Motion Sickness of Time Travel - Luminaries & Synastry/Dreamcatcher
Digitalis/Hobo Cult Records
2011
W oparach oniryzmu i miłości, połkniętych w postaci czerwonej pigułki przez nas oboje przed startem, osłabieni przez chorobę lokomocyjną, słuchamy zamglonego głosu Rachel Evans, której muzyka unosi nas z zamkniętej kabiny Boeinga 767 ku wyższym warstwom atmosfery ziemskiej aż do całkowitej próżni, gdzie, wbrew naukowym faktom, nadal słyszymy dźwięki wydobywające się z amerykańskiej mieściny LaGrange, opuszczające Ziemię i wędrujące ku nieznanym obszarom wszechświata, by tam spotkać "innych" podobnych do nas samych. Czas przestał cokolwiek znaczyć.
Introduction
Żyjemy w XXI wieku. W erze komputerów i internetu. Oba te wynalazki zostały stworzone, by ułatwiać człowiekowi życie. Komputery wysyłają ludzi w kosmos, sterują naszymi samochodami, przejmują na siebie najbardziej niebezpieczne działania i ułatwiają kontakt z drugim człowiekiem. Ponadto, pomagają niewykształconym muzykom spełniać ich marzenia o nagrywaniu i tworzeniu własnych dźwięków, co w latach 60. czy 70. byłoby nie do pomyślenia. Odbijając pałeczkę w drugą stronę, recenzenci i krytycy mogą schować się pod płaszczem anonimowości w świecie internetu, gdzie nieograniczona przez nikogo informacja pozwala im zamaskować własną niewiedzę. Przyszłość maluje się w dwóch odcieniach. Czy komputery, roboty zbuntują się przeciwko ich stwórcom? Czy Ziemia stanie się areną walki pomiędzy człowiekiem a technologią, którą powołał do życia? Czy rację ma Daniel Wilson, który w swej książce Robokalipsa kreśli mało optymistyczną wizję kolejnych lat? A może odpowiedź leży w rękach przeciwników tego typu "kreślenia" przyszłości? Drugi odcień, znacznie jaśniejszy pozwala spojrzeć na najbliższe lata w sposób daleki od obrazu Spielberga czy w pewnym sensie również i Ridleya Scotta. Na naszkicowanym przez zwolenników tych barw rysunku widać harmonię i synergię w kontaktach na linii człowiek-maszyna, dzięki którym uda się polepszyć standard i komfort życia na Ziemi.
My jednak nie zamierzamy bawić się w odczytywanie przyszłości i wymienianie kolejnych argumentów "za" i "przeciw" wybranej przez nas opcji. Lecz chcąc przybliżyć Wam postać Rachel Evans przydałoby się nakreślić w pewnym stopniu jej stosunek do tego pytania nurtującego nieliczną przecież rzeszę ludzi. Wykorzystując w tworzeniu muzyki syntezatory i laptopa, Rachel wpisuje się w nurt optymistów najnowszych technologii i związanej z nimi "lepszej przyszłości". Ale rzecz najbardziej wartościowa jaka wypływa z tego połączenia to pokazanie, że "te zimne" maszyny potrafią rozbudzić w słuchających ich ludziach "te gorące" emocje. Maszyny dzięki wyobraźni Rachel i jej lekcjom humanizacji sprawiają, że sztuczna inteligencja wyłuszcza słowa dosadniej niż robią to ich mateczniki.
Projekt, za którym stoi Rachel Evans narodził się na początku 2008 roku, a tytuł zaproponował jej mąż, Grant, muzyk działający pod pseudonimem Nova Scotian Arms. Motion Sickness of Time Travel zaczerpnięto z książki The Soft Machine amerykańskiego pisarza Williama Burroughsa. Czasy przed MSoTT to naiwne próby tworzenia muzyki pop, o których sama Rachel nie ma dobrego zdania. My music before starting MSOTT was all really terrible singer-songwriter-type pop music, and it just makes me cringe now... I wanted to re-invent my sound. Motion Sickness of Time Travel to chęć stworzenia dźwiękowych przestrzeni zamiast tradycyjnych piosenek, gdzie obok syntezatorów, najważniejszym instrumentem będzie jej głos. W ciągu zaledwie trzech lat solowej działalności wydała pokaźną liczbę płyt i kaset (http://www.discogs.com/artist/Motion+Sickness+Of+Time+Travel). My przyjrzymy się dwóm tegorocznym wydawnictwom: Luminaries & Synastry oraz Dreamcatcher.
W jednym z wywiadów Rachel zwierza się, że muzyka, którą tworzy jest improwizacją. Co więcej, wokale także są dziełem przypadku i w dużym stopniu zależą od uczuć, które ogarniają ją w danym momencie. Zazwyczaj słowa pokazują światu inspiracje, jakimi kierował się artysta. W przypadku Evans takim natchnieniem były: natura, doświadczenia ocierające się o magię i jej mąż, Grant. Tak czy inaczej, wszystkie jej piosenki są o miłości, w skład której wchodzą trzy wyżej wymienione inspiracje. Trudno to zresztą do końca zweryfikować, bo wokal Rachel jest zazwyczaj mocno "rozmyty" w skutek zastosowania uwielbianych przez nią reverbów.
Zabieg "rozmycia" niemal do perfekcji został opanowany w utworze Late Day Sun Silhouettes, prawie dziesięciominutowym, w którym to zachodzi zjawisko niezamierzonej nostalgii. Jest to efekt uboczny muzyki MSoTT. Dźwięki generowane przez syntezatory Mopho, Rolanda Fantoma z serii X6 i Space Synths mają za zadanie wprowadzić słuchacza w świat piękna, powołany do życia przez Rachel Evans. Wracając jeszcze na moment do wokalu Evans, za punkt oparcia jaki zastosowała wobec niego jest sposób śpiewania Honey Owens, tworzącej w ramach projektu Valet (wystarczy samemu porównać: http://youtu.be/XQ28QcVMFRw).
Pisałem, że jedną z inspiracji w muzyce Evans jest magia. Niejeden słysząc jej wcześniejsze kasety, winyle i płyty mógł pomyśleć, że nagrywanie to swoisty egzorcyzm odprawiany na osobach-odbiorcach. Na Luminaries & Synastry ma ona, a jakże, odcień biały i czarny. Środowisko czarownic reprezentuje najkrótszy na płycie Athame. Słowo to oznacza (i tu posiłkuje się niezawodną encyklopedią) obusieczny sztylet używany przez czarownice przy ceremoniach i rytuałach. Od zawsze lubiłem czerń; tak jest i w tym przypadku. Spokojny jednostajny drone z zadającym cios, pięknym jak athame, wokalem wbijającym się prosto w głowę, którego nie są w stanie wyciągnąć najlepsi specjaliści w białych kitlach. Natomiast fani białej magii mają do dyspozycji pozostałe dziesięć zaklęć, z najmocniejszymi: Ascendant, Eight Nineteen oraz Day Glow.
Ciężko jest jednoznacznie "przypasować" Motion Sickness of Time Travel, do któregoś ze znanych zespołów. Oczywiście nasuwają się podmioty dość jednoznacznie zbliżone w swojej stylistyce do projektu Rachel Evans. Emeralds, Grouper, wspomniana Valet czy rosyjskie Love Cult. Jednak zaryzykuje twierdzenie, że w przypadku MSoTT poczucie estetycznego piękna jest największe niż u zespołów, których nazwy nadmienione zostały powyżej (chociaż Love Cult chyba także odkryło prawidłowy wzór na tego typu granie). Ekipa Marka McGuire'a tworzy dźwięki zbyt wyrafinowane i chłodne, Liz Harris: [Rachel said] Grouper was never a big influence on my MSOTT sound, a wpływy Honey Owens słychać tylko w wokalu Evans. Może dlatego MSoTT jest tak popularny, bo proponuje coś czego nie znajdziemy u konkurencji - chodzi oczywiście o czyste piękno, nieprzykryte gitarą, technicznymi arpeggiami czy psychodelią. Dużo w muzyce Rachel wpływów nie-muzycznych. Słychać inspirację surrealistycznymi obrazami, np. Mayą Deren.
Wydany przez Digitalis album Luminaries & Synastry to do tej pory najlepszy materiał stworzony przez Rachel Evans. Dzieło bez słabych punktów, operujące zniewalającym klimatem i melodiami. Znając jednak tempo z jakim Rachel wypuszcza kolejne utwory, ciężko jest przewidzieć, jak długo jeszcze recenzowany album będzie tym "naj".
Ocena: 8/10
My jednak nie zamierzamy bawić się w odczytywanie przyszłości i wymienianie kolejnych argumentów "za" i "przeciw" wybranej przez nas opcji. Lecz chcąc przybliżyć Wam postać Rachel Evans przydałoby się nakreślić w pewnym stopniu jej stosunek do tego pytania nurtującego nieliczną przecież rzeszę ludzi. Wykorzystując w tworzeniu muzyki syntezatory i laptopa, Rachel wpisuje się w nurt optymistów najnowszych technologii i związanej z nimi "lepszej przyszłości". Ale rzecz najbardziej wartościowa jaka wypływa z tego połączenia to pokazanie, że "te zimne" maszyny potrafią rozbudzić w słuchających ich ludziach "te gorące" emocje. Maszyny dzięki wyobraźni Rachel i jej lekcjom humanizacji sprawiają, że sztuczna inteligencja wyłuszcza słowa dosadniej niż robią to ich mateczniki.
Projekt, za którym stoi Rachel Evans narodził się na początku 2008 roku, a tytuł zaproponował jej mąż, Grant, muzyk działający pod pseudonimem Nova Scotian Arms. Motion Sickness of Time Travel zaczerpnięto z książki The Soft Machine amerykańskiego pisarza Williama Burroughsa. Czasy przed MSoTT to naiwne próby tworzenia muzyki pop, o których sama Rachel nie ma dobrego zdania. My music before starting MSOTT was all really terrible singer-songwriter-type pop music, and it just makes me cringe now... I wanted to re-invent my sound. Motion Sickness of Time Travel to chęć stworzenia dźwiękowych przestrzeni zamiast tradycyjnych piosenek, gdzie obok syntezatorów, najważniejszym instrumentem będzie jej głos. W ciągu zaledwie trzech lat solowej działalności wydała pokaźną liczbę płyt i kaset (http://www.discogs.com/artist/Motion+Sickness+Of+Time+Travel). My przyjrzymy się dwóm tegorocznym wydawnictwom: Luminaries & Synastry oraz Dreamcatcher.
The words curled out his mouth and hung visible in the air like vine tendrils. I felt a strange vertigo which I recognized as the motion sickness of time travel.
William Burroughs, The Soft Machine
PART I
Luminaries &Synastry
W jednym z wywiadów Rachel zwierza się, że muzyka, którą tworzy jest improwizacją. Co więcej, wokale także są dziełem przypadku i w dużym stopniu zależą od uczuć, które ogarniają ją w danym momencie. Zazwyczaj słowa pokazują światu inspiracje, jakimi kierował się artysta. W przypadku Evans takim natchnieniem były: natura, doświadczenia ocierające się o magię i jej mąż, Grant. Tak czy inaczej, wszystkie jej piosenki są o miłości, w skład której wchodzą trzy wyżej wymienione inspiracje. Trudno to zresztą do końca zweryfikować, bo wokal Rachel jest zazwyczaj mocno "rozmyty" w skutek zastosowania uwielbianych przez nią reverbów.
Zabieg "rozmycia" niemal do perfekcji został opanowany w utworze Late Day Sun Silhouettes, prawie dziesięciominutowym, w którym to zachodzi zjawisko niezamierzonej nostalgii. Jest to efekt uboczny muzyki MSoTT. Dźwięki generowane przez syntezatory Mopho, Rolanda Fantoma z serii X6 i Space Synths mają za zadanie wprowadzić słuchacza w świat piękna, powołany do życia przez Rachel Evans. Wracając jeszcze na moment do wokalu Evans, za punkt oparcia jaki zastosowała wobec niego jest sposób śpiewania Honey Owens, tworzącej w ramach projektu Valet (wystarczy samemu porównać: http://youtu.be/XQ28QcVMFRw).
Pisałem, że jedną z inspiracji w muzyce Evans jest magia. Niejeden słysząc jej wcześniejsze kasety, winyle i płyty mógł pomyśleć, że nagrywanie to swoisty egzorcyzm odprawiany na osobach-odbiorcach. Na Luminaries & Synastry ma ona, a jakże, odcień biały i czarny. Środowisko czarownic reprezentuje najkrótszy na płycie Athame. Słowo to oznacza (i tu posiłkuje się niezawodną encyklopedią) obusieczny sztylet używany przez czarownice przy ceremoniach i rytuałach. Od zawsze lubiłem czerń; tak jest i w tym przypadku. Spokojny jednostajny drone z zadającym cios, pięknym jak athame, wokalem wbijającym się prosto w głowę, którego nie są w stanie wyciągnąć najlepsi specjaliści w białych kitlach. Natomiast fani białej magii mają do dyspozycji pozostałe dziesięć zaklęć, z najmocniejszymi: Ascendant, Eight Nineteen oraz Day Glow.
Ciężko jest jednoznacznie "przypasować" Motion Sickness of Time Travel, do któregoś ze znanych zespołów. Oczywiście nasuwają się podmioty dość jednoznacznie zbliżone w swojej stylistyce do projektu Rachel Evans. Emeralds, Grouper, wspomniana Valet czy rosyjskie Love Cult. Jednak zaryzykuje twierdzenie, że w przypadku MSoTT poczucie estetycznego piękna jest największe niż u zespołów, których nazwy nadmienione zostały powyżej (chociaż Love Cult chyba także odkryło prawidłowy wzór na tego typu granie). Ekipa Marka McGuire'a tworzy dźwięki zbyt wyrafinowane i chłodne, Liz Harris: [Rachel said] Grouper was never a big influence on my MSOTT sound, a wpływy Honey Owens słychać tylko w wokalu Evans. Może dlatego MSoTT jest tak popularny, bo proponuje coś czego nie znajdziemy u konkurencji - chodzi oczywiście o czyste piękno, nieprzykryte gitarą, technicznymi arpeggiami czy psychodelią. Dużo w muzyce Rachel wpływów nie-muzycznych. Słychać inspirację surrealistycznymi obrazami, np. Mayą Deren.
Wydany przez Digitalis album Luminaries & Synastry to do tej pory najlepszy materiał stworzony przez Rachel Evans. Dzieło bez słabych punktów, operujące zniewalającym klimatem i melodiami. Znając jednak tempo z jakim Rachel wypuszcza kolejne utwory, ciężko jest przewidzieć, jak długo jeszcze recenzowany album będzie tym "naj".
Ocena: 8/10
Part II
Dreamcatcher
Wydany 10 sierpnia tego roku Dreamcatcher w nakładzie obejmującym dwieście sztuk kasetowych, to muzyka bardziej oniryczna, amorficzna i Bóg wie jaka jeszcze. Szkoda kolejnych epitetów, by opisać to, co dzieje się na tej kasecie. Dreamcatcher to, w mojej ocenie, próba stworzenia czegoś na kształt kosmiche musik, o czym świadczy już sam początek. Bead and Feather oraz Textiles to dwa soft-syntezatorowe utwory, z rozmytym wokalem Evans, których trajektoria została tak doskonale obliczona, iż dotarły one tam, gdzie było im przeznaczone - do mojej głowy. Kilka sekund po wylądowaniu, za pomocą tytanowych wierteł, wkopały się w sieć neuronów w prawej półkuli mózgu, która jest prawdopodobnie odpowiedzialna za odbieranie bodźców - tych muzycznych - i przeprowadziły serię eksperymentów mających wykazać, że podczas odsłuchu MSoTT uaktywnia się dopamina. Wyniki tych badań wysyłane są do bazy w LaGrange. Po zakończonej misji, komputer sterujący aktywuje funkcję samozniszczenia. O dwóch utworach-sondach pozostają jedynie marzenia, które wyłapuje nasz mózg, tworząc znane obrazy.
Pierwsze pięć utworów to właśnie takie kosmiczne, syntezatorowe, rozmyte tła. Na szczególną uwagę zasługuje Sunset - cudowna piosenka - dla mnie osobiście najlepszy tegoroczny song, jaki nagrała Rachel Evans. Melodie stają się nieco bardziej skomplikowane w takich utworach jak Casting a Spell i Dreamcatcher, jednak i z nimi można się szybko zaprzyjaźnić. Zresztą wybiórcze słuchanie płyt opatrzonych nazwą MSoTT to najcięższy grzech jaki możemy zafundować sobie i swojemu sumieniu. Dlatego jeżeli zamierzacie odtworzyć sobie którąś z płyt Rachel Evans, poproście kogoś z rodziny lub też kolegę, aby was przywiązali - najlepiej do metalowego słupa - w odległości co najmniej dwóch metrów od technologicznie zaawansowanego urządzenia odtwarzającego nośnik, zawierającego muzykę wspomnianej artystki.
"magic is all around us"/Rachel Evans |
Czy można cokolwiek jeszcze napisać o Dreamcatcher? Ciężko jest, bo to wciąż ta sama muzyka - komputerowa, syntetyczna, ale zawierająca tak ogromną dawkę humanizmu, że niełatwo jest znaleźć podobne nagrania. Z rzeczy technicznych warto wspomnieć o wydawcy Dreamcatcher - kasetę wydaje niewielki, lecz dobrze znany miłośnikom niszowego grania label Hobo Cult Records z Kanady. U nich swe kasety wydają także Hobo Cubes czy Velvet Chrome.
Rachel wraz ze swoim mężem prowadzą mały label - Hooker Vision. Obok swoich prac jako Quiet Evenings, wydają płyty, splity i kasety innych wykonawców m.in. Sergieja Dmitrieva, znanego rosyjskiego muzyka wydającego obecnie kasety w polskiej wytwórni Sangoplasmo w ramach projektu Black Sky Chant (dawniej Bedroom Bear). Warto zobaczyć na tytuły jakie (być może) mają w swoim katalogu. Na bandcampie MSoTT jest także dostępna w wersji cyfrowej kaseta White Candle zawierająca siedem utworów, które nie weszły na Luminaries & Synastry. Należy to sprawdzić!
http://motionsicknessoftimetravel.bandcamp.com/
http://motionsicknessoftimetravel.bandcamp.com/
Ocena: 8/10
Conclusions
Music can't do without magic, and magic can't exist without love. Motion Sickness of Time Travel is a little mathematical formula for the music of love, devoid of unnecessary pathos, and words, but with a big dose of sincere emotion. In a world of constant, technological revolution, when communication with others has never been so easy, people feel more and more lonely. We are not able to say simple words, because there is no magic in us. We need help with computers; artificial intelligence seems to be more mature than us. Fortunately, with the help of Rachel Evans is coming! [She] immerses us in a world of beauty and love. And in return we become human beings. From the magic around us. Amen!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz