sobota, 29 września 2012

Universe Seed - Perfect Machines.




Jak byłem młody to zbierałem znaczki, z fascynacją kosiłem trawnik i oglądałem Dragon Balla. Gdy byłem nastolatkiem, z niebezpieczną lubością zagrywałem się w Duke Nuken, Wolfenstein 3D oraz Herettic. Z pasją skakałem w najlepszą grę ze sportów zimowych, Deluxe Ski Jump. Potem dojrzałem, przeczytałem J.K. Rowling, Zafona, Mastertona, Prattcheta.
A gdy już dorosłem i miałem to 18 lat, sprzedałem kolekcję znaczków, zakopałem strój Songa, spaliłem różdżkę, zapomniałem o Davidzie Martinie, przestałem się bać Brązowego Jenkina i zobaczyłem niewidocznych akademickich.
Kupiłem samochód i ścigałem się w nielegalnych wyścigach do 90KM. Przez to uzależniłem się od adrenaliny, chciałem więcej, mocniej, szybciej.
Upadłem na dno..
Upodlony nihilista, żebrak emocji.. Kiedyś sam nią był, emocjonując innych.
Bez perspektyw, skrzepnięta krew od zepsutej duszy truła organizm, już ledwie funkcjonujący..
Diabeł czy niebo, w tej walce byłem tylko stawką..
Pasowało mi to, obojętność jest lżejsza do zniesienia. Gdy się przeciwstawiasz, cierpisz. Nie miałem motywacji by wstać i samemu o siebie zawalczyć, zgubiłem wszystko po krętej, mrocznej drodze mego za mocno przeżytego życia..

Błąkam się po zapyziałej norze, rzucam się o ścianę by poruszyć muł, który zalega w moich żyłach.. Mdleję...

Mam sen, majakę.. Wracam do przeszłości, w dniu 18 urodzin, gdy pozbywałem się wszystkich atrybutów wcześniejszych lat.. Widzę siebie z boku, obserwuję jak wypakowuję rzeczy z plecaka. Są książki, różdżka, strój Songa, gry, cień anioła.. Doskonale pamiętam ten czas, gdy się ich pozbyłem. Przyglądam się chwilę tym wszystkim rzeczą i od nowa je wkładam do plecaka. Niczego nie zostawiłem. Za sprzedane znaczki kupuję odtwarzacz mp3.

Ocknąłem się. Z bólem głowy i całego ciała, ale coś się zmieniło.. Czuję jak pulsują mi skronie, szyja, ręce. To krew..
Zmieniłem się, sam toczę walkę o siebie. Ale dalej boję się Brązowego Jenkina i ubieram strój Songa..Teraz wiem, że to całe życie kształtuje człowieka i ciężko się tego wyrzec ot tak.. 

                                                                               ***

Po nudnym wstępie, czas na coś zdecydowanie przyjemnego i żywego, a przede wszystkim prawdziwego jak diabli.

Universe Seed, to młody zespół założony w 2008 roku, przez dwóch chłopaków -
Pawła Golińskiego(gitara) i Tomasza Veill'a(gitara/wokal). Po krótkim czasie dołączyli do nich - Paweł Leszczyński(perkusja) i Piotr Niewadzi(gitara basowa). W 2011 ukazało się ich 4 utworowe demo "Perfect Machines", 20 minut ostrego, mocnego grania.

 Patrząc na chłopaków, można sobie pomyslęć, że wyglądają za grzecznie na granie rocka...


Jednak to ulotny czar i magiczna sztuczka, bo po roztworzeniu dema zostajemy zdzielenie prosto w nos ostrą gitarówką. A to dopiero początek "mordobicia"..

"Lord of the Flies", buntowniczy utwór w stylu nie! nie zgadzam się!. Uwielbiam to gdy czuję do samych kości energię słuchanej muzyki. Przy mocnym, jakby lekko zmęczonym, dreszczącym wokalu, wyrzucającym z siebie pełen pretensji pozew - trudno nie pomyśleć, że śpiewa o tym kim są ludzie dla ludzi.

"Ghost", instrumentalne medium do świata poza ziemskiego. Niesłychanie przypadł mi do gustu ten utwór, spełnia wszystkie moje zachcianki, jest jak kostka cukru do porannej kawy - nic mi więcej nie potrzeba. Delikatny i spokojny niespełna półtorej minutowy wstęp, nabiera na chwilę rozpędu by znowu zwolnić.. To nie monotonia, to esensja napięcia bo po chwili rzucają się do mocnego grania. Melodyjnie i z pomysłem.

"The Red Dusgust", wita nas perkusją, potem dochodzi gitara i bas, wszystko w jednym tempie, przyłącza się wokal, który coraz bardziej się złości. Udziela się to innym instrumentom i refren jest erupcją wściekłości.

Life is cheap
Life is weak
Life's a thief
You need to get used to it
.

Nie sądzę by się mylili, czasami życie naprawdę sprawia, że czujemy niesmak..

"Parasites", główną rolę w tym spektaklu gra gitara elektryczna, szalone riffy w akompaniamencie spójnego tekstu przybliżają nas do zrozumienia jakimi ścieżkami chadzają członkowie Universe Seed, nie jest to na pewno droga na skróty.


Co tu dużo mówić, nie jest to bajka, ani żadna baśń, nie jest to nawet kreskówka czy komiks..  Jest to porządny Rock n Roll! Universe Seed już dawno wytarło mleko spod swego nosa post punkiem i grungem. Jest to zespół, który w ostatnim czasie najbardziej zaczepił mi się w głowie przez ten "legendarny" wokal nasuwający na myśl najlepsze lata amerykańskiej sceny alternatywnej i gitarowy hałas tej epoce towarzyszący. 

Podsumowując: Jeśli nic ich nie zje i nie ukradnie, to jestem prawie pewien, że ten zespół da sobie radę w przyszłości.


Posłuchać trzeba, kto nie słuchał ten trąba!




Ocena: 7/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz