piątek, 30 grudnia 2011

PODSUMOWANIE ROKU 2011: UTWORY


Akt III. Scena IVDwudziestka najciekawszych naszym zdaniem utworów 2011 roku. 

20. Smith Westerns - Weekend

Esencjonalna piosenka z ostatniego albumu amerykańskiego, glam-rockowego bandu. Takiego przeboju nie znaleźliśmy na Father, Son, Holy Ghost


19. James Blake - The Wilhelm Scream 

Nie z powodu Beyonce. Nie dlatego, że lubimy album James Blake. Ale za to, co w ciągu tych kilku minut, dzieje się w naszych uszach (pod warunkiem, że słuchamy na dobrej jakości słuchawkach). 


18. Washed Out - Soft

Patron chilwave'u pozostawił swoje dziecko trochę na boku, i podobnie jak Toro Y Moi nie przysyła tylko wakacyjnych pocztówek. Choć ta, tj. Soft, jak najbardziej przypomina nam o lecie.

Posłuchaj: Washed Out - Soft

17. The Diogenes Club - I Know You'll Bring Us Back

Czyli George Michael żyje i ma się dobrze, a plotki o jego zgonie to wymysł brytyjskich tabloidów. 


16. Radiohead - Staircase

Zarejestrowany w piwnicy, owoc sesji TKOL, z dodatkowym perkusistą, utwór Staircase to Radiohead, które lubię i szanuję. 


15. Atlas Sound - Terra Incognita

Bradford Cox na nieznanej ziemi, pozostawiony sam. Prosta i ujmująca piosenka z niemal magiczną drugą połową, gdzie do szczęścia wystarcza zwykłe: pa pa pa pa...


14. Neon Indian - Future Sick

Neonowy Indianin włącza przycisk z napisem future i zaraża nas swoją muzyką. 


13. Junior Boys - Banana Ripple

Junior Boys jeszcze nigdy nie było tak dyskotekowe. Ciemny pokój, żyletki i smutek musimy odłożyć w czasie. Chłopcy z Kanady chcą się bawić. 


12. Fleet Foxes - Grown Ocean

Kilogramy i hektolitry wyrzeczeń, tylko po to, by udowodnić sobie i innym, że Fleet Foxes z 2008 roku to nie był przypadek. Nie był. Naprawdę. 


11. Tim Hecker - Hatred Of Music I

Miało nie być w tym zestawieniu wątków ambientowo-dronowych, ale jak zostawić w szufladzie taki kawałek. Z kościoła w Islandii na 11 miejsce w naszym podsumowaniu. 


10. Friendly Fires - Pull Me Back to Earth

Największe tegoroczne zaskoczenie. W ogóle nie byłem przekonany do tego zespołu, debiutancki album nigdy mną nie zawładnął, ale po tym, co zaserwowali na sofomorze, zostaję ich fanem. Boysband'owe refreny wchodzą na parkiety. 


9. Feist - The Circle Married the Line

Ta pani gra we własnej lidze. 


8. Oneohtrix Point Never - Replica

Los Angeles. XXII wiek. W mieście żyją ludzie i androidy. Z głośników sączą się pojedyncze dźwięki fortepianu. Na liście Billboardu od dwudziestu lat króluje nieznany nikomu utwór Replica... Daniel Lopatin wyciska sok najwyższej jakości z reklamowych spotów z lat 80.


7. My Morning Jacket - Circuital

Jim James i spółka powrócili w tym roku z niezłym albumem, a tytułowa piosenka przenosi nas w czasy, gdy o My Morning Jacket mówili prawie wszyscy. 


6. Frank Ocean - Novacane

Może o The Weekend było najgłośniej, ale to Frank Ocean nagrał najlepszą tegoroczną zajawkę na pograniczu R&B/smooth. 


5. Gang Gang Dance - Glass Jar

Mistrzowie mieszania wszystkiego ze wszystkim, nie muszą mnie już przekonywać, że Wielkim zespołem są. I basta. Open'er Glass Jar - prawie 12-minutowe arcydzieło, od podstaw budujące w słuchaczu napięcie, które osiąga maximum na początku szóstej minuty. 


4. Real Estate - It's Real

Dzięki takim zespołom ciągle wierzę w scenę indie. Stadionowy zaśpiew w refrenie, gitary a 'la The Smiths i The Feelies oraz przebojowość, która aż kipi. Panowie wraz z drugim albumem Days wkroczyli do gitarowej ekstraklasy. 


3. Julian Lynch - Terra

Najniższy stopień podium zajmuje Julian Lynch. Ten muzyk, to obecnie jeden z moich ulubionych artystów przynależących do amerykańskiej sceny muzycznej. Śledzę jego karierę od samego początku i wiem, że najlepsze dopiero przed nim. Terra to kwintesencja stylu, jaki Lynch wypracował w ciągu niecałych czterech lat (od pojawienia się płytki Garden is Adventure). 


2. John Maus - Believer

Maus powrócił. Gruba warstwa syntezatorów, tłusty bas i baryton profesora filozofii na Uniwersytecie Hawajskim w Manoa - to wszystko daje kapitalny efekt w postaci singlowego Believer


1. Destroyer - Kaputt

Wykryto lekkie wahania, lecz teraz wiemy, że dobrze wybraliśmy. Dość rzadko się zresztą zdarza, aby piosenka, wydana na początku roku, tak długo trzymała człowieka w błogim zachwycie. Soft-rockowy klasyk, do którego za kilkadziesiąt lat będziemy wracać z łezką melancholii w oczach. Dan Bejar mógł się czuć wyczerpany i zrezygnowany, ale mamy nadzieję, iż Kaputt podniosło go na duchu. Najlepszy utwór 2011 według Sundown Syndrome. 

Posłuchaj: Destroyer - Kaputt

Dzięki za uwagę i pilnowanie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz