Efekt coctail party - zjawisko to umożliwia skupienie się na jednym sygnale wyodrębnionym w środowisku akustycznym, przy zachowaniu możliwości odbioru pozostałych dźwięków pochodzących z wielu źródeł o różnej lokalizacji.
Idziesz sobie spokojnie bulwarami, mijasz ludzi, a ludzie mijają Cię. Nikt nie zwraca na ciebie uwagi, więc myślisz "wychodzę z tego lokalu". Twe nogi okute w najnowszy model Nike z serii malowane buty wiodą Cię ku ulicy prosto biegnącej do rynku - dobrze, rynek jest bardziej przygnębiający. Chowasz ręce w kieszeniach, tworząc z siebie coś w rodzaju wysokiej, starej płaczącej wierzby. Myślisz sobie "wyglądam luzacko teraz". Miotane wiatrem Twoje witki na głowie zakrywają Ci oczy, myślisz "jebany wiatr". Przyśpieszasz kroku, ale co to? Wielkie bomby wodne spadają z nieba, jedna spadła obok Ciebie i obłok kurzu uniesionego z chodnika omiótł Twoje nowe laczki Nike-malowany but. Myślisz, "czy mi się wydaje, czy właśnie z nieba spadła wielka bomba wodna?". Widzisz jak następna trafiła faceta idącego z dziewczyną w ramię, ugiął się w nogach ale dziewczyna podtrzymała go, uratowała go. I kolejne, coraz więcej ich, wywołują popłoch. Powalają ludzi, mordują biedne terierki. W rozpaczy ktoś otworzył parasol, założył metro na głowę, zarzucił kurtkę na włosy.. A ty, myślisz sobie, "czas wziąć nogi za pas,spadam!". Biegniesz, wpadasz na ulicę wiodącą prosto do rynku, myślisz " do pierwszej lepszej knajpy" biegniesz co sił, bomby ciskają obok Ciebie, niektóre docierają do celu, więc czujesz jak po plecach spływa Ci mokra, zimna ciecz. Myślisz, "obrzydliwstwo, brrr..". Oglądasz się za siebie, widzisz, ludzie założywszy kurtki, metro na głowy i rozłożywszy parasole są bezpieczni, idą normalnie. Myślisz, "pomogło im".. Lup, buch, bach, trach.. Lądujesz na brukowanym twardym chodniku, o uszy obił Ci się damski przeciągły krzyk zaskoczenia. Leżąc przytulony do chodnika, podskakujesz i oglądasz swe nowe buty Nike-malowany but czy są całe. Z zaskoczeniem stwierdzasz, że tak. Wtem interesujesz się co się wydarzyło. Otrzepujesz swe, ciasne spodnie. Myślisz, "jest mokro, po co ja to robie?". Widzisz, jak metr dalej próbuje się postawić do pionu jakaś dziewczyna. Jesteś szarmancki, wyciągasz do niej dłoń i pomagasz wstać. Niestety, obcas w szpilce się złamał.. Przepraszasz ochoczo. Myślisz,"skądś cię znam dziewczyno..". "Dobromir, patrz jak chodzisz! Łamago!" - krzyczy dziewczyna. "Marta?" - pytasz. "Marta, Marta. W deszczu się nie biega, to niebezpieczne. Przez Ciebie złamał mi się obcas.. Nic się nie zmieniłeś od czasów gimnazjum!" - mówi już spokojnie dziewczyna. Myślisz, "jak to nie zmieniłem, mam nowe buty Nike-malowany but, fajne ciasne spodnie, ciasną bluzę, fryzurę. Jak to nie zmieniłem, wyglądam zajebiście modnie!" Smutno Ci..
Bo zmiany należy zacząć od wewnątrz..
Tides From Nebula - The Fall of Leviathan
Jest to stołeczny zespół założony w 2008 roku, zajmujący się instrumentalną formą rocka. Nie da się przejść obojętnie wobec takich dźwięków, jest to po prostu grzmot gitarowych burz. Cieszę się, że na coś takiego natrafiłem bo dzięki temu mój grajek zyska nowych kolegów. A sądzę, że to będzie znajomość na dłuższy czas. Utwór pochodzi z nowej płyty wydanej 9 maja 2011 roku, Eartshine. Poprzednia Aura, zapewniła im rozgłos w kręgu muzyki ciężkiej.
Death Cab For Cutie - Monday Morning.
Gitarowe granie wciśnięte w koszyk indierockowców. Łechtające uszy i zmysły kolesie z okolic Waszyngtonu poprzez dźwięk wprawiają kowadełko w ruch, a ślimaka w stan pionu. delikatne, przyjemne, odprężające. Trochę różowe, pachnące marihuaną z "Easy Rider", trochę mało mają oni z tych szalonych marzycieli, poszukiwaczy wolności. Ale coś w tym piszczy. Cieszą się chłopcy nowym longplayem, Codes and keys. Cieszymy się i my, ale trochę mniej.
Slash $ Fergie - Beautiful dangerous.
Bardziej od muzyki podoba mi się wokal Fergie, nie byłem świadom, że ta kobieta może mieć tak rockowe zacięcie. Slash potrzebował tego, Fergie też, wszystkim wyszło na dobre, bo znów zabłysnęli. Teledysk adekwatny do treści i mocy piosenki. Zassysa!
Letters From Silence - Longest Journey Back Home
Letter From Silence to duet stworzony przez Wawrzyńca Dąbrowskiego i Macieja Bąka. Obaj członkowie mają za sobą przeszłość związaną z muzyką, co słychać w ich dojrzałej płycie No Plain Shortcuts. Melancholijne utwory, przekonujący wokal i gitary, te akustyczne jak i elektryczne. To jest coś, co mi się podoba, słucham ich i słucham.. aż mi głupio, bo to jest naprawdę świetne.
Habakuk - Wędrówka z cieniem.
Zespołu nie trzeba przedstawiać, każdy zna Rozczochrany łeb. Jest to cover utworu skomponowanego przez śp. Jacka Kaczmarskiego, bujający, prawdziwy. Cover idealny. Za tekst można pochwalić Kaczmarskiego, ale to jak udało im się przemianować tą pieśń na reggae... wprawiała mnie ta piosenka w pewien trans.. Hipnoza akordeonem. Dobrze, że ten czas mam już za sobą.
Apparat - Black Water
Premiera czwartej płyty zatytułowanej The Devil's Walk zaplanowana jest na 27 września. Mowa oczywiście o nowym albumie niemieckiego wunderkinda, Saschy Ringa. Wydawnictwo promuje singiel Black Water umieszczony w deszczowej chmurze. A wszystkich tych, którzy chcą zobaczyć Niemca na żywo, zapraszamy do Katowic - dnia 27 sierpnia - na festiwal Tauron Nowa Muzyka, gdzie wystąpi ze swoim zespołem.
Sascha Ring jest też autorem własnego oprogramowania do produkcji muzyki w środowisku MAX/MSP, zresztą chętnie przyznaje, że dziś jest bardziej zainteresowany komponowaniem niż projektowaniem beatów. Tę deklarację potwierdza fakt, że w 2007 roku powołał do życia trzyosobowy zespół w celu odgrywania na żywo płyty „Walls”. Obok samego artysty, który obsługuje laptopa, kontrolery i gitarę, w Apparat Live Band udzielają się także pianista Raz Ohara i perkusista Jörg Waehner*.
Apparat - Black Water from David Dean Burkhart on Vimeo.
Balam Acab - Oh, Why
Dwudziestolatek z Pensylwanii - Alec Koone - zaintrygował w zeszłym roku świetną EP-ką, See birds, która za wszelką cenę nie chciała przynależeć tylko do witch house'u. Dzięki temu tytułowa piosenka skumała się z reklamodawcami i podkręcała rzęsy samej Beyonce. Prawdziwy sprawdzian umiejętności jeszcze przed nim. 29 sierpnia ukaże się jego debiut - WANDER/WONDER. Jeśli chodzi o poziom singla, to mówię z przekonaniem: biznes klasa. Pozostaje czekać...
Inc. - Millionaires
Gratuluję braciom Aged, bo już drugi raz z rzędu okupują miejsce w Coctail Party. Po raz kolejny mnie zachwycili. Jak tylko zdobędę pierwszy milion, kupię ich na własność- staną się moim osobistym zespołem. Millionaires - kolejny świetny utwór. Wydawać płytę!!!
Nowhere Nothing - Running Home
Pewnego dnia w Londynie, nikomu nieznany człowiek nagrywa elektronikę w małym pokoiku i wrzuca do sieci jako Being There. Niestety, nikt się specjalnie nie przejmuje tym utworem, więc po kilku tygodniach umiera on śmiercią naturalną - przepraszam - w wyniku zapomnienia. Being There też znika. Kiedy myśleliśmy, że już go nie ma i nie będzie, [on] rzuca w nas poduszką. Poszedł do urzędu stanu cywilnego, zmienił imię i nazwisko - teraz wołamy na niego Nowhere Nothing - i znów wypuścił muzykę do internetu. Lecz tym razem, ktoś się nią zainteresował. Dwóch gości z niszowego bloga, popatrzyło po sobie, mrugając jednoznacznie oczami - to jest to! I... może coś z tego będzie. Przecież nie zawsze trafia się niezły numerek (jakkolwiek to brzmi). Aby być na czasie, pan Nowhere Nothing wziął trochę pomysłów od swego rodaka - Jamesa Blake'a - pomalował swoją introwertyczną świadomością, zapakował w jednostajnie kolorowe pudełko i poszedł płakać.
Radiohead - Staircase, Caribou - Little by Little (remix)
Tak, wiem jestem radiogłowy. Ale odpowiada mi to, co ten zespół popełnił na The King of Limbs. Czekam teraz na wszystkie remix'y tych utworów i podziwiam, co panowie wyczyniają w szóstkę. Tak, na jakiś czas, ich grupę zasilił Clive Deamer, co odbija się lekką czkawką, zupełnie jednak nie pasującą do odczuć, które towarzyszą mi podczas słuchania Radiohead w piwnicy. Tylko Ed'a szkoda....
* materiały ze strony festiwalu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz