czwartek, 10 listopada 2011

Atlas Sound - Parallax


Atlas Sound - Parallax
4AD Records
2011

Bradford Cox znów zameldował się w tegorocznej czołówce. 

Tym razem obyło się bez niespodziewanych przecieków. Zachowano pełną kontrolę nad całym procesem. Kolejne utwory Cox wypuszczał w niewielkich odstępach czasu, z premedytacją podgrzewając atmosferę wyczekiwania. Bo i trudno było się nie gotować, jeżeli jeden z ulubionych artystów wypuszcza po kolei trzy wspaniałe piosenki. I wcale nie potrzebna jest tu świadomość, że rządzący światkiem niezalu Pitchfork daje im trzem etykietę BNM. Nie minęła jeszcze dekada odkąd Bradford Cox pojawił się na scenie, a już mówi się, że to współczesny geniusz, głos pokolenia itp. Na pewno jest wybijającą się postacią. I nie chodzi tu o jego chorobę (Zespół Marfana - przyp.aut.), choć ta z pewnością odegrała znaczącą rolę w podejściu do życia i do tworzenia, a doświadczenia z niej wynikające stały się jedną z głównych inspiracji w tym procesie. W moim odczuciu Cox to niezwykle sprawny i płodny muzyczny rzemieślnik - wystarczy spojrzeć na cztery ostatnie lata (trzy wydawnictwa pod szyldem Atlas Sound + czteroczęściowe Bedroom Databank oraz trzy albumy z macierzystą formacją Deerhunter + dwie epki, a do tego niezliczona ilość piosenek udostępnianych na swoim blogu). Ten rozmach nie idzie jednak w parze z zawartością Parallax. W powołanym do życia, solowym projekcie, dedykowanym swojemu najlepszemu przyjacielowi (Lockett Pundt - przyp.aut.), Cox wybudował własny, intymny i kruchy świat, filarami którego są cierpienie i miłość. 

Parallax to na pewno Atlas Sound najdojrzalszy, kompozycyjnie bardzo równy, i mocniej akcentujący wokal Cox'a. Nie zmieniło się natomiast samo podejście do nagrywania: w hotelowych pokojach, w przerwach między koncertami - czyli jak najbardziej lo-fi. W porównaniu do poprzedniego longplaya, Logos, brak tu znanych gości (poza Andrew Vanwyngardenem z MGMT, który wspomaga wokalnie i instrumentalnie Cox'a w utworze Mona Lisa - pewnie też w ramach rewanżu lider Deerhuntera w czarnej peruce zagrał z MGMT cover Lucifer Sam u Jimmy'ego Fallona). Pozostaje sam Cox i jego pomysły, pojedyncze dźwięki gitary połączone z efektami (Flagstaff). I w tym aspekcie Parallax pokonuje swego poprzednika - bronią się wszystkie kompozycje; nie stwierdza się ledwie dwóch czy trzech ultra-przebojów (jak Quick Canal na Logos), obok których leżą mdłe, o jedną kostkę cukru za mało posłodzone wypełniacze.  W moim mniemaniu jest bardzo stylowo - tak samo jak okładka albumu. Zawsze u Cox'a podobała mi się skłonność do ambientu i elektroniki. W osobistym rankingu produkcji marki Atlas Sound wysokie miejsce nadal zajmuje EP-ka Weekend - i marzy mi się, by Cox w przyszłości nagrał album całkowicie wypełniony ambientem (kwasowym lub soft). Parallax jednak jest niemal zupełnie tego eksperymentalnego tonu pozbawiony (oprócz końcówki Flagstaff), co trochę mnie smuci. 

Modern Aquatic Nightsong to gorzka opowieść o miłości utrzymana w stylistyce "podwodnej" - podobnej do tej opublikowanej niegdyś na blogu Deerhuntera - Difference BT. Te Amo - najpiękniejsza pieśń o uczuciu z pierwszej linijki tego akapitu, jaką do tej pory stworzył Cox. Grana już przez niego podczas festiwalu ATP w 2009 roku (wtedy jeszcze bez tytułu i z innym tekstem), zbudowana na tym samym loopie co kończące Halcyon Digest He Would Have Laughed i ukazująca go jako znakomitego wokalistę, obdarzonego naprawdę świetnymi walorami głosowymi. Mamy także znaną z kompilacji Bedroom Databank uroczą Mona Lisę, zamykające Lightworks jako pogodniejszy odpowiednik znakomitego Nightworks (jego występowanie odnotowano na suplemencie do Logos, EP-ce Rough Trade), zadziorne Angel is Broken oraz zbudowane na loopie z Marietty (EP-ka Things I'll Miss), Amplifiers. Bez wymieniania wszystkich utworów, mogę bez żadnych wewnętrznych rozterek podsumować, iż Parallax (dedykowany zmarłej Trish Keenan) to worek pełen wspaniałych, popowych melodii, z którego każdy może wybrać sobie - subiektywnie - tę najładniejszą i z wysuniętym językiem cieszyć się nią jak dziecko. 

Ocena:  8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz