poniedziałek, 3 października 2011

Twin Sister - In Heaven


Twin Sister - In Heaven
Domino Records 
2011

Nowy York to miasto kontrastów. Gdy na Wall Street tysiące ludzi protestuje przeciwko wojnie, wysokiemu bezrobociu i kolejnym cięciom budżetowym, oskarżając przy tym instytucje finansowe o wywołanie kryzysu, kilka kilometrów dalej, na Long Island młodzi ludzie, w błogiej atmosferze i w ciepłym październikowym powietrzu słuchają debiutanckiej płyty Twin Sister. Piekło-niebo. Nie jestem szczególnie zagorzałym katolikiem, ale w tym wypadku z całą odpowiedzialnością i zupełnie świadomie pragnę być w tym drugim miejscu. 


Można być ślepym ale nie głuchym, by już po pierwszym odsłuchu wyłapać różnicę w stosunku do dwóch poprzednich wydawnictw nowojorczyków - EP-ek: Vampires with Dreaming Kids i Color Your Life. Ta "inność" przemawia do nas eklektyzmem i świetną produkcją. Nie ma tu może hitu na miarę All Around and Away We Go, lecz album broni się pięknymi melodiami i idealnym balansem między różnymi stylistykami spiętymi spinaczem marki "dream pop". To z całą pewnością jeden z przyjemniejszych tegorocznych albumów. A nagranie takiej płyty wcale do łatwych nie należało - po niezwykle wysokich notach wśród krytyków i blogerów dla Colour Your Life oczekiwania były wygórowane. Zespół wynajął na kilka tygodni dom, by móc skupić się tylko na muzyce. Nie mam pojęcia, co dokładnie oni tam robili, ale, cholera, udało im się spełnić moje oczekiwania. 

Klimatycznie, atmosferycznie i przede wszystkim muzycznie w porównaniach do poprzednich EP-ek najbliżej jest pierwszemu utworowi na płycie - Daniel. Ten sam podobny aromat tęsknoty i marzeń, który jest cechą charakterystyczną tego zespołu + słodki syntezator i automat perkusyjny, dają jeden z mocnych punktów, które obowiązkowo musimy polubić. Piątka młodych ludzi zafascynowana spaghetti westernem postanowiła oddać hołd (Gene Ciampi) najsłynniejszej parze tego nurtu: Sergio Leone i Clintowi Eastwoodowi. W ogóle dwa oficjalne single pokazują najdokładniej jak różnorodny i fascynujący jest ten album. Bad Street - mimo że nawiązania do lat 80. w ich dokonaniach są nad wyraz widoczne, to dotychczas żadna z ich piosenek nie była tak bardzo wypełniona pierwiastkiem funku. Zapraszajcie takie zespoły na Juwenalia, drodzy studenci! Na wyróżnienie zasługują także: Spain, czyli utwór mający duże szanse zagościć na ścieżce dźwiękowej do nowych przygód agenta Jej Królewskiej Mości, a także moje ulubione, przyjemne i lekkie jak tytuł: Saturday Sunday.

In Heaven będzie zawodem i niewypałem dla tych, którzy spodziewali się dźwięków stricte sypialnianych, podobnych do tych, które zachwyciły w ubiegłym roku na drugiej EP-ce. Nie ma tu instrumentalnych wycieczek ani szablonowego sentymentalizmu. Nie znaczy to wcale, że In Heaven jest całkowicie inne. To wciąż pop uzupełniany inspiracjami z katalogu Stereolab, Björk (vide: Luna Theme; odnośnie początku tej piosenki, bardzo przypomina mi tegoroczny Alien Observer Liz Harris), tylko znacznie LEPSZY. Niebo siostry bliźniaczki naprawdę cieszy.  

Ocena: +7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz