wtorek, 18 października 2011

Real Estate - Days


Real Estate - Days
Domino Records
2011

W miejskich peryferiach też kwitnie muzyczne życie. 

Pierwszy album formacji zatytułowany po prostu Real Estate był zapisem nostalgicznych chwil dzieciństwa spędzonych na terenach sypialnianych wielkiego miasta. Wydany w niewielkim labelu (przyp. Woodsist), nagrany w piwnicy przez grupę przyjaciół, zdobył uznanie niezależnego światka. Chłopaki jednak wydoroślały i na drugim albumie porzucili karty wspomnień o dzieciństwie, i patrzą z perspektywy osób wchodzących w dorosły wiek. Z Real Estate jest jak ze zdjęciami z wakacji - przychodzi taki moment, że w chłodny jesienny wieczór, zapomniawszy zapłacić za gaz i prąd, bez kubka gorącej herbaty, człowiek MUSI ogrzać ciało i umysł. Dlatego wracamy do zdjęć z wakacji. Piosenki Amerykanów to taki mały albumik z fotografiami, na których uwieczniono te ciepłe i słoneczne chwile. Spacery po plaży, wylegiwanie się w hamaku czy pływanie w wyjątkowo ciepłym Bałtyku. 

Ta wakacyjność i ckliwość w ich muzyce to wypadkowa osobowości składających się na ten kolektyw. Matt Mondanile oprócz posady w opisywanym zespole, działa również na własną rękę - w projekcie pod bardzo znaczącą nazwą Ducktails, w którym psychodeliczne, słoneczne gitarowe pętelki stanowią główną oś. Alex Bleeker nie zamierza być gorszy, więc zaprosił przyjaciół i w 2009 roku wydał album Alex Bleeker and the Freaks, z dużą ilością słońca. Wśród tytułowych freaków byli m.in. Julian Lynch (sąsiad Mondanile'a z dzieciństwa) i członkowie macierzystej formacji. W ogóle środowisko z którego wywodzi się Real Estate wydało na świat zacne grono utalentowanych muzyków, że wspomnę o Vivian Girls, Titus Andronicus czy Big Troubles. Może to właśnie jest sekretem ich muzyki? W Ridgewood skąd pochodzą, życie toczy się znaczniej wolniej niż w centrum wielkiej metropolii. Ta niespieszność, stagnacja w połączeniu z muzyką rockową powoduje wykrystalizowanie easygoing-type music - bo to chyba najwłaściwsze określenie ich muzyki. 

Po sukcesie debiutu wzrosło zainteresowanie wokół zespołu. Na początku 2011 roku grupa podpisała kontrakt z jedną z największych wytwórni - Domino Records. Doszło również do zmiany perkusisty (długoletni mariaż z Etiennem Duguay'em zerwano, ale jego grę słychać w utworze Out of Tune, nagranym jeszcze w zeszłym roku i pokolorowanym przez synthy Lopatina), dołączył nowy gitarzysta i klawiszowiec (Jonah Mauer) jednak trzon zespołu pozostaje ten sam. Trudno jest bowiem wyobrazić sobie Real Estate bez któregokolwiek z trójki: Mondanile/Courtney/Bleeker, gdyż z każdy z nich dodaje własną cegiełkę do tej nieruchomości. 

Głównym kompozytorem jest Courtney, który może podpisać się imieniem i nazwiskiem pod ośmioma utworami zawartymi na Days. Mondanile skomponował charakterystyczne dla Ducktails - Kinder Blumen, z ujmującym gitarowym motywem, który swobodnie płynie przez prawie cztery minuty wprowadzając słuchacza w błogi stan. Natomiast Bleeker jest autorem Wonder Years - dla mnie jednego z najmocniejszych punktów nowego albumu. Ta z pozoru prosta, akustyczna melodia z "ciepłym" refrenem naprawdę robi duże spustoszenie w głowie (Far away but still on my mind/ Think of you from time to time). To także pokazuje zasadniczą zmianę jaką wykonali muzycy Real Estate w podejściu do tworzenia muzyki. Utwory na drugiej płycie mają prostszą strukturę, gitarowe riffy ciągle wpadają w koło powtarzalności ale na krótko, więcej w nich popowej przebojowości. Pierwiastek lo-fi gdzieś wyparował (Days nagrywali przy pomocy Kevina McMahona - producenta płyt Titus Andronicus czy The Walkmen), a utwory, oprócz ostatniego All the Same, nie brną w długie, instrumentalne repetycje jak miało to miejsce na ich debiucie.  To może niektórych fanów obrazić i odciągnąć od nowej płyty, ale jeżeli ktoś raz usłyszy singlowe It's Real czy Easy przyzna rację czwórce muzyków. Oni idą do przodu. To się nazywa rozwojem. Odnośniki do przeszłości pozostają takie same: The Feelies i The Go-Betweens. Z nowszych rzeczy Beach Fossils albo wspomniane Big Troubles. 

I tak mijają październikowe noce i dnie, a ja - mieszkaniec sypialnianej miejscowości - włóczę się na rowerze po dziurawych drogach w pobliżu mojego domu, krzycząc na całe gardło: It's REAL!!!

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz