właśnie Tablice  - wszystkie filmowe obrazy tej irańskiej artystki naprawdę czynią niemałe spustoszenie w ludzkiej głowie. Wystarczy spojrzeć na nagrody  - przyznawane każdemu z jej filmów. Moja nagroda również do niej wędruje. 

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz