piątek, 7 października 2011

Tomas Gösta Tranströmer ma Nobla!

Fot. Jessica Gow (PAP/EPA)
Nie Haruki Murakami, Amos Oz ani nawet nie Bob Dylan, ale 80-letni szwedzki poeta Tomas Gösta Tranströmer został tegorocznym laureatem Literackiej Nagrody Nobla. W uzasadnieniu Szwedzka Akademia napisała, że nagroda ta wędruje do szwedzkiego poety za "zwięzłe, przejrzyste obrazy, które dają nam świeży dostęp do rzeczywistości". Od kilkunastu lat wymieniany było jako jeden z faworytów do tej nagrody. Tranströmer jest pierwszym szwedzkim laureatem Literackiego Nobla od 1974 roku, kiedy nagrodę tą otrzymali Harry Martinson i Eyvind Johnson (będący w tamtym czasie także członkami Szwedzkiej Akademii co wywołało wiele kontrowersji - tym razem obyło się bez niepotrzebnych  różnic między Akademią a czytelnikami).

Tomas Gösta Tranströmer urodził się 15 kwietnia 1931 roku w Sztokholmie. Jego dzieciństwo zostało skonfrontowane z ciemną stroną życia: rozwód rodziców, wojna i załamanie psychiczne, które dotknęło go w wieku lat 15. To wszystko sprawiło, że młody Tomas zanurzył się w świat książek. Już jako student psychologii na Uniwersytecie Sztokholmskim, w 1954 roku zadebiutował tomikiem "17 wierszy", który został przyjęty entuzjastycznie przez środowisko literackie. W 1990 r. przeszedł udar mózgu, po którym jest częściowo sparaliżowany i ma trudności z mową. 

Poezja tegorocznego noblisty tłumaczona jest na ponad 50 języków. W Polsce ukazały się do tej pory następujące dzieła:

  • Dziki rynek (1989)
  • Żywym i umarłym (1989)
  • Moja przedmowa do ciszy (1992)
  • Muzeum motyli (1994)
  • Gondola żałobna (1996)
  • Późnojesienny labirynt (1997)
  • Niebieski dom (2000)
  • Podsłuchany horyzont (2005)

Tych, którzy go znają nie trzeba namawiać by wzięli do rąk jego tomiki wierszy. Dla nieznających dzieł szwedzkiego noblisty moje rekomendacja także niewiele zdziała - reklamę za nas wszystkich zrobiła Szwedzka Akademia. Miłośnicy Wisławy Szymborskiej i jej oszczędnej formy zakochają się także w wierszach Tranströmera. 

PARA

Zdmuchują lampę i biały abażur migocze
chwilę, nim rozpuści się ostatnie światło,
jak pastylka w szklance wody. Wtedy szybują.
Ściany hotelu pną się w ciemne niebo.

Gesty namiętności mdleją i jest sen,
lecz ich najtajniejsze myśli kojarzą się
jak dwie barwy zetknięte, złączone
na wilgotnej karcie uczniowskiego obrazka.

Wszystko jest ciemnością i ciszą. Ale miasto podchodzi bliżej
tej nocy. Ze zgaszonymi oknami. Domy przyszły.
Stoją blisko siebie, stłoczone,
tłum, który czeka z obliczem bez wyrazu.

przeł. Michał  Sprusiński
za: silvarerum.eu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz