czwartek, 18 listopada 2010

14.11.2010 Loch Ness...

Tegoż oto dnia pańskiego jakim była Niedziela, postanowiliśmy wraz z Elą zagłębić się w rejony Krakowa jak dotąd przez nas nie przemierzone.. To iście dziewicze krajobrazy, dzika przyroda budynków, rwące potoki dróg łączące swe koryta na różnych skrzyżowaniach i masa nieodkrytych gatunków ludzi popkultury. My, jako naukowcy badający naturalne środowisko bytowania różnych osobników i przedstawicieli kulturowatych, postanowiliśmy zmierzyć się z zagrożonym już gatunkiem punków, którzy barwnie i kolorowo bytują w okolicach jaskini Loch Ness. Lecz najpierw musieliśmy wtopić się w tłum, więc przywdzialiśmy rdzenne stroje punków, oczywiście według naszego uznania. A że gusta mamy znakomite to wyglądaliśmy o wiele ładniej. Lekko zestresowani, ale zmobilizowani by osiągnąć cel jakim było zobaczenie trzech najznakomitszych przedstawicieli punkowatych tj. Zabili mi Żółwia, Leniwiec i Koniec Świata, weszliśmy do środka.. Zupełnie inny świat.. Gwarno, duszno, zadymione tak, że siekierę można zawiesić.. Kinder punki biegają jak małe liliputy, old punki stoją, widać, że lata buntu mają za sobą i przyszli tylko powspominać. Ale gdzie te punki z irokezami, z łańcuchami, kolorowymi spodniami, łańcuchami ukradzionymi krowie, by przyczepić je do spodni, a na końcu zawiesić metalowy kubeczek.. No gdzie? Pojedyncze osobniki, mało barwne i średnio charakterystyczne, wręcz niecharyzmatyczne.. A sławny taniec godowy pogo, gdzie punki płci żeńskiej i męskiej w tańcu z pozoru wyglądającym agresywnie łączą się w pary, zupełnie jak łabędzie, na całe życie.. Był, ale taki malutki. Czekaliśmy tylko na największych i najlepszych, nie zawiedli.

Byli po prostu KAPITALNI!!!

Oto krótki fotoreportaż oraz, film dokumentalny.

Ps. Na prośbę, dodaję kilka innych zdjęć.









Pozdrawiam, Bazile.

1 komentarz: