sobota, 27 sierpnia 2011

Wakacje przysłonięte chmurami pt. 9



Sąś my


Nikt nie spodziewał się po ostatnim tygodniu wakacji tego, zwłaszcza po prawie 2 miesięcznej fali pogody z nad W.Brytanii. Jest gorąco.. Ba, jest zajebiście gorąco. I tutaj ujawnia się nasza natura wszędobylskiego narzekalstwa. Zimno-źle. Gorąco-źle. Umiarkowanie ciepło-źle. Wietrznie-źle. Deszczowo-źle. źle, źle, źle, źle.. Ale są pewni szczęśliwcy dla, których każda pogoda jest dobra na wypicie "Kormorana". Chłopaki z Fredek przybywają nad morze, Rowy witają ich przepięknym sztormem i informacją, że niedaleko stąd pojawił się wieloryb.



Cóż to było za podniecenie jakie czuli nasi bohaterowie gdy wysiedli z autobusu PKS Słupsk, kursującego do tej nadmorskiej rybacko-turystycznej miejscowości. Pod osłoną granatowego, popołudniowego nieba przemierzali z ogromnymi plecaczorami główną ulicę, która jak się później okazało biegła równolegle do deptaku, krupówek Rowów (był to nie lada spór w jaki Edward wdał się ze Zdzisławem i innymi). Mijając małe domki letniskowe, małe hotele, pola campingowe Edward zapałał chęcią zatrzymania się w nich.. W sumie ich pole namiotowe było odległe o 3 km od miejsca w którym wysiedli z ekskluzywnego środka komunikacji miasta Słupsk.
-Chłopaki, ja już nie dam rady.. Kto wymyślił żeby wysiąść na tamtym przystanku, no pytam się kto?!
Zdzich uśmiechnął się szyderczo do siebie i powiedział:
- Mi się całkiem dobrze idzie, poza tym jeszcze nie daleko.
Lecz Edward w swej upartości i wrodzonej chęci postawiania na swoim wbiegł nagle do ośrodka składającego się z domków letniskowych, z nadzieją. - Może nie będzie tak drogo, pieprze idę zobaczyć..-
Zawiedziony była zawiedziona jego mina gdy wracał.
-Za osobę 120 zł.. Za takie badziewie, niech się wypchają. My mamy noc za 5 zł!
Śmiejąc się przez całą drogę z nadzieji Edwarda, w końcu docierają wyczerpani po 13 godzinnej podróży pociągiem z 2 przesiadkami do centrum miejscowości.
-Ale kramów, zupełnie jak na odpuście w Fredkach.- słusznie zauważył Staszek, skwitowując to szyderczym śmiechem.
Ale chłopaków z Fredek zbytnio to nie interesowało, chcieli tylko dotrzeć do pola namiotowego, rozbić namiot i spokojnie odetchnać powietrzem "sąś my". Skoncentrowani na mapie Rowów jaka widniała obok jednego z kramów, wyszukiwali miejsca gdzie mają rozbić swoje dwa namioty. Złapali jako taką orientacje i ruszyli szeroką brukowaną "kocimi łbami ulicą", mijali jakiś mały staw, salon gier(gdzie nie omieszkali się zatrzymać i spróbować sil w "cyber guya"). Idą, idą i doszli do końca ulicy, skrzyżowanie w lewo, w prawo ale nigdzie nie widać szyldu ich campingu. Wracają z powrotem. Zdzich wpadł na pewien pomysł.
- Tam jest bibliotek, pójdę zapytać.- I poszedł.
Wrócił po minucie z triumfalnym okrzykiem. -Wszystko wiem! Musimy dojść do kościoła, potem w prawo i po 100 metrach jest nasza "Wagabunda"!
-No nareszcie, już myślałem, że mnie szlak trafi. - rzekł ochoczo Janek.
Powłócząc nogami od zmęczenia, ciężaru plecaków (Edward również od ciężaru piwa, ale to chyba najmniej mu przeszkadzało) ruszyli w stronę "Wagabundy". Pierwsze wrażenie było bardzo pozytywne, zielona trawka, duży dom służący jako recepcja, łaźnia oraz miejsce spoczynku właścicieli. Przywitał ich młody, wysoki, dobrze zbudowany chłopak, który od razu dostał przydomek. A nazwał go Janek, szeptając na jego widok - On wygląda jak Jarpen!- Po przyjrzeniu się bliżej, faktycznie ów osobnik, wyglądał jak bohater z kultowego serialu młodzieżowego "Tajemnica sagali".
Jarpen zaprosił uprzejmym gestem do stolika, by omówić szczegóły pobytu na polu namiotowym.
- Poproszę dowód osobisty każdego z Was, by Was zameldować.- Wszyscy wyciągneli dowody tożsamości, a tajemniczy Jarpen zniknął w domu, odsłaniając kawałek barddzo gustownie urządzonego przedpokoju, co zauważył Zdzich. Chłopaki z Fredek oddali sie przyjemności porównywania chłopaka do Jarpena, co ich bardzo bawiło.
- A jego sokoli nos, niczym haczyk na ryby. - rzucał Zdzich. O dziwo, bo nie wiele mu brakowało do podobnego stanu.
Drzwi się otworzyły wychodzi Jarpen z dowodami. Śmiechy ucichły i nastała uprzejma powaga.
- No wiec tak chłopaki, zasady są następujące:
*cisza nocna od godziny 22, oczywiście nikt Wam nie narzuca kiedy wracać możecie ale należy jej przestrzegać tutaj na polu.
* jest tutaj schowek, możecie w nim schować jakieś cennniejsze rzeczy.
- Mamy gitarę to może odrazu ją tam schowamy?- spytał Janek.
*ciepła woda w łazienkach jest dostępna od 6 do 12 i od 18 do 22.
-Poza tym jeszcze - ciągnął dalej.
* dbamy o czystość wokół swego namiotu, tam są kosze na śmieci. -wskazał palcem na stojące kontenery pod świerkami obok bramy wjazdowej.
-Czy wszystko jasne, panowie?- zapytał.
Chórem rzekli Chłopaki z Fredek, - Tak, wszystko.
- I teraz sprawa płatności. Płacicie z góry czy każdy osobno za siebie?- przebiegle zapytał sobowtór Jarpena.
A Edward miał inną myśl. - Czy można zapłacić za 3 dni pobytu, a potem jeszcze go przedłużyć o kolejne?
- Tak, tak. Jak najbardziej, tylko pamiętajcie żeby zrobić to do 14 godziny owego dnia. I tak, za 4 osoby, na 3 dni wyjdzie 90 zł.
-To ja zapłacę!- wtrącił szybko Zdzich.
I tak wszystko zostało uregulowane, zatwierdzone i zaklepane.

Jarpen zaprowadził chłopaków na miejsce gdzie mogą rozbić namioty i pożyczył im udanego pobytu.
A Chłopaki z Fredek, zrzuciwszy plecaki radośnie zawołali - SĄŚ MY!-

CDN.


Niestety przygoda jeszcze nie doczekała się miarodajnego rozwinięcia, aczkolwiek myślę, że co po niektórych zaciekawiła na tyle by poczekać do następnych Wakacji przysłoniętych chmurami .

A tymczasem, delektujcie się rajskimi temperaturami i uważajcie nad wodą.

Do następnych wakacji!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz