wtorek, 23 października 2012

Cinemon - Three Days EP





Słuchając muzyki, można robić jednocześnie wiele rzeczy, np. sprzątać, obierać ziemniaki, gotować obiad, odrabiać lekcje, pracować różnorako lub po prostu lenić się beztrosko. Mowa jest o muzyce.. A przy zajebistym rock n rollu można wyprawiać  cuda-wianki, skakać, drzeć gębę, wyładowywać frustracje na telewizorze czy mikserze, ugotowany wcześniej obiad wywalić za okno, odrobione lekcje spalić żywcem, a prace z przytupem zakończyć. To jest nie ograniczona energia, kosmos i czarna dziura, wulkan i gejzer, magiczna fasolka i sok z guarany, wszystko w jednym.. Krystaliczna energia. Gdy komuś brakuje powera i depreszka jesienna puka do drzwi to nie koc i łóżko was obroni, tylko muzyka Cinemon z Krakowa.


Zespół założony w 2005 roku, będąc połączeniem basu, gitary i perkusji. W 2007 roku, po roszadach personalnych, gdy już harmonia charakteru spokojnie usiadła na tyłku to zespół wziął się za tworzenie. I tak, dwa lata potem na świat przyszedł ich debiut, 10-utworowy krążek, "Cinemon". Płyta odwdzięczyła się dobrymi recenzjami i przekabaceniem kilku nowych fanów. Na krótko do zespołu dołącza pianista, lecz ten związek nie mógł się udać i panowie się rozstali. Po zawirowaniach do składu dochodzi nowy basista i to z nim do dzisiaj zespół tworzy. W 2011, grupa postanawia powrócić do korzeni rock n rolla, czego efektem jest EP-ka wydana na początku tego roku, "Three Days". Cinemon gra na jakichś festiwalach, Hard Rock Rising, Antyfest to tylko niektóre,  jest jeszcze support przed Metallicą, a to niezłe osiągnięcie.

Obecnie występują w składzie:
Michał Wójcik - gitara, wokal
Jakub Pałka -perkusja, wokal
Kuba Tracz - bas, wokal

Niszczyciele ciszy i spokoju, ojcowie chaosu i nieładu, twórcy rockowej przyprawy, śmietanka hałasu, wariaci muzyczni, czuli łotrzy, cyniczni dranie, lajkoniki krakowscy.. Cinemon. Ach ten patetyzm..  

Wesołe jest życie staruszka,  zdają się wołać nuty z piosenek tego zespołu.. Kurczę, przepraszam, jakie nuty..;) Bo niby te utwory zalatują kurzem z lat 60 i śmierdzą potem Hendrixa, a są zupełnie jak źróbki rozbrykane.. Po prostu chłopaki czują klimat.
Słuchaczowi wchodzi muzyka przez nozdrza i tam się ulatnia, po całym unosowieniu, działa halucynogennie i przeciwbólowo, teraz nie czujesz jak przez Twoją krew przetacza się do mózgu laserowo ostry "NA NA NA" wywracający oczy w wspomnieniu licealnego "buntu". Następna do przetoczenia jest witamina "Barefoot" cudotwórcza mieszanka najwspanialszych gitarowych ziół riffowych z anyżkiem basowym, a to wszystko rozpuszczone w glukozie perkusji i w akompaniamencie anielskich churałów. Od razu człowiek ma chęć na więcej.. Nic trudnego, dzisiaj promocja.
Przy "Three Days" rzygamy tęczą, w pastelowych odcieniach. Leżymy i spokojnie dogorywamy gdyż ten utwór jak i "Up In The Skies" oraz "Let's Dance" to pół tempa dwóch opisanych wcześniej utworów. Ale rock n roll ma wiele obliczy, nie musi cały czas rżnąć na riffach.

Ta EPka może stanowić pomnik upamiętniający odległe czasy rocka, tego jeszcze nie wysterylizowanego..


Całość jest do ściągnięcia tutaj, a co zamożniejsi mogą sobie tą przyjemność zamówić w naprawdę rzeczywistej formie.
Jeśli idzie wierzyć widniejącym na stronie zespołu informacją, to nowa płyta lp, powinna się pojawić przed mikołajkami tego roku.




Posłuchać TRZEBA!

Ocena: 8/10.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz