niedziela, 20 lutego 2011

Cut Copy - Zonoscope


Cut Copy - Zonoscope
Modular Recordings 2011

Jeśli ktoś ma ochotę to może potańczyć.

Maksymalna ocena dla kolesi z Cut Copy za artwork najnowszego albumu, do którego wykorzystano pracę japońskiego artysty Tsunehisa Kimury. Niecałe trzy lata po wydaniu zabójczo przebojowego i równego dzieła jakim bez wątpienia było In Ghost Colours, synthpopowe trio z Melbourne powraca z "zupełnie innym światem". Czy aby na pewno? Rewolucji szukajcie w krajach Bliskiego Wschodu, nie na Zonoscope. Płyta była rejestrowana w jednym z magazynów w przemysłowej dzielnicy Melbourne. Podobno nie mieli dostępu do internetu... Zresztą to nieważne. Skupmy się na treści.

Album otwiera świetne Need You Know, które powoli gromadzi w sobie klubową energię, po czym uwalnia ją w ekspresyjnym refrenie. Czyli co? Po bożemu, tak jak powinno być. Znane już kilka miesięcy wcześniej Take Me Over z nieco wydłużoną pierwszą zwrotką, i z wiadomą linią basu, którego pochodzenia nie będę tu przytaczał, gdyż powołują się na niego wszyscy - mówiąc kolokwialnie - dupy nie urywa. Podobnie z Where I'm Going, gdzie setka dodatków w tle, zamiast słuchacza intrygować, irytuje. Trochę lepiej jest w następnym utworze Pharaoh's and Pyramids, gdzie końcówka niebezpiecznie przypomina jeden z ich największych hitów - Hearts on fire. Ale jako całość brzmi doprawdy świetnie. Znane m.in. z koncertu w Polsce, Blink and You'll miss the revolution, to ponad czterominutowa piosenka, przy której da się jeszcze pokiwać głową i potupać nóżką. Ale to, co się dzieje później ... nuda. Sun Gold - prawie 16-minutowa, siermiężna próba wyjścia poza schemat krótkich i przebojowych hook'ów, w oparach i pocie zmęczenia nawiązująca do dokonań Jamesa Murphy'ego. Nie zachwyca także Alisa czy instrumentalny "przerywnik" Strange Nostalgia for The Future. Za dużo electro, za mało popu. Jedyny plus za brzmienie albumu, który za sprawą Bena Allena, brzmi jak najprawdziwszy longplay nagrany w drugiej dekadzie XXI wieku, czyli znakomicie (co nie zawsze jest oczywiste; chyba że mamy do czynienia z zamierzonym efektem estetycznym, mającym wywoływać u słuchacza określone wrażenie i emocje).

W zasadzie to zapowiadany przez Withforda i spółkę "nowy, inny świat" jest tu dostrzegalny. Ale czy aby na pewno jest to krok w dobrym kierunku? Dlaczego zamiast progresu, jest regres i uczucie znużenia u słuchacza? Cut Copy jest od zabawy; ma człowieka "znieść" z parkietu lub przynajmniej porządnie wybujać. Niestety, na Zonoscope tego "czegoś" nie ma.

By nie zakończyć w tak pesymistyczny sposób, dobra informacja dla wszystkich spragnionych Cut Copy w wersji live. Grupa wystąpi na tegorocznym Open'erze, jako jedna z głównych gwiazd 10. edycji tego festiwalu. Może tam nie zawiodą...

Ocena: +6/10

P.S. Wracając jeszcze do oprawy graficznej nowej płyty Australijczyków, Kimura popełnił w przeszłości także inny projekt dla zespołu z Antypodów. Wydany w 1984 roku Red Sails in The Sunset grupy Midnight Oil, jest znacznie ciekawszym albumem od Zonoscope. Koniecznie go sprawdźcie!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz