wtorek, 8 listopada 2011

Robot House!!!

fot. Zbyszek Tyczyński

Robot House - EP
wyd. własne
2011

Moje wspomnienia dotyczące Wrocławia nie należą do najprzyjemniejszych; zbyt długa przechadzka ulicą Traugutta, przebiegający drogę manifestanci w tęczowych kolorach i obrażalska kłódka, która za nic w świecie nie chciała zatrzymać się na Moście Tumskim. Ktoś powie, że chodzę złymi drogami; że powinienem sprawdzić wrocławskie piwnice i szpitale. A co tam takiego ciekawego, panie? - pytam. Robot House!!!

Było nas trzech, w każdym z nas inna krew... No, można tak powiedzieć. Zespół jest dziełem trójki przyjaciół (Szymon Smolak, Marcin Kucharczyk, Krzychu Birowski), multi multiinstrumentalistów, którzy wychodząc od niezobowiązującego grania, pragną zdobyć władzę nad światem. By to się udało, zaprosili jeszcze dwójkę ludzi: Julcię Kwietniewską i Zbyszka Tyczyńskiego, który aktywuje wszystko to, co ma klawisze - nawet te więzienne. Ich wydawniczy dorobek jest skromny, ale to tylko dlatego, że nie wcisnęli jeszcze wszystkich przycisków na konsoli sterującej. W tym roku wydali swą pierwszą EP-kę, na której znajdują się trzy utwory - ich energia zasiliłaby niejedną śląską elektrownię opalaną węglem kamiennym zastępując szkodliwą dla środowiska mieszankę gazowych odpadów unoszących się nad okolicą, trujących mieszkające nieopodal gżegżółki. Robot House!!!

I tak mamy utwór Venus, nad którym mecenas sprawuje sam Botticelli. Jako że tytuł zobowiązuje, to za mikrofonem stanęła kobieta (Julcia Kwietniewska). Gitara elektryczna jest "cięta", wtóruje mu rozkołysany bas i perkusja, a cała trójka stara się dostroić do intrygującego wokalu śpiewającej Wenus. Udaje się im to znakomicie po niecałych dwóch minutach, kiedy rozpędzone instrumenty i wokal Julci stapiają się, tworząc jedną, gorącą substancję. Jeszcze mocniej i goręcej jest w utworze rozpoczynającym - Bond. Twórcy najnowszego filmu o agencie Jej Królewskiej Mości być może nie mają jeszcze zakontraktowanych wszystkich artystów do soundtracku - pora pomyśleć o Robot House. Dwie minuty instrumentalnego, wykalkulowanego (tak!!!) gitarowego jazgotu, przywołującego na myśl Sonic Youth, ma w sobie wystarczającą moc, by nie zdechnąć za rogiem. Chanting - czyli marynarskie szanty w wykonaniu Miroslava (Blisko Pola), śpiewane w czasie  wyprawy po Morzu Diabelskim.  To tyle, jeśli chodzi o EP-kę. Zespół pracuje nad nowymi kompozycjami (pełno pary i zapachu potu w powietrzu), a dwa rezultaty tego pracoholizmu można odsłuchać na ich Fejsbuku. Człowiek to kawałek zaśpiewany po polsku, z basem czyszczącym niskie rejestry dźwiękowe i z synthami w ostatniej fazie biegu. Czuje się jak żywy manekin. I na koniec Podejrzany, podejrzany czyli bezsłowna opowieść o IV RP pisana noise'ową gitarą, maczaną w post-punkowym atramencie. Jedyny zarzut to brak większej ilości partii wokalnych, ale to dopiero początek, więc... na wstępie wszystko zostaje wybaczone. Najważniejsze, aby chwyciło. Egzamin dopiero przed nimi. Zaliczenie już mają. Robot House!!!

Projekt graficzny: Andrzej Drohomirecki
Dlatego też wcale nie zdziwię się, jeżeli Ty albo Ty z lewej usłyszycie o nich w najbliższej przyszłości. Ba, jestem nawet o tym przekonany. Jeżeli nie, to - cytując kluczowego bohatera Futuramy - bite my shinny metal ass. Robot House!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz