czwartek, 22 grudnia 2011

PODSUMOWANIE ROKU 2011: EP-ki


Akt II, w którym przedstawimy najciekawsze naszym zdaniem wydawnictwa krótkie lecz treściwe.



DARKSIDE - DARKSIDE [EP]

Ten poboczny projekt młodego producenta Nicolasa Jaara ma w sobie coś, co przyciąga uwagę słuchacza. Nie wiem czy jest to gitara Dave'a Harringtona, ale utwory zatytułowane jak polskie autostrady, których nie ma, kradną nam czas tak jak bramki na autostradach kradną pieniądze. Ta trzy utworowa EP-ka wydana w powołanej przez Jaara wytwórnii Clown & Sunset mieni się tym specyficznym minimalizmem środków, które kojarzymy z debiutanckiego albumu Space is only noise, bluesowo-swingującą gitarą i atmosferą niedokończonych guseł. Chłopak ma wielki potencjał, większy niż zachwalany tu i ówdzie Blake. 

 


TORO Y MOI - FREAKING OUT

To jest kierunek, którego powinien trzymać się Chaz Bundick. A szczególnie takiego, który kierował go w pisaniu I Can Get Love. To chyba jeden z najlepszych numerów Toro Y Moi jakie do tej pory słyszałem. Cała EP-ka to świetna taneczna rzecz ewokująca pierwsze nagrania tego gościa (patrz: My Touch czy nawet pojedyncze momenty Causers of This). Oprócz tego mamy tu także zacny cover Cherelle i Alexandra O'Neala Saturday Love. Dużo tu Michaela Jacksona (Sweet, Freaking Out) z czasów, gdy ten dopiero przymierzał koronę króla popu. Podsumowując, Freaking Out słucha się o wiele przyjemniej niż tegorocznego longplaya Toro Y Moi - Underneath The Pine. Właściwie nic więcej nie muszę już dodawać.

 


SWEATER BEATS - THREADS VOL.1

Bohater tej niedługiej notki nazywa się Antonio Cuna i już dwukrotnie zmieniał muzyczny pseudonim. Od Isweateverybody', po prościutkie Sweaters (okazało się jednak, że istnieją dwa inne zespoły o takiej samej nazwie) aż w końcu wymyślił Sweater Beats, co wydaje się być dwoma najodpowiedniejszymi słowami określającymi styl i charakter muzyki tworzonej przez Amerykanina. Jako że przyszły rok ma być ostatnim w historii świata, Cuna nie próżnuje i wydaje kolejne mini-albumy i single. W tym roku do naszych rąk trafiły dwie wspaniałe EP-ki obracające się w dwóch różnych stylistykach. 

EP-ka Threads Vol.1 to zapowiedź serii wydawnictw, inspirowanych muzyką R&B, west coast funk i latami 80. Moje największe uznanie zdobyły utwory, gdzie śpiewa Sunni Colon. Ten zdolny młodzieniec nadaje piosenkom Sweater Beats soulowego pazura, o czym można się przekonać w utworach True Connection czy zamykającym Outro. A wszystko to za free. Więc nerwy "Oburzonych" pozostaną nietknięte; wreszcie jest coś na co ich stać.



THE FLAMING LIPS - STROBO TRIP

Ekscytowałem się pod koniec września sześciogodzinną piosenką Amerykanów, a Ci zaledwie miesiąc później wyskoczyli z utworem całodobowym (dla fanów ekstremalnych). Ten fakt jeszcze raz przypomniał, że z The Flaming Lips nigdy nie możecie czuć się pewnie. Strobo Trip znalazła się w tym zestawie, bo zawiera to, co u flamingów najlepsze, czyli kocioł, w którym mieszają się: psychodelia, kraut, cudowny ambient, masywne drony i motywy powtarzane w nieskończoność. Teraźniejszość po Embryonic jest stroboskopowa. I Found a Star On The Ground - kapitalne. 24-godzinny maraton zostawię sobie na później. 


DREKOTY - TRAFOSTACJA

Dlaczego ta EP-ka jest taka dobra? Pisaliśmy o niej tutaj. Zdania (a nawet zdań) nie zmienimy. Projekt Drekoty podrapie pazurami Polskę. W oczekiwaniu na debiutancki album, chłopaki - weźcie swoje dziewczyny pod ramię i idźcie na koncert Drekotów. Jeżeli nie macie kasy, to słuchajcie radia i głosujcie na Masłem. A za tych, którzy nie mają radioodbiorników (i nie posiadają internetu), mogę się jedynie pomodlić. 



KING KRULE - KING KRULE

Chłopak jest młodszy ode mnie o klika lat. Na początku mi to nie odpowiadało, ale gdy usłyszałem The Noose of Jah City, pogodziłem się z faktem, że nie reprezentuję już hasła: młodość idzie! Archy Marshall ma siedemnaście lat, pochodzi z Wielkiej Brytanii i niewiele osób wiedziało, że taki człowiek istnieje. Do momentu, gdy nastolatek zmienił swój muzyczny pseudonim (z Zoo Kid na King Krule), a jego EP-kę King Krule wydał label True Panther. Dziś mówi się o nim jako o nowej muzycznej nadziei. Świetna barwa głosu, ciekawe teksty i towarzysząca im muzyka, ubrana w te same markowe ciuchy. Warto mieć go na oku. 



HEROIN IN TAHITI - DEATH SURF

Zamazana przez błękit nieba głowa tahitańskiej tancerki i jej partnera, tańczących na czarnym piasku to dobra wizualizacja tego, co dzieje się po połączeniu muzyki z heroiną. Nie wiem czy nad włoskimi kurortami można poserfować (bo właśnie z Italii pochodzi Heroin In Tahiti), lecz jestem pewien, że fale obmywające wyspy Polinezji Francuskiej (w tym i Tahiti) to prawdziwy raj dla miłośników tego adrenalino-żartego sportu. Niejeden martwy surfer zacumował u brzegu małej wysepki. Death Surf, czyli gitarowe drony z domieszką słońca i deski surfingowej. 



HATTI VATTI - YOU

Piotr Kaliski ubrany w białą, świeżo pachnącą koszulkę z Sonic Youth proponuje polskim słuchaczom dubstep. Dubstep z minimalem. Ten producent i dj (twórca wytwórni Kanu Kanu) tworzy dźwięki idealnie skrojone pod nocne wędrówki ulicami polskich miast. Utwór tytułowy, You, to jedno z przyjemniejszych, tegorocznych doznań (przepraszam za to słowo). Na scenie i w studio stale współpracuje z wokalistką Sarą Brylewską, za live-actowe wizualizacje odpowiada twórca teledysków Maciej Salamon. Muzyka wielkich miast przyfrunęła do nas dzięki liniom Ryanair. 

Hatti Vatti feat. Cian Finn - You


AUTRE NE VEUT - BODY

Nie będę wtrącał trzech groszy do dyskusji o okładkę Body. Wolę zająć się muzyką. EP-ka ta, to logiczny krok naprzód. Fantastyczne, singlowe Sweetheart świeci jasno (początek zawsze kojarzy mi się z GGD), duet z She Wolf to naturalny pierwiastek debiutu. O jeszcze jednym pierwiastku z tablicy Mendelejewa warto wspomnieć: lo-fi, gdzieś wyparowało, ustępując miejsca lepszej produkcji. Body trwa trochę ponad 12 minut, ale ciągłe repeaty wydłużają trwanie tego krążka do kilku godzin. Pop i R&B w rękach tego pana kształtuje się w rzecz nietuzinkową i ... intrygującą?!



KRISTEN - AN ACCIDENT

Rok po wydaniu Western Lands, szczeciński zespół atakuje 4-utworową EP-ką. Atakuje skutecznie, rozbijając na proch myśli o darowaniu sobie tego krążka. Muzyka gitarowa w Polsce ma kilku godnych reprezentantów, a Kristen jest wysuniętym pomocnikiem, obdzielającym podaniami jedynego napastnika. Muzyka tej grupy ewoluuje powoli, ale konsekwentnie. Hałas przesterowanych gitar próbuje przykryć delikatne melodie, które wychodzą spod palców Bieli i Łukasza Rychlickiego. Co tu więcej pisać - gitary 2011 made in Poland

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz