sobota, 27 października 2012

SKRUCHA



Dead Can Dance - Anastasis
PIAS Rec.
2012

SIEDEM GRZECHÓW GŁÓWNYCH:

1. PYCHA - wcale nie słuchałem dobrej muzyki, skoro dopiero teraz, w momencie ukazania się Anastasis, dotarło do mnie, że Dead Can Dance to znakomity zespół. Taki ze mnie znawca... Czasami warto spojrzeć nieco dalej niż na czubek swego nosa.

2. CHCIWOŚĆ - tak, jestem chciwy... i zachłanny, więc mam podwójne LP Anastasis

3. NIECZYSTOŚĆ - to nie grzech kochać się przy Children of the Sun

4. ZAZDROŚĆ - zazdroszczę pewnej osobie światłości wyboru, którego dokonała wiele lat temu, stawiając wszystko na Spleen and Ideal

5. NIEUMIARKOWANIE W JEDZENIU I PICIU - nie jestem w stanie policzyć butelek przeróżnych płynów, przede wszystkim tych, co mieszają kolory realnego(?) świata, a które opróżniłem słuchając i delektując się smakiem Anastasis.

6. GNIEW - jestem wściekły na siebie za punkt numer siedem (poniżej), za niesłuchanie ludzi i muzyki tak, jak na to zasługują.

7. LENISTWO - ile jeszcze dźwięków nieodkrytych przez moje lenistwo i marnowanie czasu na pierdoły oraz intelektualne bumelkowanie?

W końcu musiałem to zrobić. Nie było sensu zwlekać. Zostałem zapędzony w ślepą uliczkę, w którą sukcesywnie prowadziła mnie pewna osoba. Pamiętam, że nie lubiłem wieczorów spędzanych przy sztucznym świetle i na rozwiązywaniu łamigłówek zadanych przez samozwańczą przedstawicielkę Królowej Nauk, podczas gdy z sąsiedniego pokoju wydobywały się dźwięki przypominające dalekowschodnie ceremonie pogrzebowe. Mój błąd. Żałuję...

OCENA: +7/10

wtorek, 23 października 2012

Cinemon - Three Days EP





Słuchając muzyki, można robić jednocześnie wiele rzeczy, np. sprzątać, obierać ziemniaki, gotować obiad, odrabiać lekcje, pracować różnorako lub po prostu lenić się beztrosko. Mowa jest o muzyce.. A przy zajebistym rock n rollu można wyprawiać  cuda-wianki, skakać, drzeć gębę, wyładowywać frustracje na telewizorze czy mikserze, ugotowany wcześniej obiad wywalić za okno, odrobione lekcje spalić żywcem, a prace z przytupem zakończyć. To jest nie ograniczona energia, kosmos i czarna dziura, wulkan i gejzer, magiczna fasolka i sok z guarany, wszystko w jednym.. Krystaliczna energia. Gdy komuś brakuje powera i depreszka jesienna puka do drzwi to nie koc i łóżko was obroni, tylko muzyka Cinemon z Krakowa.


Zespół założony w 2005 roku, będąc połączeniem basu, gitary i perkusji. W 2007 roku, po roszadach personalnych, gdy już harmonia charakteru spokojnie usiadła na tyłku to zespół wziął się za tworzenie. I tak, dwa lata potem na świat przyszedł ich debiut, 10-utworowy krążek, "Cinemon". Płyta odwdzięczyła się dobrymi recenzjami i przekabaceniem kilku nowych fanów. Na krótko do zespołu dołącza pianista, lecz ten związek nie mógł się udać i panowie się rozstali. Po zawirowaniach do składu dochodzi nowy basista i to z nim do dzisiaj zespół tworzy. W 2011, grupa postanawia powrócić do korzeni rock n rolla, czego efektem jest EP-ka wydana na początku tego roku, "Three Days". Cinemon gra na jakichś festiwalach, Hard Rock Rising, Antyfest to tylko niektóre,  jest jeszcze support przed Metallicą, a to niezłe osiągnięcie.

Obecnie występują w składzie:
Michał Wójcik - gitara, wokal
Jakub Pałka -perkusja, wokal
Kuba Tracz - bas, wokal

Niszczyciele ciszy i spokoju, ojcowie chaosu i nieładu, twórcy rockowej przyprawy, śmietanka hałasu, wariaci muzyczni, czuli łotrzy, cyniczni dranie, lajkoniki krakowscy.. Cinemon. Ach ten patetyzm..  

Wesołe jest życie staruszka,  zdają się wołać nuty z piosenek tego zespołu.. Kurczę, przepraszam, jakie nuty..;) Bo niby te utwory zalatują kurzem z lat 60 i śmierdzą potem Hendrixa, a są zupełnie jak źróbki rozbrykane.. Po prostu chłopaki czują klimat.
Słuchaczowi wchodzi muzyka przez nozdrza i tam się ulatnia, po całym unosowieniu, działa halucynogennie i przeciwbólowo, teraz nie czujesz jak przez Twoją krew przetacza się do mózgu laserowo ostry "NA NA NA" wywracający oczy w wspomnieniu licealnego "buntu". Następna do przetoczenia jest witamina "Barefoot" cudotwórcza mieszanka najwspanialszych gitarowych ziół riffowych z anyżkiem basowym, a to wszystko rozpuszczone w glukozie perkusji i w akompaniamencie anielskich churałów. Od razu człowiek ma chęć na więcej.. Nic trudnego, dzisiaj promocja.
Przy "Three Days" rzygamy tęczą, w pastelowych odcieniach. Leżymy i spokojnie dogorywamy gdyż ten utwór jak i "Up In The Skies" oraz "Let's Dance" to pół tempa dwóch opisanych wcześniej utworów. Ale rock n roll ma wiele obliczy, nie musi cały czas rżnąć na riffach.

Ta EPka może stanowić pomnik upamiętniający odległe czasy rocka, tego jeszcze nie wysterylizowanego..


Całość jest do ściągnięcia tutaj, a co zamożniejsi mogą sobie tą przyjemność zamówić w naprawdę rzeczywistej formie.
Jeśli idzie wierzyć widniejącym na stronie zespołu informacją, to nowa płyta lp, powinna się pojawić przed mikołajkami tego roku.




Posłuchać TRZEBA!

Ocena: 8/10.


czwartek, 18 października 2012

Tłusty Czwartek, czyli wzrost kalorii spowodowany poezją

FRANK O'HARA
WIERSZ

przełożył: Piotr Sommer

Nie wiem czy chwytam do czego zmierza D.H. Lawrence
gdy pisze że źródłem żądzy są wnętrzności
a może wiem
mogłyby to być wnętrzności ziemi
leżenie plackiem na ziemi wiosną, latem albo zimą jest zmysłowe
człowiek czuje jak to głęboko w nim rośnie i z wolna podchodzi
a czasem lekko trąca go w krocze
to bardzo zmysłowe
a kiedy ktoś jest trochę obszarpany i brudny jak Paulette Goddard
w Modern Times to jest podniecające, wcale nie zwykłe ani "atrakcyjne"
może D. H. L. ma na myśli ciemność
krocze to z całą pewnością jasność
i chyba
każda część nas samych którą mogą zobaczyć tylko inni
jest ciemna
podobnie myślę o moim krzyżu i karku
są ciemne
to strefy erotyczne jak w tropikach
tymczasem Paryż jest w całej tej materii otwarty i jasny
górnik ma poniekąd zmysłowy zawód
chociaż praca na dole na pewno jest udręką
tak samo jak żądza
światła którego nam nigdy dość
ale jakże byśmy je znaleźli
gdyby ciemność nie nagliła i nie pchała nas ku niemu
i ja jestem ciemny
oprócz tych rzadkich chwil gdy wszystko się przejaśnia
i widzę siebie
tak jak na szczęście widzą mnie czasem inni
w dobrym świetle

[24 sierpnia 1959]

***

Frank O'Hara, amerykański poeta, w wierszach którego "ewokowana i "przytaczana" na przemian codzienność ujawnia (...) swój wymiar najbardziej konkretny i iluzoryczny zarazem". On sam część ze swoich wierszy nazywa "moimi wierszami typu/ robię to i robię tamto"

poniedziałek, 15 października 2012

Wątpliwości? Nie, nie mam żadnych.


Tame Impala - Lonerism
Modular Rec.
2012

Ciężko bym zgrzeszył, gdybym nie napisał paru słów o najbardziej wyczekiwanej przeze mnie płycie tego roku. Pomijam kwestię następcy debiutu, bo o przygodach i końcowych efektach w nagrywaniu sofomora (ja pierdolę, co za głupie słowo) powiedziano wiele, a potwierdzeniem danej opinii i tak jest przesłuchanie albumu. Błądząc w tym nurcie - o kolejny album Tame Impala byłem spokojny. Spodziewałem się, że jakościowo, grupa przyjaciół, której dowodzi Kevin Parker, nie zepsuje tego, co zrobiła na wydanym dwa lata temu albumie Innerspeaker. Mało tego, będąc wsłuchany w grupę od niemal samego początku (usłyszałem ich na długo przed wydaniem debiutanckiej płyty), obstawiałem w ciemno, że Lonerism otworzy zespołowi wrota mainstreamu. I to chyba najsmutniejsza wiadomość. Bo dla takiego człowieka jak ja, muzycznego egoisty, usłyszenie w radiu piosenki Tame Impala nie powoduje radosnej reakcji łańcuchowej. Ulubione zespoły chcemy chować przed innymi ludźmi, ale dziś jest to niemożliwe. Przeżywanie muzyki następuje w zgaszonym pokoju, ze słuchawkami na uszach, a nie wśród tysięcznego tłumu ludzi, których bardziej interesuje płeć przeciwna, to jak wypadną przed rówieśnikami i uchwycenie idealnego kadru, by po chwili móc się tą "zapisaną chwilą" pochwalić przed przyjaciółmi na "fejsie". Gorzkie żale, przybywajcie... Straciłem Tame Impala. Jestem samotny.

Troszkę poważniej...

Jeszcze przed wydaniem Lonerism Australijczycy podkreślali w wywiadach, że nowa płyta będzie zupełnie inna niż jej poprzednik. W jakież jednak zdziwienie, przy pierwszym odsłuchu, musiała wprowadzić słuchaczy kompozycja Be Above It, zbudowana na powtarzanych słowach „gotta be above it, gotta be above it” i field recordingu, którego nagrywanie stało się ulubionym zajęciem Parkera i jemu podobnych, np. o fascynacji rejestrowania otaczających nas dźwięków wspominała także Julia Holter. Wypuszczone wcześniej Apocalypse Dreams miało nie wystraszyć obeznanych z muzyką grupy fanów, zachęcić ich i podpuścić, by nie bali się zapowiedzi lidera o zupełnie innym obliczu Tame Impala, ponieważ to właśnie ta piosenka najbardziej przypomina kompozycje z Innerspeaker - klimatem, zachwycającym momentem od 2:03 do 3:00 i outro żywcem wyjętym z, tak przecież niedawnego, Runway, Houses, City, Clouds. Czytanie tego albumu prowadzi do jednego wniosku - Lonerism to album lepszy, pełniejszy, może nie tak jednoznacznie przebojowy jak poprzednik, ale kompozycyjnie bogatszy, posiadający bardziej kolorową paletę dźwięków malujących psychodeliczno-popowy świat, otaczający słuchacza, rozbijający się o jego głowę jak morskie fale.

Lonerism to zbiór piosenek, z których większość powstawała w Paryżu, gdzie Parker przez jakiś czas mieszkał (ciekawe, która tam jest godzina?). I jak tu nie wychwycić skojarzenia z Supertramp, tego z 1980 roku ?!
I’ve been aware for a while now that I do love to be alone,” Parker says. “I only really realized it a couple years ago. I was alone a lot in Paris on a whole new level as well because I would go to the shop to buy some food and say the few words I can to get some bread or whatever and hope that they don’t ask me some weird question that I’m not used to.”
Samotność wcale nie jest przekleństwem. Tame Impala to także znakomici instrumentaliści, stojący za sukcesem m.in. zespołu Pond, o którym przecież nie tak dawno wspominałem. Muzyczna scena w Perth wreszcie ma "światowych przedstawicieli". Co więcej, już teraz można nazwać Lonerism kamieniem milowym tejże. Bo prawda jest taka, że nikt nie brzmi obecnie tak jak Australijczycy - za pomocą tylko im znanych pomysłów i rozwiązań, udało się grupie dowodzonej przez Kevina Parkera osiągnąć charakterystyczne, zarazem i uniwersalne, brzmienie będące oczywistym nawiązaniem do lat 60. i 70., nadając mu własną przestrzeń, rzec by można "impalową". Kiedy dwa lata temu zachwycałem się lekkością pomysłów i melodii Innerspeaker'a nie sądziłem, że kolejna płyta pójdzie o krok dalej w tym w kierunku, odkładając, troszkę tylko, na bok elektryczne gitary z reverbem, na pierwszy plan wysuwając syntezatory, obsługiwane przez Jay'a Watsona - współautora dwóch hitów: pachnącego riffowym bluesem Elephant i Apocalypse Dreams.

Wgryzając się głęboko w samo sedno, czyli w muzykę, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że to wszystko już kiedyś było, ale też zaraz zapala się czerwona lampka i nadchodzi miła dla umysłu refleksja, że nikomu nie udało się w tak zgrabny i świeży sposób odrestaurować tych, kochanych przez większość, psychodelicznych dźwięków z ery The Beatles i Beach Boys, w taki sposób w jaki udało się to Tame Impala. Nie mam ulubionego utworu. Wszystkie są sobie równe. Kosmiczne Endors Toi, fantastycznie wielowarstwowe Music To Walk Home ByNothing That Has Happened So Far Has Been Anything We Could Control, przebojowe Feels Like We Only Go Backwards czy kończące się w od dawna znany sposób Sun's Coming Up. Ciężko jest się nie zasłuchać w tych dźwiękach.

Czy to wszystko? Nie, nie mam wątpliwości, że Tame Impala nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Wiem, że to jeden z najlepszych zespołów ostatnich lat. Szkoda, że od teraz także dla milionów innych osób...

Ocena: 9/10


sobota, 6 października 2012

Coctail Party - Sierpień/Wrzesień


Efekt cocktail party - zjawisko to umożliwia skupienie się na jednym sygnale wyodrębnionym w środowisku akustycznym, przy zachowaniu możliwości odbioru pozostałych dźwięków pochodzących z wielu źródeł o różnej lokalizacji.

The XX - Chained

ODDYCHANIE - utlenianie biologiczne: całokształt zjawisk, w których, drogą przemian chemicznych, organizm wytwarza energię; u prawie wszystkich organizmów oddychanie polega na utlenianiu związków organicznych; u większości wiąże się z pobieraniem tlenu ze środowiska i oddawaniem dwutlenku węgla; może także zachodzić w warunkach beztlenowych (fermentacja, czyli oddychanie beztlenowe). 

Tak patrzę na Ciebie i patrzę, dobre kilkanaście minut, i jestem pewien, że oddychasz całym zgromadzonym w tym mieście tlenem. Mnie pozostaje fermentacja. Módlmy się za wszystkich świętych, którzy nudzą się w niebie, oglądając ciągle te same twarze. 


Shook - Summerheat (feat. Pumashock)

Fiołek rzuciła go całkiem niedawno z powodu nieświeżego oddechu. Karczoch nie lubił jego kokardy a la Bocskay. Kubeba przyprawiała go o omdlenia z racji swojego aromatycznego zapachu i umiłowania do odzieży ze skóry naturalnej. Brakowało mu kurażu, by jej o tym powiedzieć. Od tygodnia szalał mistral, nic nie ma sensu, pochwycił ojcowską laubzegę i wywiercił otwór, dwa albo trzy centymetry średnicy, tuż nad nosem. Modlił się do Lewiatana, wznosząc do góry troje oczu, cierpiąc na letnią gorączkę sobotniej nocy i likantropię.  


Still Corners - Fireflies

Każdy chce latać ze świetlikami. Tadeuszowi się udało. Dogadał się z takim jednym świetlikiem, co go podobno widziano z pistoletem w Dallas w listopadzie 63'. Opinia publiczna nie dowiedziała się o tym fakcie, bo: a) w słoneczny dzień ten przebiegły osobnik świetnie się maskował b) świetlik przekupił wszystkich członków Warren Commission i zażądał od nich milczenia aż po prezydencki grób. Kazał [on] Tadeuszowi ubrać się w kostium świetlika i przyczepić do tyłka najmocniejszą świetlówkę (koniecznie energooszczędną). Nauka latania była prosta. Wystarczyło siłą woli pokonać grawitację. Świetlik zapomniał jednak o najważniejszym. Tadeusz umarł, bo po wyczerpującym locie, z impetem przysiadł na dupie, nie wiedząc, że przyczepiona do jego tyłka świetlówka zawiera w sobie trującą rtęć. 



TOPS - Easy Friends

Wysłałam mu list. Napisałam, że może mnie mieć w każdym dostępnym kolorze, o ile będzie to kolor czarny. Nie ułatwiałam mu zadania. Uwielbiam korzystać z homofonów. Zawsze, gdy piszę, maluję usta karminową szminką marki Dulux. Dziś nie pracuję. Go Go Kleopatra jest zamknięty z powodu awarii prądu. Lubię go, choć mu tego nie napisałam, za to, że tak mało mówi. Palimy te same papierosy i oboje cenimy wysoką ergonomię i skuteczność pracy. Kupił mi pralko-suszarkę. Powtarza, że jest duchem, który przenika mnie, wchodzi w moje ciało przez ucho, po czym z krwią spływa do macicy. Jest etiologiem. Wiem, bo sprawdziłam. Zawsze to robię. Bardzo się martwi o moje zdrowie, dlatego troskliwie karmi  mnie szkłem. Chyba jesteśmy przyjaciółmi. 



Cocteau Twins - Lazy Calm

To wszystko musi być delikatne, zahaczające o błogi spokój. Piątkowy wieczór, bez żadnej imprezy, bez chęci wyjścia z domu i zobaczenia znajomych twarzy. Na co mi to. Wysmarujemy się dżemem i pójdziemy popływać, a nenufary przylepią nam się do płuc. Oczy zaczynają płonąć, więc bierzesz zapałki i zapalasz świeczki. Bierzemy obie i idziemy do lasu. W piątkowy wieczór. Miałem nigdzie nie wychodzić. Ty to jednak masz dar przekonywania, ale co zrobić jak się jest z kimś, kim ty jesteś.  Mamy luty, więc ślady stóp ciągle nas gubią. Wychodzimy na leśną polanę, w cichym zakątku, gdzie nie dociera nawet szczekanie wiejskich psów. Widać stąd całe "to" zatopione w mlecznej mgle. Teraz to my jesteśmy podglądaczami. Ciekawe, co wyprawiają ludzie w tym domu? Śpią, czytają, rozmawiają ze sobą, kłócą się, przebaczają, kochają się, biorą prysznic, zastanawiają się czy dobrze zrobili nie płacąc podatków, oglądają program publicystyczny, serfują po internecie, rozmyślają nad sensem życia, czy też tak jak my, nie wiedzą, gdzie jest ich miejsce, czują się obserwowani i chcieliby choć na chwilę stanąć w miejscu, gdzie jestem teraz ja i ty.


Chairlift - I Belong In Your Arms (Japanese Version)

Biali i czarnoskórzy czasami wywołują sensację w wiejskich regionach, a Japończycy potrafią wskazywać palcem i komentować wygląd turystów odwiedzających ich wioski. Zamieniając parę słów z miejscowymi, warto pamiętać, że częste chichotanie nie jest prześmiewcze, ale wskazuje na zakłopotanie rozmówcy (z przewodnika po Japonii). Nie śmiejcie się z tej wersji. 


Slowdive - Shine

Założył  błękitną bluzę z kapturem, brązowe chinosy, czerwone trampki i okulary przeciwsłoneczne, co zdziwiło go tak samo mocno jak mnie, bo zbliżała się północ. Franka znałem od lat, razem chodziliśmy do szkoły, kochaliśmy się w tej samej dziewczynie i żywo interesowaliśmy się piłką ręczną. Wszystko to straciło na znaczeniu w momencie, gdy Franek dowiedział się, że jest nieuleczalnie chory. Tego wieczoru zaproponował mi wycieczkę na szczyt jednego z bloków na osiedlu, gdzie kiedyś złamał nogę. Niezauważeni przez nikogo wyszliśmy na dach tego śmierdzącego rekordzisty w kategorii "najwyższy budynek w mieście". Franek złapał mnie za rękę, uśmiechnął się tak, jak tylko on potrafił, stanął na granicy nieba z ziemią i kilka sekund później tę granicę przekroczył. Usłyszałem tylko przygłuszony dźwięk, podobny do tego, gdy zamyka się drzwi od lodówki. Nie patrzyłem w dół, zapaliłem jointa i było mi smutno. Smutno, bo nie stać mnie na udział w takich zawodach, w jakich przed chwilą uczestniczył Franek. No i dlatego zostałem sam.


Jerry Goldsmith - Chinatown Theme

Pięć najlepszych filmów noir:

1. Wielki Sen
2. Chinatown
3. The Killing
4. Sokół Maltański
5. Trzeci Człowiek


Bruno Coulais - Les Massacres

Jestem w sklepie ze sprzętem AGD-RTV. Jestem tutaj, bo zabiłem człowieka. Muszę kupić zamrażarkę.

Potrzebuję lodówki. Nie, zamrażarki. Skrzyniowej. Z dużą pojemnością, wyświetlaczem LCD i zdolnością zamrażania przekraczającą 50kg/24h. Kolor? Wszystko jedno. Albo… jesteście w stanie sprowadzić dla mnie zamrażarkę w kolorze wenge? Tak? Bóg zapłać.


Johnny Hates Jazz - Don't Let It End This Way

Miałem w podstawówce kolegę, który czytał gwiazdy. Ot tak, patrzył w nocy na niebo i z układu gwiazd potrafił wyrecytować tekst, czasami absurdalny, czasami brzmiący jak cytat z jakiejś międzygalaktycznej epopei. Jego niesamowitymi zdolnościami zainteresował się rosyjski wywiad. Kilka lat później Marek, bo tak miał na imię, pojechał do Rosji z wizytą naukową. To był początek problemów ze zdrowiem. Marek podejrzewał, że Rosjanie, za pomocą silnej dawki promieniowania, próbowali wymazać mu pamięć. Nie udało im się jednak pozbawić go zdolności czytania gwiazd. 

Tuż przed śmiercią po raz ostatni przeczytał gwiazdy. "Wózek widłowy w filmie pornograficznym". Koniec.