Klimt - Agape
Polskie Radio SA
2011
"Jeszcze raz, jeszcze dziś..." Śpiewali wrześniowi kombatanci szkolni, dźwigając swe ciężkie tenisówki w worku na obuwie z nadrukiem Spiderman, bądź Ben 10. I to z jaką dumą nosi taki bezwzględny dzieciaczek worek na buty. A gdyby tak, a czemu nie..
Polskie Radio SA
2011
"Jeszcze raz, jeszcze dziś..." Śpiewali wrześniowi kombatanci szkolni, dźwigając swe ciężkie tenisówki w worku na obuwie z nadrukiem Spiderman, bądź Ben 10. I to z jaką dumą nosi taki bezwzględny dzieciaczek worek na buty. A gdyby tak, a czemu nie..
Właściwie czemu nie ma podkoszulków, piórników, kredek, plecaków, butów i innych cudów wianków z nadrukiem z serii Dragon Ball? Nie żartuję, ubolewam nad tym niesamowicie.. Wybaczcie, są dostępne t-shirty z podobiznami bohaterów sławnej mangi, ale za 160zł!!!!!!!!!!!!!!! Oooo, to nie jest zabawne.. Przecież tyle dzieciaków biegało po podwórku imitując falę uderzeniową oraz krzycząc w niebo głosy w celu kumulacji większej energii. Doskonale to pamiętam, sam tak robiłem. Biłem się z bratem i by zachować bajkową rzeczywistość musiałem przegrywać, gdyż ja byłem Tronkiem, a brat Songo. No cóż, fajnie było.
Wpływało to na wyobraźnię niesamowicie. No bo wyobraźcie sobie, jesteście mega-szybcy, mega-silni, ale to silni przez duże "S". Możecie latać i do tego macie ekscentrycznego, starszego, ale nadal w formie mistrza sztuk walki. Skądś to znacie?
Znamy! (odpowiedzą wszyscy chórem).
Jaki wyrośnie z tego placek? To nie będzie szarlotka.Wyrośnie z tego Songo albo Kapitan Bomba.Podoba mi się świat kreskówek bo jest on niczym nie ograniczony. Nawet wyobraźnia twórcy nie stanowi tutaj granicy, gdyż ona też jej nie ma.
Patrzę sobie na mój telefon i po 30 sekundach dostrzegam jak delikatnie drga.. Ale na ekranie nic się nie wyświetla więc to nie połączenie.. Teraz już się trzęsie, podskakuje, z miejsca gdzie był przycisk moderujący głośność wysuwa się małe elektroniczne ramię, z przycisków funkcyjnych wyskakują nogi, a z otworu, który jeszcze przed chwilą służył mi jako aparat formuje się mechaniczna głowa połyskująca megapikselami. Dotykowy korpus zamienił się w szklisty pancerz, a osłona na baterie w twardą "klatę". Ze wstydem powiem, że krzyczeć zacząłem, no ale kto by tego nie zrobił. Patrzy na mnie ten.. to coś swoimi matrycowymi oczyma, ewidentnie mnie ocenia, mierzy swoje szanse? Nie spuszczając z niego oczu, uknułem niecny plan w głowie. Wywrócę się do tyłu na fotelu, zrobię fikołka i gibkim doskokiem pochwycę encyklopedię PWN (wreszcie się przyda) cisnę w dziwoląga i giń bestio! Znakomity plan! No dobra, to chyba czas ale czemu się on tak na mnie dalej gapi.. Bach, fuk, sruuu... Nie przewidziałem, zapomniałem, że za moimi plecami stoi stół, rypłem w niego niemiłosiernie plecami, kręgosłup mi zatrzeszczał złowieszczo.. Leżę, klnę, sapie i wkurzony powoli podnoszę się ogarniając sytuacje. Widzę - telefon wyprostowany w lekko przykucniętej pozycji, patrzy, matryca mu świruje. Czuję się niewygodnie gdy ktoś mnie tak świdruje. Gdy tak się czaimy jak dwa kocury, w głowie przelatują mi myśli odważne, głupie, amerykańskie*, dyplomatyczne, nienawistne, no i przyznam się tchórzliwe.. Mało sarmackie, ale skutecznie bezpieczne. Zastanawiam się (kurcze, to wszystko trwa wiecznie) czy zdążę pochwycić encyklopedię i ubić przybysza jak muchę. Czy może stanąć do walki wręcz.. O kurka, ruszył się! Przestąpił na drugą nogę, to dziwne nogi mechaniczne chyba się nie męczą.. Sikać mi się chce, dobrze, że nikt mnie nie rozśmiesza bo byłby zonk. Oddychaj, oddychaj.. Ciekawe czy oni też muszą chodzić do łazienki? Krótka konsternacja...
Wstaje, ostatnie pogardliwe spojrzenie na robocika i spokojnie kieruję się w stronę drzwi, nawet się nie obracam.. Wychodzę stąd. Zamykam za sobą drzwi, spieprzam..
Klimt grzeczny, bogobojny, skromny, schludny, miły, cierpliwy, usłuchny, roztropny. Klimt czysty krystalicznie, ładny, solowy, melodyjny, dziwny, nie dla wszystkich, wzbudza zakłopotanie, zawstydza, gani, niszczy, brzydzi się, ponad wszystkimi. Klimt instrumentalny. Klimt szlachetny. Klimt gitarowy, cichy ledwie słyszalny, ledwie zrozumiały wokal. Klimt - Antoni Budziński. Klimt jest mega, mega ciekawy. Jeżeli ktoś twierdzi, że jest inaczej... No to co.
Od razu napisze, że to jest świetne! Czuję się niesamowicie zrelaksowany, błogi, lekki. Zazdroszczę tylko ptakom, są one maksymalnie wolne. Nic ich nie ogranicza, chciałbym latać.. Taki jest utwór Latanie. Jeśli ktoś jest chory, to oczywiście leczy się. Jeżeli ktoś spragniony jest, pije pepsi albo piwo. Jeżeli jesteś samotny, otwórz się, poszukaj przyjaciela. Jeśli masz wszystko, a wydaje Ci się, że nie masz nic - odejdź na chwilę na bok, popatrz na wszystko z innej perspektywy. Jeśli wszyscy cię zdradzili, odwróć się i załóż słuchawki, muzyka nigdy cię nie zdradzi. W razie gdybyśmy się już nigdy nie spotkali.
Ostatnimi czasy mam słabość do zespołów prezentujących się głównie instrumentalnie. Pożegnanie, nie wiem do czego odnosi się ten utwór, ale gdybym go usłyszał na jakiejś smutnej uroczystości to ciężko by było.
Kiedyś będziesz przenosić góry chłopcze, słuchając tej piosenki to na pewno. Podoba mi się to rosnące napięcie, tą dźwigające się do góry energie i ostrość gitary. Podoba mi się ta perkusyjność talerzami, te zawirowania klawiszami.. Podniosłem szklankę do ust słuchając tej piosenki, wiec przekaz działa.
Ale już przy Duszy Jordana, można się zatracić. Wątpię czy jest możliwość uratowania jej, przepadła gdzieś w pomiędzy partiami pianina Budzińskiego. Najpiękniejszy utwór płyty Agape.
Skończę właśnie na tym, nie chcę Wam pokazywać całej zawartości pudełka z czekoladkami. Posłuchacie, zobaczycie jakie smakują Wam najbardziej.
Antoni Budziński to nie tylko Klimt; występuje jeszcze w zespole Saluminesia na pozycji gitarzysty. Karierę zaczął wraz z utworem Ennui na składance Sleep Well III. Działo się to w maju 2007 roku. W rok później, w marcu wydał swój pierwszy długograjec, Jesienne odcienie melancholii. A wspomniane wyżej piosenki pochodzą z płyty premierowanej 2 lutego 2011- Agape.
Czymżesz jest me mało profesjonalne zdanie do wysokich butów tego artysty. Wszelkie metafory wydają mi się nietrafne i nie w pełni oddające co właśnie staramy się zjeść przez słuchawki. Mogę użyć pewnego kulinarnego stwierdzenia.
Gdyby Budziński był kucharzem i upiekł bułeczki to powiedziałbym tak:
Wspaniała chrupkość, idealna temperatura (jeszcze ciepłe), mięciutkie wypieczone wnętrze. Smakuje!
Powiem tak, i powinno w zupełności wystarczyć by potencjalnie kogoś zaciekawić, a artyście połechtać dumę. Podoba mi się.
Ocena: 8/10
Pozdrawiam, Nataniel Rozental.
*odważne ale głupie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz