piątek, 8 lipca 2011

Wakacje przysłonięte chmurami pt.4


SZTORM


12 kolorowych kredek. Skąd one się tu wzięły? Kolejna zagadka mająca jednak drugorzędne znaczenie wobec problemu jaki mam z Tobą. Nie odzywasz się do mnie, nie patrzysz na mnie, nie czytasz na dobranoc ani nie gotujesz. Kiedyś wszystko było inne.

Pamiętasz jak się poznaliśmy? Oboje studiowaliśmy na tym samym uniwersytecie. Ja poznawałem filozofię, Ty próbowałaś uporać się z psychologią. Już wtedy wydawało mi się, że ta kombinacja nie ma przed sobą jasnej przyszłości, ale Ty myślałaś inaczej. Mówiłaś, że wszystko się ułoży. Najważniejsze jest nasze uczucie. Jeżeli ono nie zgaśnie, my będziemy wzajemnie płonąć. Tak, tak powiedziałaś. To było bardziej w stylu mojego kierunku, ale ktoś skopiował te wszystkie wykłady i przesłał do Twojego umysłu. Skąd wiedziałem, że właśnie Ty? Przecież tego się nie wie. To polega na niezależnym od naszej woli kodzie, który automatycznie aktywuje się po spotkaniu drugiego osobnika o takich samych numerycznych preferencjach. Kody się zgadzały, więc... Później szybkie zaręczyny, jeszcze szybszy ślub, przeprowadzka na stałe do miasta. Bycie na swoim to naprawdę dobre rozwiązanie. Udało mi się znaleźć pracę w radiu. Ty dostałaś się do Tesco. I na co nam były studia? Jako że z natury byliśmy obowiązkowi i pracowici, udało się wspólnie uskładać dość pokaźną liczbę nadgodzin, co w połączeniu z urlopem, które winne jest państwo, dało to ponad półtora miesiąca wolnego. Postanowiliśmy to wykorzystać. Nie mieliśmy jeszcze miesiąca miodowego, więc oboje wspólnie zdecydowaliśmy, że wybierzemy się na dwutygodniowe wakacje

***
  • Dlaczego akurat polskie morze?
  • Przede wszystkim jest taniej, niż za granicą. Hotele, restauracje – w ogóle cała baza turystyczna z pewnością odstają od tej zachodnioeuropejskiej, ale to Ani i mnie nie przeszkadzało. Nie chcieliśmy wydawać zbyt wielu pieniędzy – chodziło właśnie o oszczędzenie jak największej sumy.
  • Jakieś plany?
  • Większe mieszkanie, nowy samochód, wiesz, typowe produkty pierwszej potrzeby dla nowej klasy średniej.
  • No i co dalej?
  • Zdecydowaliśmy, że wybierzemy się do Chałup. Zbysiu górą! Znaleźliśmy fajne i tanie pokoje, i co najważniejsze z widokiem na morze.
  • Byłem kiedyś w Chałupach, Gdzie dokładnie mieszkaliście?
  • Czekaj... Pokoje Gościnne "Krystyna". Tak, teraz sobie przypominam nazwę.
  • Na jakiej ulicy?
  • Chyba Kaperskiej, ale nie jestem w stu procentach pewien tego, co mówię.
  • Nie wiem. Ja mieszkałem na Bosmańskiej. Zresztą, mów co się działo potem.
  • Pierwszy tydzień upłynął nam na obopólnym zachwycie nad pięknem i zapachem Bałtyku. Stary, mam 32 lata i po raz pierwszy w życiu widziałem morze. Ba, polskie, odległe jakieś 300 km od mojego domu.
  • Brak czasu...
  • I chęci. Tak się świetnie złożyło, że urlop przypadł na drugą połowę lipca, a wtedy w Chałupach odbywa się szereg imprez. Popływaliśmy na Pomerance.
  • Co to do cholery jest?
  • Dawna łódź rybacka. Rybacko-turystyczna. Odbywała się wtedy jakaś impreza, coś z kaszubskimi żaglami... sorry, ale moja pamięć jest totalnie wyprana.
  • Nie szkodzi
  • Oj, szkodzi, tylko nie tobie. Każdego dnia, gdzieś tak około drugiej popołudniu szliśmy na plażę.
  • Nudystów?
  • Tak, my nie mamy z tym problemu. A ty?
  • To zależy kto leży obok.
  • Obok leżała Ania. Popołudnie – na plaży, wieczór – na plaży. Zachód i wschód Słońca – gratis. Zanim się obejrzeliśmy, minął pierwszy tydzień.
  • I co dalej?
  • Dalej nie ma już nic.
***

Ósmego dnia obudziłem się wcześnie rano. Zegar wskazywał 7:30. Jeszcze czas. Chciałem się do Ciebie przytulić, ale w tej samej chwili, gdy o tym pomyślałem, zauważyłem, że Ciebie brak. Natychmiast się podniosłem. Siedziałaś na krześle tuż przy drzwiach balkonowych. Idealnie wyprostowana. Turkusowy sweter, czarne dżinsy, ręce położone na kolanach. Stopy bose. Co się stało? - zapytałem, lecz Ty milczałaś. Podszedłem do ciebie, ale Ty ani nie drgnęłaś. Aniu, co jest? Koszmar? Nadal nic. Chciałbym popatrzeć w twoje oczy, ale ich nie widzę. Zgasły. Podnoszę prawą rękę i dotykam Twojej twarzy. Jest zimna, bez wyrazu. Wtem z wnętrza ciała słyszę słowa. Nie mogę ich zrozumieć. Są takie ciche. Przypuszczam, że w innym języku. Nie, tylko ciche. Przybliżam się jeszcze bardziej...

***
  • Autotomia.
  • ...
  • Au – to - to – mia.
  • To powiedziała?
  • Tak.
  • Co to takiego?
  • Na początku byłem przerażony. Nie wiedziałem jak zareagować. Stałem wryty w pokojową podłogę u "Krystyny" i patrzyłem na nią. Na moją Anię. Co to znaczy? - zapytałem. Lecz ona już się nie odezwała. Może to jakaś choroba, może przez tę pomerankę... Autotomia. Nic nie przychodziło mi do głowy. Żaden pomysł, wątek, definicja. Ania się nie poruszała. Nadal wpatrzona była w morze, widoczne z naszego pokoju. Akurat tego dnia, nad Bałtykiem szalał sztorm. W telewizji podawali, że 8 w skali Beauforta.
  • W której telewizji?
  • Superstacja. Pomyślałem, że skoro powiedziała tylko to słowo, to musi ono być naprawdę istotne. Szczęśliwie się złożyło, że wziąłem ze sobą komputer. "Krystyna" miała dostęp do internetu. Przywitałem się z Wujkiem Google, który świętował urodziny jakiegoś hiszpańskiego malarza, i dałem mu zlecenie.
    • Wujku, co to jest autotomia?
    • Oto odpowiedź (0,22s). Autotomia to odruchowe, czynne odrzucenie przez zwierzę części ciała (np. ogona przez jaszczurki), zazwyczaj regenerowanej; reakcja obronna.
  • O kurwa!
  • Po prostu mnie zatkało. Jakie odrzucenie, jaki ogon... Reakcja obronna? Przed kim?
  • Bała się ciebie? Biłeś ją?
  • Co ty gadasz! Nigdy jej nie uderzyłem. Co ciekawe, do tego czasu ani razu się nie pokłóciliśmy. Byliśmy wręcz wzorowym przykładem małżeństwa idealnego, rozumiejącego się bez słów. Lecz wtedy ktoś pomieszał nam języki.
***

Miałem znajomego doktora. Poprosiłem go, by Cię zbadał. Gdy wszedł do pokoju i zobaczył co się z Tobą stało, bardzo się przestraszył. To prawdopodobnie głęboka depresja. Jej stan świadomości jest zupełnie odmienny od tego, co widzisz. Bardzo cierpi. Nie wiem kto mógł ją tak bardzo zranić. Ja też nie wiedziałem. Lub nie chciałem tego wiedzieć.

***

Dzień dziewiąty. Nad Bałtykiem silny sztorm. Wielkie fale z gęstą pianą uderzają o płaski brzeg. Lekkie konstrukcje ulegają zniszczeniu. Grzbiety fal zaczynają się zawijać. Powiedziałaś dziś nowe słowo. Właściwie to dwa nowe słowa.

***
  • Absens Carens.
  • Znowu nic nie rozumiem.
  • Absens carens, to z łaciny. Nieobecny traci, nieobecny sam sobie szkodzi.
***

Zaryzykowałem. Aniu, popatrz na to, co nas łączyło i, bardzo w to wierzę, nadal łączy. Przypomnij sobie te wszystkie piękne chwile, razem spędzone. Uśmiechy, smutki i przygody z naszym udziałem. Proszę, bądź znów sobą! Czy to moja wina? Jeśli tak, postaram się to naprawić. Ale nie rań mnie w ten sposób. Ta strzała zatruta jest ciszą.

***
  • I?
  • Nic.
***

Dzień dziesiąty. Bardzo silny sztorm. Powierzchnia morza jest biała, widoczność ograniczona. Drzewa są wyrywane z korzeniami. Jestem wyczerpany. W twoim obrazie zaszła zmiana - istotna. Zniknęły Twoje nogi. Mam pełno siniaków. To z powodu uszczypnięć. Niestety, nadal śnię. Nie mogę się obudzić. Czemu ten budzik nie dzwoni?. Dlaczego nikt nie chce się ze mną skontaktować? Niech zadzwoni telefon! Nic z tych rzeczy. Kolejne słowo. Znów zaczynające się na "A".

***
  • Aberracja. Pozorne odchylenie położenia obserwowanego ciała niebieskiego od jego położenia rzeczywistego, spowodowanego ruchem Ziemi.
  • To jakaś łamigłówka, czy co?
  • Starałem się znaleźć jakiś trop. Aberracja, autotomia, absens carens. Co je łączy?
  • Hmmm... Nie wiem, zawsze byłem noga w tego typu łamigłówkach.
  • Od tej łamigłówki zależało życie Ani i moje.
***

Dzień jedenasty. Gwałtowny sztorm. Nadzwyczaj wielkie fale. Znaczna część konstrukcji zniszczona. Nie ma już nóg, tułowia i rąk. Chciałem powiedzieć, że śmiesznie wyglądasz, ale nie przeszło mi to przez usta. Widzę tylko Twoją głowę. Wydawało mi się, że się dziś uśmiechnęłaś. Zapaliłem papierosa. Policzyłem je wszystkie, po czym wziąłem z samego środka. Te środkowe smakują najlepiej. Jeśli nic się zmieni, to prawdopodobnie jutro Cię już nie będzie. Czyli to są ostatnie godziny naszego wspólnego życia. Jeszcze tylko przez 13 godzin oddychamy tym samym powietrzem. Pochylam się i kieruje usta w Twoją stronę. Mam zamiar Cię odczarować. Abrakadabra! To nie ta bajka. Powiedziałaś: Arneb. Sprawdziłem. To najjaśniejsza gwiazda w gwiazdozbiorze Zająca. Nadolbrzym. Odległa od Układu Słonecznego o około 950 lat świetlnych. To tam teraz jesteś?

Dzień dwunasty. Huragan. Olbrzymie fale. Powietrze pełne piany i bryzgów. Morze całkowicie białe pokryte bryzgami. Widzialność bardzo ograniczona. Całkowite zniszczenie konstrukcji. A... Alfa. Początek. Zostały po Tobie tylko ubrania. Wzięłaś ze sobą zapach, wspomnienia, chwile. Początek. Tak, tylko dla kogo? Dla nas obu.

***
  • I tak po prostu zniknęła?
  • Tak.
  • Bajki mi tu opowiadasz. Najpierw dziwne zachowanie, później jakieś tajemniczo brzmiące słowa, brak poszczególnych części ciała. I co... wyparowała? Przecież to jest nie – mo – żli – we!!!
  • Stary, mówię tylko jak było. Ani nie ma. Tego dnia nie było jej w pokoju. Na krześle, na którym siedziała leżały ubrania – te, które miała na sobie, od chwili gdy TO się zaczęło. Na wszelki wypadek zawiadomiłem policję, ale sam widzisz. Mija ponad rok, a oni nic nie znaleźli.
  • Może rzeczywiście jest tam....
  • Na Arnebie? Też mam taką nadzieję.
***

Dzień trzynasty. Nad Polską umocnił się wyż, którego centrum znajduje się nad Danią. Pogoda znacznie się poprawiła. Nad Bałtykiem cisza. 0 w skali Beauforta.

***
  • Czego słuchasz?
  • Muzyki.
  • Tyle to ja wiem. Ale czego dokładnie. Wykonawca, tytuł – to chcę wiedzieć.
  • Czy ty Aniu musisz wszystko wiedzieć?
  • Nie, ale to bym chciała.
  • Animal Collective – Visiting Friends
  • Dziękuję.
  • Znasz?
  • Nie, ale podoba mi się nazwa. Animal Collective. Ja lubię wszystkie słowa, które zaczynają się na literę "a".
  • Dlaczego?
  • Bo a oznacza początek. Początek wszystkiego. Pozostałe litery zawsze były o to zazdrosne.
***

Na niebie ciągły ruch. Teleskop Hubble'a zarejestrował wybuch supernowej. Spektakl miał miejsce w konstelacji Zająca. NASA poinformowała, że Ziemianie nie muszą się martwić, gdyż gwiazda ta znajdowała się daleko od Ziemi.

***
  • Dzięki, ze przyszedłeś.
  • Jestem twoim przyjacielem. Zawsze możesz na mnie liczyć. Co zamierzasz?
  • Wybieram się do Portugalii. Tak, szefostwo mnie tam wysyła, bym przygotował reportaż o mieście Abrantes.
  • Nie znam. Jest tam coś ciekawego?
  • Jeszcze nie wiem. Spytam dziś Wujka. On wie wszystko.
  • Wiadomo.
  • A ty? Jakie plany?
  • Wraz z żoną jedziemy na wakacje.
  • O! Wybierzcie się do Chałup.
  • No nie wiem. Po tym co usłyszałem. A propos – jaki jest morał tej historii?
  • Morał?
  • Z reguły każde opowiadanie ma jakiś morał. Nie zawsze dobry, ale...
  • Pomyliło ci się z bajką.
  • No powiedz.
  • Morał? Morał tej historii jest taki: jeśli wybierasz się na wakacje do Chałup, to pamiętaj: TYLKO NA TYDZIEŃ.

    Brak komentarzy:

    Prześlij komentarz