Autor: Piotr Rogoża
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Tytuł: Rock 'n' roll bejbi!
Okładka: Piotr Cieśliński
Słońce świeci, a mimo to pada śnieg. Jeszcze nie zdąży dotrzeć do ziemi, a już ginie, topi się. Na spacer wychodzi babinka z pieskiem rasy dog niemiecki. Cieniutka smycz łącząca tych dwoje zupełnie nie sprawia wrażenia bezpiecznej, ale dogi są dość powściągliwe, więc może dlatego trzyma on kawałek tego sznureczka w pysku. Para zakochanych przycupnęła na ławce pod blokiem, niczym dwa kondory. Zakochani jak diabli, widać to po ich czerwonych oczach, drgających dłoniach i miłej woni alkoholu z tej cenionej wśród smakoszy i miłośników trunków, najniższej półki. Ogródki działkowe zachęcają raczej do wymiotowania niż spędzania wolnego czasu na łonie miejskiej natury (sadzy, smogu i przepięknie brązowej ziemi, gdzieniegdzie upstrzonej trądzikowymi kępkami trawy).
Żałuj grzeszniku, że nie zjadłeś niedzielnego obiadu.. Rosołu nie dokończyłeś z kurczaka? Niewdzięczny guźcu.. Kompocik tylko wyżłopałeś?! Ty pijacka mordo!.. A co to? Klopsiki z sosem grzybowym ?! O rzesz Ty małpo! Wynocha! Wynocha! Idź precz do Maca..
Patrzę na zegarek, już 8:33:59. Zrywam się na równe plecy, ogarniam pokój mętnym wzrokiem. Mózg według naukowych badań potrzebuje kilku minut do uzyskania prawidłowego poziomu skojarzeniowo - myślowego. Oczywiście, takiego dopuszczalnie racjonalnego. Mój procesor potrzebował raptem dwie sekundy, więc od razu dostrzegłem, że coś jest nie tak..
Po pierwsze, co to za Facet leży na brzuchu z boku!? Przecież ja jestem hetero i mam psa...
Po drugie, nie mam bielizny! Czyżby, na Boga, coś się działo w nocy..?
Po trzecie, śmierdzi w pokoju kiełbasą swojską.. Co jeszcze bardziej czyni mnie podejrzliwym do tego poranka i leżącego obok mnie osobnika - tym bardziej, że źródło zapachu bezpośrednio wskazuje na jego osobę jako epicentrum aromatu.
A po czwarte i najgorsze, co to za książka wystaje spod lewej ręki Faceta?! Czyżbym był bibliofilem?!!!!!
Powoli, delikatnie przyjmuję pozycję jak najwygodniejszą i najcichszą do zaatakowania tej książki. Facet chrapie, zbliżam ręce do jego ciała, pocą mi się dłonie.. Jeszcze czuję pozostałości szalonej nocy jakie na nich spoczywają. Łapię książkę, dotykam również ramienia (nie powiem, że przypadkowo - Facet może pochwalić się niezwykle atletyczną muskulaturą). Facet drgnął, zachrapał żałośnie.. Ja zamarłem, wyczekując dalszego rozwoju sytuacji.. Śpi dalej. Ufff.. Ciągnę książkę, idzie gładko. Mam ją.. Ale czy to książka, czy olbrzymia kaseta magnetofonowa?! Jednak książka. Lecz z zewnątrz do złudzenia przypomina kasetę..
Czytam tytuł, nie znam.. Rock 'n' roll bejbi! - Piotr Rogoża.
Wstępnie, wertuje pobieżnie książkę - to nawyk wywiedziony z dzieciństwa, nie mam już ochoty, żeby spośród kartek wyskoczyła na mnie kolejna zlepiona i omła wydzielina nosowa, pozostawiona przez mojego kumpla. Czysto. Lecz przecież nie będę czytał tej książki jak gdyby nigdy nic, skoro jakiś Facet leży obok mnie! Wstaję bezszelestnie niczym ninja, rozglądam się za swoimi rzeczami.. Widzę sweter, a w jego towarzystwie spodnie, brudne jak po pijackim spacerze przez orane pole. Chcę błyskawicznie dotrzeć do ubrania, lecz moje ruchy są niezgrabne, chwiejne i powolne. Nawet tracę równowagę! Szok.. Jak na mnie to dość dziwne, nigdy nie miałem problemu z chodzeniem, no chyba, że po dziadkowym samogonie.. O żesz w dupę! Samogon! Tak, już wszystko wiem.. Jestem u dziadków, na rodzinnym, rytualnym pozbawianiu życia wieprzowiny wołowej od wujka Staszka. Ha ha, a ten Facet to szwagier pewnie, zawsze nas razem kładą spać, gdy popijemy dziadkowego "lekarstwa" na wszelkie dolegliwości. Teraz z przytupem mogę wstać i założyć satynowy szlafrok, lokując swe siedzenie na miękkim, haftowanym w róże fotelu Babci. Tak!- to jest właśnie moja Oaza, gdzie mogę oddać się dokładnemu zweryfikowaniu kartkowanej kasety. Ale najpierw szklankę soku z pigwy..
Gdy wszystko się wyjaśniło, przekonałem się, cóż to takiego..
Cielęcińska elita młodzieży wiedzie spokojne życie w jednej z altanek działkowych na obrzeżach miasteczka, tam spotykają się w okolicznościach różnych, np. by napić się wina (domowego bądź rasowego, ale taniego), albo połączyć dwie przyjemności.. Napić się wina i pograć w erpega. Albo zwyczajnie poleniuchować, pogadać czy naradzić się jak wytępić skinheadów z miasta.. Ot, zwykłe miasto, zwykli nastolatkowie, (nie)zwykłe problemy oraz kosmiczne przygody.
Każda paczka przyjaciół ma swoją miejscówkę, tam, gdzie zawsze się spotykają.. Nietopyr, Budzigniew, Mała i Modrzew za takie miejsce uznają altankę, letnią rezydencję zapalonych działkowców, dziadków bądź fanów gier rpg. Na łonie natury, wśród brzęczących szerszeni i cicho szeleszczącej gruszy można ciągnąć weekendowy maraton pod znakiem naparzania. Modrzew to egzorcysta amator, spotykający się z Małą, mającą trzy jaźnie. Towarzyszą im Nietopyr i Budzigniew, którzy bez szczególnych zdolności nie odstępują od poprzedniej dwójki.
Właśnie po takim weekendowym "rżnięciu" w erpega trafia się im pierwsza przygoda.. Wiadomo, każdy młodociany czuje niewyjaśniony wstręt do placówek oświatowych i większości pracowników z powołania nazywających się "nauczycielami". Uważając ich za niewiele przydatniejszych od zombie. Właśnie tego ranka czwórka przyjaciół miała się przekonać na własnej skórze, że to nie jest czcze gadanie i "zombie nauczyciele" naprawdę istnieją, wgryzając się w czaszki swoim uczniom.. Nie jest to przypadek, maczają w tym ręce "amerykańce" i na Cielęcińskiej społeczności testują najnowszą broń. Zwykły był to poniedziałek.
Gdy w mieście zauważa się wzmożoną działalność podziemia skinheadów, to oznacza tylko jedno.. Faszyzm chce znowu się wedrzeć na pierwsze miejsce wśród odmian demokracji. Tak właśnie się dzieje w opowiadaniu pt. Wielki powrót von Keisera. Modrzew silnie uczulony na faszyzm drapał się coraz bardziej, był pewien, że skinheadzi coś knują. Nastoletni i szalenie oryginalni bohaterowie postanawiają się dowiedzieć w czym rzecz, dlatego idą zasięgnąć porady u legendarnego hipisa działkowego, Dyzia. Dyzio od lat tkwił w nirwanie, serfując po coraz to wyższych "levelach". Lecz pomocy nie odmówił, a nawet obdarzył magicznym artefaktem zdolnym zgładzić cały faszyzm. Po uzyskaniu szczegółowych informacji, czyli: faszyści zjeżdżają się do miasta, ponieważ na nowo ma powrócić wielki wyznawca tego ruchu, dawny właściciel tutejszej fabryki kabli etc. von Keiser. Po skopaniu kilku smarków nazywających się "skinheadami", wiedzieli co, jak i gdzie. (Główna zasługa przypisana jest Małej i jej mrocznemu wcieleniu zwanym Coś Trzeciego). Stwierdzili, że najdogodniejszą drogą dostania się do miejsca przybycia von Keisera będą kanały pod miastem, lecz po długim błądzeniu, przygodzie z potworem, stracili nadzieję, że tam trafią.. Los chciał, że doszli idealnie pod poszukiwany adres. Plan mieli doskonały, połowa załogi robi hałas, druga połowa zgarnia faszystę i zabija go. Plan udał się prawie w 100%, brakowało tylko skinheadów i von Keisera.. Wszystko wyjaśnił im ich znajomy Krzywy. Koleś wiedzący gdzie się pojawić i w jakim czasie, wielbiciel zieleniny, miłośnik zieleniny, fan zieleniny. Chodziło oto, że.. Faszysta faktycznie pojawił się, skini przywitali go, ale jak się dowiedział, że Hitler przegrał, to strzelił sobie w łeb, a jego wielbiciele załamani wrócili do domów.
Grzyby to ciekawe formy życia. Dziwne, brzydkie, ale mimo to fascynują niejednego.. A co dopiero, gdy są one śmiertelną bronią na kosmicznych najeźdźców. Masakra. Ta ciekawa historia nosi tytuł, Grzyb.
Stwierdziłem, że nie będę każdego opowiadania streszczać, wspomnę jeszcze o tym, które podobało mi się najbardziej. Rock 'n' roll bejbi!. Tak, to ono powaliło mnie na kolana, oblało kubłem smolistej satyry, opierzyło koszem absurdu i wysuszyło ciepłym powiewem ironii. Po prostu, genialne! Co rusz śmiałem się pod nosem, a puenta i zakończenie rozwala, zupełnie jak ten sernik na twarzy dziennikarki.
Nic więcej nie napisze, przeczytajcie, a przekonacie się, że nie żartuję.
Piotr Rogoża (pseudonim artystyczny) to młody pisarz, urodzony w 1987 roku w Gdańsku. Obecnie studiujący w Poznaniu kulturoznawstwo. Dziewictwo literackie stracił w 2005 roku, gdzie na łamach Nowej Fantastyki opublikowano jego opowiadanie, Wielki powrót von Keisera. Udzielał się również na SFFiH, gdzie ukazało się jego kilka opowiadań, w tym Rock 'n' roll bejbi!. Rogoża może pochwalić się również trzema książkami, Po spirali wydaną w 2008 r. oraz wyżej wspomnianym Rock 'n' roll bejbi!, również z tego samego roku, w 2011 ukazał się Klemens i kapitan Zło.
Korzystając z tabliczki mnożenia, podsumuję.. Ten zbiór opowieści w 80 % jest przezabawny, afera goni aferę, czarny humor wydaje się być obłaskawiony na tyle, by się w nim nie zgubić. Absurdy wyssane z najsłodszej karykatury palca, groteskowego i ironicznego. Lecz możemy tutaj również znaleźć filozofię życia, nową i mądrą. Ale nie radzę jej praktykować, w końcu życie polega na gromadzeniu dóbr, a nie na szukaniu ich na śmietniku. A po trzecie, i to chyba najsłabsza część tej książki, bonus track, Jajko. Wydaje mi się, że to opowiadanie ma coś z horroru, ale dla mnie jest trochę niesmaczne - nie straszy tylko nudzi. Choć nie można odmówić głębszego przesłania temu opowiadaniu: świat jest tak zepsuty i skażony, że jedynym antidotum na jego oczyszczenie, jest zacząć wszystko od początku. Lecz to jedyne zastrzeżenie.
Chwała za zajebiste metafory ("W tę szczególną noc, ciemną jak sumienie poganina"), ciekawe teksty (typu: obserwować zdarzenie z obojętnością cegły) i niesamowitych bohaterów. Życzę sił do ciągnięcia tego wózka, mam nadzieję, że kiedyś usłyszę o Tobie głośniej.
Ciepło, cieplej na dworze, w łóżku z grypą gorąco. Pozdrawiam Nataniel Rozental.
Po pierwsze, co to za Facet leży na brzuchu z boku!? Przecież ja jestem hetero i mam psa...
Po drugie, nie mam bielizny! Czyżby, na Boga, coś się działo w nocy..?
Po trzecie, śmierdzi w pokoju kiełbasą swojską.. Co jeszcze bardziej czyni mnie podejrzliwym do tego poranka i leżącego obok mnie osobnika - tym bardziej, że źródło zapachu bezpośrednio wskazuje na jego osobę jako epicentrum aromatu.
A po czwarte i najgorsze, co to za książka wystaje spod lewej ręki Faceta?! Czyżbym był bibliofilem?!!!!!
Powoli, delikatnie przyjmuję pozycję jak najwygodniejszą i najcichszą do zaatakowania tej książki. Facet chrapie, zbliżam ręce do jego ciała, pocą mi się dłonie.. Jeszcze czuję pozostałości szalonej nocy jakie na nich spoczywają. Łapię książkę, dotykam również ramienia (nie powiem, że przypadkowo - Facet może pochwalić się niezwykle atletyczną muskulaturą). Facet drgnął, zachrapał żałośnie.. Ja zamarłem, wyczekując dalszego rozwoju sytuacji.. Śpi dalej. Ufff.. Ciągnę książkę, idzie gładko. Mam ją.. Ale czy to książka, czy olbrzymia kaseta magnetofonowa?! Jednak książka. Lecz z zewnątrz do złudzenia przypomina kasetę..
Czytam tytuł, nie znam.. Rock 'n' roll bejbi! - Piotr Rogoża.
Wstępnie, wertuje pobieżnie książkę - to nawyk wywiedziony z dzieciństwa, nie mam już ochoty, żeby spośród kartek wyskoczyła na mnie kolejna zlepiona i omła wydzielina nosowa, pozostawiona przez mojego kumpla. Czysto. Lecz przecież nie będę czytał tej książki jak gdyby nigdy nic, skoro jakiś Facet leży obok mnie! Wstaję bezszelestnie niczym ninja, rozglądam się za swoimi rzeczami.. Widzę sweter, a w jego towarzystwie spodnie, brudne jak po pijackim spacerze przez orane pole. Chcę błyskawicznie dotrzeć do ubrania, lecz moje ruchy są niezgrabne, chwiejne i powolne. Nawet tracę równowagę! Szok.. Jak na mnie to dość dziwne, nigdy nie miałem problemu z chodzeniem, no chyba, że po dziadkowym samogonie.. O żesz w dupę! Samogon! Tak, już wszystko wiem.. Jestem u dziadków, na rodzinnym, rytualnym pozbawianiu życia wieprzowiny wołowej od wujka Staszka. Ha ha, a ten Facet to szwagier pewnie, zawsze nas razem kładą spać, gdy popijemy dziadkowego "lekarstwa" na wszelkie dolegliwości. Teraz z przytupem mogę wstać i założyć satynowy szlafrok, lokując swe siedzenie na miękkim, haftowanym w róże fotelu Babci. Tak!- to jest właśnie moja Oaza, gdzie mogę oddać się dokładnemu zweryfikowaniu kartkowanej kasety. Ale najpierw szklankę soku z pigwy..
Gdy wszystko się wyjaśniło, przekonałem się, cóż to takiego..
Cielęcińska elita młodzieży wiedzie spokojne życie w jednej z altanek działkowych na obrzeżach miasteczka, tam spotykają się w okolicznościach różnych, np. by napić się wina (domowego bądź rasowego, ale taniego), albo połączyć dwie przyjemności.. Napić się wina i pograć w erpega. Albo zwyczajnie poleniuchować, pogadać czy naradzić się jak wytępić skinheadów z miasta.. Ot, zwykłe miasto, zwykli nastolatkowie, (nie)zwykłe problemy oraz kosmiczne przygody.
Każda paczka przyjaciół ma swoją miejscówkę, tam, gdzie zawsze się spotykają.. Nietopyr, Budzigniew, Mała i Modrzew za takie miejsce uznają altankę, letnią rezydencję zapalonych działkowców, dziadków bądź fanów gier rpg. Na łonie natury, wśród brzęczących szerszeni i cicho szeleszczącej gruszy można ciągnąć weekendowy maraton pod znakiem naparzania. Modrzew to egzorcysta amator, spotykający się z Małą, mającą trzy jaźnie. Towarzyszą im Nietopyr i Budzigniew, którzy bez szczególnych zdolności nie odstępują od poprzedniej dwójki.
Właśnie po takim weekendowym "rżnięciu" w erpega trafia się im pierwsza przygoda.. Wiadomo, każdy młodociany czuje niewyjaśniony wstręt do placówek oświatowych i większości pracowników z powołania nazywających się "nauczycielami". Uważając ich za niewiele przydatniejszych od zombie. Właśnie tego ranka czwórka przyjaciół miała się przekonać na własnej skórze, że to nie jest czcze gadanie i "zombie nauczyciele" naprawdę istnieją, wgryzając się w czaszki swoim uczniom.. Nie jest to przypadek, maczają w tym ręce "amerykańce" i na Cielęcińskiej społeczności testują najnowszą broń. Zwykły był to poniedziałek.
Gdy w mieście zauważa się wzmożoną działalność podziemia skinheadów, to oznacza tylko jedno.. Faszyzm chce znowu się wedrzeć na pierwsze miejsce wśród odmian demokracji. Tak właśnie się dzieje w opowiadaniu pt. Wielki powrót von Keisera. Modrzew silnie uczulony na faszyzm drapał się coraz bardziej, był pewien, że skinheadzi coś knują. Nastoletni i szalenie oryginalni bohaterowie postanawiają się dowiedzieć w czym rzecz, dlatego idą zasięgnąć porady u legendarnego hipisa działkowego, Dyzia. Dyzio od lat tkwił w nirwanie, serfując po coraz to wyższych "levelach". Lecz pomocy nie odmówił, a nawet obdarzył magicznym artefaktem zdolnym zgładzić cały faszyzm. Po uzyskaniu szczegółowych informacji, czyli: faszyści zjeżdżają się do miasta, ponieważ na nowo ma powrócić wielki wyznawca tego ruchu, dawny właściciel tutejszej fabryki kabli etc. von Keiser. Po skopaniu kilku smarków nazywających się "skinheadami", wiedzieli co, jak i gdzie. (Główna zasługa przypisana jest Małej i jej mrocznemu wcieleniu zwanym Coś Trzeciego). Stwierdzili, że najdogodniejszą drogą dostania się do miejsca przybycia von Keisera będą kanały pod miastem, lecz po długim błądzeniu, przygodzie z potworem, stracili nadzieję, że tam trafią.. Los chciał, że doszli idealnie pod poszukiwany adres. Plan mieli doskonały, połowa załogi robi hałas, druga połowa zgarnia faszystę i zabija go. Plan udał się prawie w 100%, brakowało tylko skinheadów i von Keisera.. Wszystko wyjaśnił im ich znajomy Krzywy. Koleś wiedzący gdzie się pojawić i w jakim czasie, wielbiciel zieleniny, miłośnik zieleniny, fan zieleniny. Chodziło oto, że.. Faszysta faktycznie pojawił się, skini przywitali go, ale jak się dowiedział, że Hitler przegrał, to strzelił sobie w łeb, a jego wielbiciele załamani wrócili do domów.
Grzyby to ciekawe formy życia. Dziwne, brzydkie, ale mimo to fascynują niejednego.. A co dopiero, gdy są one śmiertelną bronią na kosmicznych najeźdźców. Masakra. Ta ciekawa historia nosi tytuł, Grzyb.
Stwierdziłem, że nie będę każdego opowiadania streszczać, wspomnę jeszcze o tym, które podobało mi się najbardziej. Rock 'n' roll bejbi!. Tak, to ono powaliło mnie na kolana, oblało kubłem smolistej satyry, opierzyło koszem absurdu i wysuszyło ciepłym powiewem ironii. Po prostu, genialne! Co rusz śmiałem się pod nosem, a puenta i zakończenie rozwala, zupełnie jak ten sernik na twarzy dziennikarki.
Nic więcej nie napisze, przeczytajcie, a przekonacie się, że nie żartuję.
Piotr Rogoża (pseudonim artystyczny) to młody pisarz, urodzony w 1987 roku w Gdańsku. Obecnie studiujący w Poznaniu kulturoznawstwo. Dziewictwo literackie stracił w 2005 roku, gdzie na łamach Nowej Fantastyki opublikowano jego opowiadanie, Wielki powrót von Keisera. Udzielał się również na SFFiH, gdzie ukazało się jego kilka opowiadań, w tym Rock 'n' roll bejbi!. Rogoża może pochwalić się również trzema książkami, Po spirali wydaną w 2008 r. oraz wyżej wspomnianym Rock 'n' roll bejbi!, również z tego samego roku, w 2011 ukazał się Klemens i kapitan Zło.
Korzystając z tabliczki mnożenia, podsumuję.. Ten zbiór opowieści w 80 % jest przezabawny, afera goni aferę, czarny humor wydaje się być obłaskawiony na tyle, by się w nim nie zgubić. Absurdy wyssane z najsłodszej karykatury palca, groteskowego i ironicznego. Lecz możemy tutaj również znaleźć filozofię życia, nową i mądrą. Ale nie radzę jej praktykować, w końcu życie polega na gromadzeniu dóbr, a nie na szukaniu ich na śmietniku. A po trzecie, i to chyba najsłabsza część tej książki, bonus track, Jajko. Wydaje mi się, że to opowiadanie ma coś z horroru, ale dla mnie jest trochę niesmaczne - nie straszy tylko nudzi. Choć nie można odmówić głębszego przesłania temu opowiadaniu: świat jest tak zepsuty i skażony, że jedynym antidotum na jego oczyszczenie, jest zacząć wszystko od początku. Lecz to jedyne zastrzeżenie.
Chwała za zajebiste metafory ("W tę szczególną noc, ciemną jak sumienie poganina"), ciekawe teksty (typu: obserwować zdarzenie z obojętnością cegły) i niesamowitych bohaterów. Życzę sił do ciągnięcia tego wózka, mam nadzieję, że kiedyś usłyszę o Tobie głośniej.
Ciepło, cieplej na dworze, w łóżku z grypą gorąco. Pozdrawiam Nataniel Rozental.