poniedziałek, 4 lipca 2011

Junior Boys - It's All True


Junior Boys - It's All True
Domino Records
2011

Tego duetu nigdy dosyć. 

Dwa pierwsze albumy Junior Boys to dla mnie jedne z ważniejszych płyt, jakie słuchałem w swoim krótkim życiu. Pewnie ma to pośredni związek z moim charakterem. Kanadyjski duet tak jak na poprzednich płytach idealnie, z elegancją i harmonią dokonuje selekcji dźwięków, w szczególny sposób tych syntezatorowych - ich barwa, ciepło i pewnego rodzaju "wrażliwość" otaczają człowieka od pierwszych minut intymnego spotkania, jaką zawsze jest obcowanie z muzyką duetu Didemus - Greenspan. It's All True - czwarty longplay w ich karierze przynosi porcję dźwięków lepszych od tych na Begone Dull Care, ale nie mogących rywalizować z tymi na dwóch pierwszych płytach. Nie piszę tak dlatego, bo Last Exit i So This is Goodbye zostało wyżej ocenione przez Pitchforka i spółkę, ale dlatego, że tak czuję. It's All True to w jakimś stopniu kontynuacja jaśniejszej strony Junior Boys obranej na poprzednim wydawnictwie. Bo czy wyobrażacie sobie Banana Ripple na ich debiucie? 

Greenspan lirycznie i wokalnie wymiata, być może dla tego, że jak sam wspomina w wywiadach, nagrywanie tej płyty było dla niego terapią pomagającą w walce z osobistymi problemami i upływającym czasem. Płytę nagrywali w kilku miejscach: zaczął Jeremy w rodzinnym Hamilton (Kanada), później udał się do Chin, w odwiedziny do siostry - część utworów powstała w Szanhghaju. Kolega [Matt D.] nagrywał w Berlinie (gdzie mieszka), by w końcu udać się do Kanady i już w pełnym składzie dograć wszystko do końca. Te wszystkie podróże, miejsca na mapie tak od siebie odległe, słychać w poszczególnych piosenkach. Orientalizm miesza się z wyrachowaną elektroniką w rozpoczynającym Itchy Fingers (ktoś szarpał za struny chińskiej lutni, zwanej pipą oraz guzheng) i zimnym, niezwykle przejmującym Playtime. Niemiecki minimalizm pulsuje w Kick the Can, a Truly Happy Ending zaskakuje swym soul'owym charakterem. Na nowej płycie jest więcej elementów R&B czy soulu. To nie jest tylko płyta taneczna! (kogoś mógł zmylić promujący singiel). Greenspan przyznaje, że często słuchał 10cc, wczesnego Timbalanda, a nawet Tony Braxton. Najważniejszą inspiracją były jednak filmy Orsona Wellsa (F For Fake), skąd zaczerpnął pomysł na tytuł albumu. 

I like this record the best out of any record I've ever made, and I'm really proud of it. So that's all that's really important. Tak, to jest najistotniejsze. Rewolucja nie była spodziewana, i takowej nie stwierdzono. Tylko po co ją rozniecać, skoro niewiele jest zespołów, które od debiutu trzymają (w miarę stabilny) poziom, a Junior Boys wciąż potrafi sprawić przyjemność i wzruszyć jednocześnie? 

Ocena: 8/10 (ósemka ode mnie - płytka z każdym kolejnym przesłuchaniem zyskuje)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz