poniedziałek, 26 marca 2012

9 powodów, by kochać tę płytę o każdej porze roku


The Amazing - Gentle Stream
Sublimal Sounds Records
2011

Tekst o Gentle Stream jest spóźniony o parę miesięcy (premiera jesień 2011), ale doszedłem do wniosku, że muzyka, którą supergrupa ze Sztokholmu zamieściła na swoim drugim albumie, sprawdzi się w każdych warunkach, nie tylko tych atmosferycznych. Aby podtrzymać wysuniętą przeze mnie tezę, przedstawiam 9 powodów, dla których Gentle Stream powinno wirować w Waszych odtwarzaczach przez cały rok. 

1. Psychodelia - cały album nasiąknięty jest jej cudownym aromatem; delikatny strumień dźwięków wędruje od łagodnej psychodelii, aż po rejony folkowe i rockowe, a każdy dźwięk wydaje się być idealnie wpisany w całość. Te międzygatunkowe połączenia, sprawiają, że płyta szybko się nie nudzi, a pod jej urokiem pozostajemy naprawdę bardzo długo. Wiosna, lato, jesień, zima, wiosna...

2. Dungen - chcą nie chcąc trzeba wspomnieć o szwedzkim zespole, chociażby z tego powodu, że dwóch członków tej grupy zasila The Amazing i echa Dungena na Gentle Stream są odczuwalne. Mowa oczywiście o genialnym gitarzyście Reine Fiske i perkusiście Johanie Holmegardzie. Ten pierwszy radzi, by obie te grupy traktować jak dwie zupełnie różne inicjatywy muzyczne: The fact that the play Dungen, making music is not the same. Sometimes the atmosphere may be similar, but the bands still represent different views, dimensions, and its moods like that. Punkt drugi automatycznie przechodzi w punkt trzeci...

3. Supergrupa - ... bo jak inaczej można mówić o The Amazing?!. Oprócz dwóch wspomnianych wyżej eminencji, skład uzupełniają: (charakterystyczny) wokalista - Christoffer Gunrup, Alexis Benson (najczęściej grający na basie, nierzadko klawiszowiec), jazzowy perkusista Moussa Fadera i Fredrik Swahn. Wszystkie te nazwiska wielokrotnie spotykały się razem w przeszłości. Automatycznie pojawiają się odniesienia do innej legendarnej supergrupy - ze względu na rodzaj wykonywanej muzyki i jej finalny efekt - Crosby, Stills, Nash &Young. 

4. Damskie wokale w tle - pięknie uzupełniają wokal Gunrupa w takich utworach jak International Hair, refren przebojowego Gone czy w anielskim Assumptions i zamykającym When the Colours Change. Podobnie jak na mini-albumie (Wait For A Light To Come) swojego głosu użyczyła Linnea Isaksson, a wspierają ją: Lisa Isaksson i Jennie Ståbis, znane na przykład z projektu Lüüp – Meadow Rituals

5. Flet i saksofon we Flashlight - czyli pobrzmiewające tu i ówdzie echa słynnego utworu Nicka Drake'a - instrumentalnego i tytułowego Bryter Layter z 1970 roku. Piosenka szwedzkich muzyków równie zacna.

6. Długość utworów - średnia długość piosenek zawartych na Gentle Stream przekracza 5 minut. Tytułowy utwór trwa równe siedem, ale to i tak niewiele w porównaniu do Had To Keep Walking - 11-minutowej piosenki z ich debiutu (self-titled z 2008 roku). To, co lubimy niech trwa jak najdłużej. Singiel Gone - ponad sześć minut. To informacja dla Was, drodzy radiowcy.

7. Sublimal Sounds - szwedzka wytwórnia gromadząca w swoich szeregach najlepszych i najciekawszych artystów z kręgu rocka i psychodelii. Samo pojawienie się tej nazwy na okładce płyty świadczy o [jej] wysokim poziomie artystycznym. 

8. Okładka płyty - coraz rzadziej, ale jednak, zwracam uwagę na okładki płyt. Nieraz zdarzyło się, że intrygujące bądź po prostu ładne zewnętrzne opakowanie przyczyniło się do zakupu danej płyty. W przypadku Gentle Stream takich dylematów nie miałem. Okładka cieszy oko i niezwykle dosłownie przedstawia zawartość muzyczną, stanowiąc jednak tylko niewielki procent ogólnego zauroczenia.

9. Muzyka i duchy - kapitalne International Hair; Dogs przywodzące na myśl Pink Floyd (nie tylko z powodu nazwy), najbardziej folkowe The Fog i Flashlight, i te charakterystyczne dźwięki gitary Reinego Fiske w Gentle Stream czy w końcówce Dogs; poza tym masa różnych detali, które jeszcze bardziej skłaniają słuchacza do przytulenia tej muzyki do ucha. Nad tym wszystkim unoszą się fantomy amerykańskich chłopców z gitarą z lat 60. i 70., czyli The Byrds i Buffalo Springfield, kanadyjskiego szaleńca (Neila Younga) i smutnego Brytyjczyka, Nicka Drake'a. Same najlepsze wzorce.

Ocena: 8/10

Polecam również tekst Łagodnym strumieniem o Gentle Stream (i nie tylko) na blogu Markomania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz