piątek, 1 lipca 2011

Wakacje przysłonięte chmurami (pt.3) Wstęp.





Butelki i słomiane kapelusze.


Najlepszym pomysłem na spędzenie wakacji jest jego brak. Z takiego założenia 26 czerwca, tuż po zakończeniu roku szkolnego, wyszli chłopaki z Frydek*. Postanowili tegoroczne wakacje podarować losowi i płynąć z biegiem nurtu czasu i wydarzeń jakie ono przyniesie. Chłopaki z Frydek to czterech przyjaciół znających się od najmłodszych lat, lubujących się w piwie, wielbiących sport i cechujących się ponadprzeciętną wyobraźnią i zdolnościami oratorskimi. Staszek, Edek, Janek i Zdzich. Te gorące wakacje zaczynają doskonale z planem, spędzając godziny nad wodą, od czasu do czasu rzecząc coś rozpoczynając niemałą dyskusję, która ciągnie się do samego wieczora. Letni ciepły wiatr, tuż przed zmrokiem jest najprzyjemniejszy. Gładzi rozgrzaną za dnia skórę, przyjemnym ciepłem, który miesza się z chłodem nocy zdając się przejmować władzę nad tą porą dnia. Przy gwarze świerszczy, spotykają się chłopaki z Frydek by dokończyć rozmowę przerwana wcześniej, przez odczuwany głód. W zwyczajowym miejscu, nobliwie nazwanym "dziurą" rozpoczynają dysputę kapslem wystrzelonym w górę przez Staszka,który jako jedyny takową sztuczką może się popisać przy otwieraniu piwa. Zanuciło szkło uderzane o siebie, a Zdzich rzucił swoje - No to pyk!-.

To wszystko właściwie zmierza ku jednemu, ku rodzącej się powoli w głowach każdego z chłopaków myśli, iż jednak tak wakacji nie można spędzić..

Wreszcie Zdzich wysunął propozycję nie do odrzucenia. Na forum grupy chłopaków z Frydka, zaproponował wyjazd nad morze z jego dobrym kolegą z liceum, pojazdem mechanicznym sygnującym się symbolem T4. Wywołało to nie małe zamieszanie, gdyż Frydek z morzem dzieli cała Polska. Po krótkim przedstawieniu walorów nadmorskiej miejscowości jaką są Rowy, przybliżeniu persony innych towarzyszy przygody od strony kolegi z liceum oraz wizji takowej wyprawy. O dziwo, Zdzich spotkał się aprobatą tylko Edka.. Staszek tłumaczył się brakiem czasu, Janek miał inne już plany związane z marszem na Częstochowę.. Chłopakom z Fredka groziła rozłąka.. Straszne. Do dziewiczej podróży zostało 6 dni w przeciągu, których paczka chłopaków zjednoczyła się i jako zwarta grupa obrała azymut na morskie Rowy. Dni, które były zmienne jak chorągiewka na wietrze, wietrze obfitującym w zmiany personalne, zmiany pogodowe, chwile zwątpienia i nie lada podniecenia. Opowiedzieć o nich wszystkich można w jednym zdaniu. Codzienne wieczorne narady w ogrodzie Zdzicha, przepełnione naradami nt. dojazdu, prowiantu, wyposażenia, pieniędzy i w końcu chwila zwątpienia.. Ostatni dzień przed dniem wyjazdu był stresujący, zakrawało się na niewypał granatu przygody, lecz Edward stwierdził w rozmowie telefonicznej ze Zdzichem tak: - Zacieram sobie ścian Zdzichu i tak sobie myślę.. Musimy jechać, musimy za wszelką cenę. Pojedziemy pociągiem!- Zdzich zaaprobował, Staszek zaaprobował, Janek zaaprobował. I tak wieczorem w ogrodzie Zdzicha odbyła się ostatnia narada, której owocem była decyzja iż nazajutrz, tj. w piątek pociągiem tanich linii kolejowych wyruszamy nad Morze Bałtyckie. Janek jako pewna firma za zadanie miał odszukać połączenia kolejowe z Rowami, Staszek zapewnienie transportu na peron, a Edek zagwarantowanie prowiantu na podróż. Zdzich za udostępnianie ogrodu do codziennych narad i pomysłu, został zwolniony z wszelakich obowiązków. Wyraźnie sprawiało mu to satysfakcję. I tak, o godz. 22 08 ze stacji kolejowej sąsiedniego miasta, chłopaki z Fredek w słomianych kapeluszach (które nigdy nie zostaną założone w Rowach) wyruszają na spotkanie przygodzie! Nie opierzeni podróżnicy, z dwoma przesiadkami na karku wsiadają w pociąg, który teoretycznie ma ich zawieźć do Rowów.

I tutaj wszystko się zaczyna, wagonowe przygody, konflikt z konduktorami, muzykowanie między przedziałami, sztorm jaki przywitał 4 przyjaciół nad naszym, Polskim morzem oraz historie jakie się im przytrafiły.

Starsi może sobie coś przypomną, a młodsi może zaczerpną inspiracji. Ale jedno wiadomo, będzie to ciekawa opowiastka.


Jak się potem okaże, jest to utwór pod znakiem, którego 7 dniowy urlop chłopaków z Fredek minął.




* Frydki - mała miejscowość na południu Polski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz