czwartek, 6 stycznia 2011

Podsumowanie roku 2010: Filmy


10 najlepszych filmów 2010 roku.

P.S. Część filmów miała premierę w roku 2009, ale w Polsce odbyła się ona dopiero rok później, więc nie dziwić się.



Miód, reż. Semih Kaplanoglu, Turcja 2010

Piękniejszego zamknięcia filmowej trylogii tureckiego reżysera, chyba nie można było sobie wyobrazić. Miód to mistyczna opowieść o odwiecznych związkach miedzy ludźmi i naturą, o harmonii pomiędzy nimi, która prowadzi świat odpowiednimi torami. Podobnie jak miało to miejsce w dwóch poprzednich filmach: Jajko (2007) i Mleko (2008), także i tu, to cisza wyraża więcej niż słowa. Cisza jest naszym przewodnikiem po świecie, wymagającym od nas głębszego "zapatrzenia się". Nie dziwi więc fakt, że w całej trójce nie ma żadnej muzyki, oprócz dźwięków i odgłosów natury. Wspaniała jest intensywność tego filmu na ludzką świadomość. Z delikatnością i niespotykanym pietyzmem tworzy świat, w którym jedna chwila zmienia życie człowieka na zawsze. Gdy kończy się twoje życie, spadasz. Miód to czysta poezja zrodzona z niemożności znalezienia odpowiednich słów. Po prostu słodycz życia. Całkowicie zasłużony Złoty Niedźwiedź na ubiegłorocznym Berlinare, i jeden z najpiękniejszych filmów ostatnich lat, potwierdzający złoty okres kina tureckiego.


Poezja, reż. Chang-dong Lee, Korea Południowa, 2010

Aby tworzyć poezję, musicie dostrzec piękno. Najważniejszą rzeczą w życiu jest obserwacja. Tegoroczny film koreańskiego reżysera, twórcy znakomitego Sekretnego światła, to opowieść o starszej kobiecie, która odkrywając fakt, że cierpi na chorobę Alzheimera, postanawia pociągnąć życie mocniej za lejce. Kurs poezji, na który się zapisze zmieni jej stosunek do świata - świata pełnego śmierci, przemocy i nieszczęścia, wydawałoby się pozbawionego czystego piękna... Film o poezji, stający się poezją. Biała kartka papieru zapełniła się słowami.


Chrzest, reż. Marcin Wrona, Polska 2010

Młodzi-zdolni ciągle w natarciu. W końcu zaczyna się coś dziać na polskiej scenie filmowej. Po udanych debiutach, przychodzą filmy jeszcze lepsze. Przykładem takiego stanu rzeczy jest reżyser Marcin Wrona. Jego Moja Krew była obrazem dobrym, mającym spory potencjał. Ten potencjał został w pełni wykorzystany w drugim filmie - Chrzest. Męskie i mocne kino tylko dla osób z silnymi nerwami. Aluzje i nawiązania do Długu Krauzego według mnie trochę przestrzelone.


Wujek Boonme, który potrafi przywołać swoje poprzednie wcielenia, reż. Apichatpong Weerasethakul, Tajlandia, 2010

Nie jestem w stanie wypowiedzieć dobrze imienia i nazwiska tajskiego reżysera, ale to jeden z moich ulubionych twórców. Wujek Boonme, który... to film pełen tajemnic i magii, duchów wędrujących po świecie, a w końcu opowieść o nas - ludziach, potrzebujących bliskiej jedności z otaczającym nas światem: realnym i metafizycznym. Szósty film w karierze Weerasethakula to także dzieło przybliżające i tłumaczące buddyjską filozofię. A wszystko to zatopione w wierzeniach i spirytualizmie mieszkańców północno-wschodniej Tajlandii.  Inspiracją do stworzenia filmu stała się książka buddyjskiego mnicha, Phry Sripariyattiweti Człowiek, który potrafi przywołać swoje poprzednie wcielenia.
Kilka lat temu przeor klasztoru buddyjskiego znajdującego się niedaleko mojego domu opowiedział mi historię człowieka, który przychodził do świątyni, żeby nauczyć się medytacji. Po jakimś czasie powiedział, że podczas snu zaczęły do niego wracać obrazy poprzednich wcieleń, gdy był bawołem, krową, a nawet pozbawionym ciała duchem. Dawne życia przelatywały przed jego zamkniętymi oczami jak filmy na ekranie. Tak narodził się pomysł filmu o wujku Boonmee - Apichatpong Weerasethakul
Naprawdę piękne kino, wreszcie docenione na świecie (Złota Palma w Cannes). Niebo jest przereklamowane. Nic tam nie ma. Duchy nie są przywiązane do miejsc lecz do ludzi. Ludzie zobaczcie ten film, bo urzeka ciało i ducha.


Wszystko co kocham, reż. Jacek Borcuch, 15 stycznia 2010 (Polska), 18 września 2009 (Świat)


Nie wiem czy będę w stanie napisać o nim coś więcej niż już zostało napisane. Nie wiem czy zaskoczę kogoś swoją interpretacją. Nie wiem w sumie co napisać, od czego zacząć.. Ale wiem jedno, to najlepszy film jaki widziałem w 2010 roku! Czasy PRL-u już dawno minęły, ten mroczny okres w historii naszego kraju mamy już za sobą, jednak pozostawił on wiele głębokich ran i tajemnic, wiele emocji,wspomnień oraz wyrzutów. W filmie Jacka Borcucha zostało zamieszczone to wszystko i jeszcze więcej.

Zasiadamy wygodnie, ciemno, dobrze nastawiona głośność i widzimy pierwszy obraz... Zagubione tory, zagubiony tabor, wydmy... Słyszymy punk-rocka, jakby dobiegał z oddali, krążymy wokół wagonów, wchodzimy do jednego z nich i naszym oczom ukazuje się mała grupka chłopaków, którzy są źródłem tej muzyki. I ruszyła maszyna, już nikt jej nie zatrzyma! Wpadliśmy w ten sam socjalistyczny kompostownik, co nasi bohaterowie. Mamy nieuczesane włosy, trampki, przykrótkie koszulki i całą głowę sprzeciwu.

Nie chcę opowiadać fabuły - toby była zbrodnia z mojej strony. Nie potrafiłbym jej dobrze przedstawić... Mogę napisać jedynie co te piaski, ta muzyka, ta ich miłość i chęć wyjścia ponad podziały w moich oczach zostawiły. Wszyscy rozwodzili się nad rolą Mateusza Kościukiewicza, chwalili go i rokują mu wielką przyszłość. Oby się nie pomylili. Mnie osobiście urzekł on, jego taka miła, przyjazna i chłopięca twarz, zmrużone oczy, z których starasz się coś wyczytać. Ja osobiście widziałem w nich głównie coś beztroskiego, tak jakby dopiero nabierały takiego dorosłego, męskiego wizerunku. Jednak podczas jednej sceny, koncertu w szkole, zaciśnięte oczy Janka (Kościukiewicz) wylewają na twarz, na całe ciało wrzątek gniewu, sprzeciwu, cholernej nienawiści, która gdzieś tam była, ale po incydencie przed koncertem wzięła górę.. Widać to doskonale. Widzisz jak go to parzy, jak zaciska mięśnie, jak ten kocioł ogarnia cały bal. Mateusz wczuł się, poddał się emocjom, zupełnie jakby to on był całą tą szkołą, jedyną osobą, która ma głos by mówić. Na konsekwencje tego "zamachu na socjalizm" nie trzeba było długo czekać, dzięki pewnemu komisarzowi wzięli się za ojca Janka - co za tym poszło? Przeprowadzka. To, co wtedy ten młody chłopak zrobił jest dla mnie święte, kurcze jedno z najlepszych ujęć filmu. Rozpierdzielenie temu donosicielowi samochodu kijem hokejowym powinno być książkowym przykładem zemsty. Genialne!

Miłość i przyjaźń jest tutaj bardzo ważna, kto wie czy nie najważniejsza... Rodzące się uczucie, nieśmiałe i młode, niedojrzałe, a na tyle mocne by wymknąć się poza konflikt statusu społecznego rodziny. Przyjaźń wiążąca, kształtująca,popychająca, ryzykowna, jedyna.

Oprawa muzyczna wykonana przez Daniela Blooma współgra z nastrojem, zupełnie jakby była ręką tego ciała jakim jest film Wszystko co kocham. To ona nadaje ton i odpowiedni charakter poszczególnym scenom, po prostu uszlachetnia to złoto. Obrazy, ujęcia, sceny. To wszystko jest prawdziwe, realistyczne, rzeczywiste, a mimo to sprawia wrażenie magicznego... Spośród kilkudziesięciu takich magicznych ujęć podobało mi najbardziej kilka, np. spacer Janka i Baśki (Olga Frycz) pomiędzy wysokimi trawami.

Jesteś już dobrze po trzydziestce, jesteś młody masz lat 18... Dla tych pierwszych ten film to wspomnienie, dla tych drugich to elementarz.


Incepcja, reż. Christopher Nolan, USA 2010

Po obejrzeniu tego filmu można stworzyć własną definicję terminu incepcja, jednak według słowników różnej kategorii nie występuje taki termin... I co teraz? Wolna ręka.

Sny... Co noc śnimy, lecz nie zawsze to pamiętamy; jesteśmy wtedy aktorami, wcielamy się w role jakie nasz umysł sobie wymyślił. Czasami jesteśmy tak zadowoleni z tych snów, że obudzenie się z niego jest największą karą i staramy się do niego wrócić, co zazwyczaj jest niemożliwe. Śnimy również mrocznie i tragicznie, dlatego otwarcie oczu przyjmujemy z ulgą. Można też wyczytywać ze snów przyszłe zdarzenia, przepowiednie - dzięki sennikom. W tym filmie sen przybiera zupełnie nowe znaczenie, które trudno zaakceptować...

Incepcja to światowej sławy obsada, to również mega efekty specjalne. To pomysł jakiego próżno z powodzeniem naśladować, to zagadka, to rebus rozwiązywany przez widza na bieżąco, by i tak na koniec pozostać w konsternacji. Ciężko jest się połapać w tej intrydze, jaką zgotowała nam brygada Cobba (DiCaprio). Sam osobiście, po ukazaniu się napisów, nie wiedziałem, czy ta końcowa scena jest jednym ze snów. Takie skutki uboczne - to pochwała dla reżysera Christophera Nolana.

Jednym słowem, obejrzeć warto, gdyż nie na darmo jest to produkcją , o której się mówi - jedna z najlepszych "tamtego" roku. Zachęcam!


Hej, skarbie, reż. Lee Daniels, USA, 5 listopada 2010 (Polska), 16 stycznia 2009 (Świat) 

To najbardziej wstrząsający film jaki widziałem w 2010 roku. Lee Daniels bierze sobie za cel zawstydzić znieczulice i upokorzyć patologie. Udaje mu się to. Ten film to zbiór najbardziej chorych patologii rodzinnych - ojciec gwałciciel, matka zawistna sadystka, terroryzująca i obwiniająca swoją córkę o swoje życie. Na porządku dziennym są podobne sytuacje, które tylko są nagłaśniane przy okazji jakichś wielkich zbrodni jak tej w Austrii kilka lat temu. Może dzięki temu filmowi kogoś się uratuje od zła, które może stworzyć "rodzina"...

Obowiązkowo należy obejrzeć.

Co wiesz o Elly?, reż. Ashgar Farhadi, Iran, 2009 (premiera w Polsce 22 stycznia 2010)

Irańska kinematografia musi ciągle walczyć z przeciwnościami, które nieodłącznie jej towarzyszą. Nieustająca cenzura, inwigilacja - przeplata się z okresami łagodniejszymi przynoszącymi międzynarodowe sukcesy. Sukcesy te pozwalają spojrzeć na Iran, na jego kulturę i mieszkańców z zupełnie innej strony. Jak wiemy nasze postrzeganie sąsiednich czy dalekich krajów oparte jest na stereotypach. Co wiesz o Elly? próbuje te stereotypy obalić. W Iranie toczy się w miarę normalne życie, młodzi ludzie słuchają zachodniej muzyki, wszyscy mają podobne marzenia do naszych, tylko słowo "wolność" jest na cenzurowanym. I trzeba to zmienić.


Pozwól mi wejść, reż. Matt Reeves, USA/GB, 2010

Groza w tych czasach przybiera trochę inną formę. Terroryzm, hakerzy, wirusy, nawet zwykłe przejście z bloku do bloku nocą jest grozą... Tak więc szanować trzeba takie filmy jak Pozwól mi wejść, ze względu na krystalicznie czyste krople zimnego potu wypływające na czoło. Wampiry ostatnimi czasy przeżywają renesans swego istnienia, po kilkunastu latach zakurzenia w szufladzie, ponownie wychodzą sobie na światło dzienne i przybierają posągowe pozy z miną "podziwiajcie mnie". Podziwiamy. Może dlatego ten horror jest taki dobry, gdyż główne role grają w nim dzieci, niewinne z twarzy, mordercze z natury.. Może dlatego, że to coś innego, inaczej akcja się toczy.. Nie ma tutaj wielkiej miłości, wielkich aktorów ale jest posępny klimat, dziwna przyjaźń i ten przerażający charkot Abby oraz głodne oczy.


Kto nie widział, polecam! Najlepszy horror 2010.

Przeczytaj naszą recenzję: Pozwól mi wejść


Parnassus - człowiek, który oszukał diabła, reż. Terry Gilliam, Francja/Kanada/GB, 8 stycznia 2010 (Polska), 22 maja 2009 (Świat)


Ileż to jest legend o paktach zawartych z tym którego imienia nie wolno wypowiadać, ileż historii, filmów, seriali.. Np. amerykański hit szklanego ekranu Supernatural - tam umowa goni umowę. Znam też taką fajną książkę, tam jest świetne opowiadanie o takim przedsięwzięciu, a nosi ona tytuł Diabeł na wieży. To wszystko raczej przyprawia o dreszcze i gęsią skórkę. Jednak jest jeden element, który ładnie się wybija z tej szufladki.. Tak, tak to Parnassus, gdzie zamiast zamykania oczu przed masakrycznymi scenami po prostu siedzisz sobie z herbatą i oglądasz to z przymrużeniem oka. Pomimo, iż tytuł przywołuje już lekko ciemniejące chmury, tak w przeciągu filmu one jakoś nie mają w sobie deszczu. Tytułowy Parnassus to człowiek, który w zamian za nieśmiertelność założył się z Diabłem, iż odda swoje dziecko w wieku 16 lat. Co za dureń! Sądził, że nie będzie miał nigdy dzieci? Cały film właściwie kręci się wokół tego, iż ten starzec chce jeszcze raz wykiwać diabła, by uchronić swoją córkę (w tej roli Lily Cole).

Jest to dość mroczna opowieść, w której budzi się ludzkie demony, pragnienia i wyjawia największe sekrety. Zwierciadło dr. Parnassusa ma taką właśnie właściwość, w sposób przesadzony i groteskowy przedstawia to, co pragniemy, a mimo wszystko staramy się to ukryć. Trochę dziwne to, prawda? Ale tak jest, oglądasz ten film i śmiejesz się z karzełka co ma zawsze racje. Ze starego pijaka co przegrał wszystko. Nad wiek wyrośniętej nastolatki. Nieśmiałego, zakochanego niezdarnego chłopaka. Wreszcie z przybłędy z amnezją, który tak się naraził komuś, że go powiesili pod mostem. Czarny humor. Kontrast goni kontrast, wszystko jest na opak. Tak naprawdę wszyscy są nieszczęśliwi, zagubieni i tylko uwolnienie się od tej trupy da im naprawdę wolność. Nie sposób nie wspomnieć o znakomitej obsadzie jednej roli - Heath Ledger, Johnny Deep, Jude Law, Colin Farrel - to oni wcielili się w rolę Tony'ego.

Ze względu na spiralność fabuły, warto obejrzeć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz