piątek, 24 lutego 2012

Happy Birthday, John!



Wiem, przepraszam za spóźnione życzenia urodzinowe (powinienem był to zrobić wczoraj), ale tak się zdenerwowałem na ZUS, że gdy wróciłem do domu, to zapomniałem o tym prawdziwym, wirtualnym świecie, w którym "prawdziwie" żyję. Musiałem jeszcze wyjść z psem na spacer (zapchlony kundel!), żona zmusiła mnie do czytania książki dziecku na dobranoc, które w nosie miało moją interpretację wiersza Juliana Tuwima "Słówka i słufka", a na domiar złego wieczorem, nasz ukochany sąsiad zaczął spuszczać szambo, przez co kolacja, sporządzona według sprawdzonego przepisu, smakowała zupełnie inaczej, czego dowodem była dezaprobata żołądka i innych organów, które jeszcze we mnie grają. 

Całkowicie zapomniałem o tych piosenkach, które, tak przynajmniej się mówi, wypuściłeś celowo do sieci, domyślnie w Maus Space, czyli w miejscu, gdzie słuchacze Twoich muzycznych wykładów, zbierają się do kupy (fuj! sąsiad...) i analizują poszczególne tematy. Czekaj, kiedy to było... Tak, w połowie lipca, wtedy pojawił się mixtape Upset the Rhythm dla serwisu International Tapes, gdzie znajdowało się demo Castles In The Grave. Zaraz potem pojawiła się cała reszta utworów, które nie weszły na We Must Become Pitiless... lub też zostały nagrane z myślą o nowym albumie. Tak czy siak, krążą po sieci budząc ciekawość zwiedzających. 

Nie miałem dotąd zwyczaju pisać o czyiś demówkach, ale w tym wypadku zrobię wyjątek. Bardzo podoba mi się Rock the Bone, zaskakuje The River a beztytułowy No Title (Molly), bierze udział we wspólnej akcji Domino Records i Ribbon Music na cześć wypadającego co rok Record Store Day (w tym roku, 21 kwietnia). Tak jak na poprzednich krążkach, pachnie mi tu dobrym synth popem a la Ultravox i wokalem epileptycznego Iana Curtisa. Fani Johna Mausa zachłysną się tymi dźwiękami od pierwszej nanosekundy. Także, Happy Birthday John!

P.S. A ta tańcząca pani w teledysku to Betty Rowland.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz