niedziela, 20 lutego 2011

White Lies - Ritual


White Lies - Ritual
Fiction Recorda 2011

Ci mało przystojni "kłamcy" prawdopodobnie kierują się w życiu dziecinną zasadą: jeśli kłamać to do końca.

Okłamali nas przy pierwszym singlu najnowszej płyty "Ritual", gdy przyłożyli nam prosto w nos mega-hiper energetycznym kawałem surowej prozy rocka. Kłamią na potęgę. Oszukują mówiąc, że są tylko weekendowym zespołem. Oszukują mówiąc, że nadają się tylko na prowincjonalne festiwale. Ich muzyka jest jak dźwiękowa dżuma, każdy kto jej posłucha zarazi się i kłamie. Kłamliwie mówi, że ta płyta jest świetna. Oczy przysłonięte białą mgłą, niewinne kłamstewka, które się piętrzą i zyskują platynę. To kiepski fundament do wieloletniej kariery, ale wystarczający. Korporację stoją na kłamstwie. Imperia stały. Tuzy sportowi kłamali. Kościół kłamie. A najbardziej kłamie mój pies, który z psychozą wielbi ziemniaki, wynosząc je z szafek, worków, piwnic i koszów.. Z rozkazującym szczekaniem, każe Ci go rzucać jak najmocniej, najdalej. Węszy, szuka, łazi po nie chwiejach, aż w końcu ja znudzony odchodzę. Ten wykorzystując okazje, że nie patrzę przynosi sobie kolejnego ziemniaki i wciska mi kit, że to ten sam. Benek, wszem i wobec ogłaszam Cię oszukicielem. (to nie imię na cześć głowy kościoła). Następnym wielkim kłamcą jest pani z sekretariatu szanującej się uczelni, która na każde zadawane pytanie odpowiadała po długim namyśle.. "nie wiem". Ale boli mnie to, że White Lies miało być kosmiczną płytą wypełnioną hitami. A tu co, każdy utwór to nadaje się na wieczór literacki w Trelovsky Caffe. Mroczny, przy świecach, w akompaniamencie tylko gitary basowej. Tomik prozy. 10 wierszy.

Pod tym względem ta płyta jest znakomita. Przytłacza swoim zwierciadłem rzeczywistości, nie kłamie. Bluzga prawdą w depresyjnych wersach. Muzyka jest dziwna, nie trafia do mnie, może poza dwoma wyjątkami, "Strangers" i nieziemskim "Bigger than us". W innych jest za dużo elektroniki, za dużo czegoś innego, za mało ich samych. Nie to co pierwsza płyta, ale to już bajka na inną wieczorynkę.

White Lies to:
Harry McVeigh - śpiew, gitara rytmiczna, keyboard.
Charles Cave - gitara basowa, wokal wspierający.
Jack Lawrence-Brown - perkusja.

Po "To Lose My Life..." jestem tylko lekko zawiedziony "Ritual" pod względem muzycznym , ale teksty trzymają Cię na muszce, więc umysł wysoko wznosi ręce.

Ocena: +5/10



Pozdrawiam, Nataniel.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz