środa, 2 marca 2011

COCTAIL PARTY - LUTY

image by Christian Pitschl
Efekt coctail party - zjawisko to umożliwia skupienie się na jednym sygnale wyodrębnionym w środowisku akustycznym, przy zachowaniu możliwości odbioru pozostałych dźwięków pochodzących z wielu źródeł o różnej lokalizacji


Karolina postanowiła wyjść na krótki spacer, pomimo późnej pory. Zegar z kukułką w środku, znajdujący się w głównym salonie pokazywał północ, ale to nie zniechęciło jej do opuszczenia domowego gniazda i udania się na nocną przechadzkę. Nie bała się o siebie. Już w podstawówce ćwiczyła karate i zapasy, więc nie przekonywały ją argumenty typu: jesteś tylko kobietą! Kopenhaga nocą jest znacznie bardziej pociągająca niż za dnia. Nieopodal stacji metra, na ogromnym deptaku, zauważyła małą grupkę młodych ludzi; być może byli nawet w jej wieku. Bardzo głośno o czymś rozmawiali, a argumenty jednych wyśmiewali drudzy. Zaciekawiona i zaintrygowana całą tą sytuacją Karolina podeszła bliżej i zapytała: Cześć. O czym tak namiętnie rozmawiacie? Najwyższy z nich, blondyn o niebieskich oczach, rzucił przyjacielski uśmiech, taki który od razu można sklasyfikować jako: Lubię cię! Popatrz! - rzekł i podał Karolinie śliski w dotyku papier, a pierwsza strona straszyła i krzyczała ogromnymi jak ludzki strach napisami: JUŻ JEST!!! LUTOWY COCTAIL PARTY!!! Karolina nie wiedziała co powiedzieć. Informacja ta całkowicie zburzyła jej dotychczasowy świat i zmusiła do przymusowego, kilku sekundowego nie wtłaczania powietrza przez nos i jamę ustną. I co ja teraz zrobię - pomyślała. Nie było innego wyjścia. Musiała przeczytać kolejne strony...



John Maus - ... And the rain

Nowa płyta tego charyzmatycznego wokalisty i profesora filozofii ukaże się dopiero pod koniec czerwca (dokładnie 27, dzięki wytwórni Upset the Rhythm), ale już teraz nasze uszy cieszą dźwięki dwóch pierwszych singlów (także Quantum Leap). We Must Become The Pitiless Censors Of Ourselves - bo tak brzmi tytuł nowego albumu Mausa, skończy czteroletnie oczekiwania na następcę Love is Real. Sądząc po nowej muzyce, na najnowszym dziele Amerykanina z całą pewnością nie zabraknie pięknych melodii, czerpiących garściami z przebojowego synth-popu, nagranych w typowym dla niego, i szalenie popularnym (kiedyś? teraz?) Lo-fi. Jedna z bardziej oczekiwanych premier. A deszcz ciągle pada...



MillionYoung - Replicants

Tytułowy utwór z debiutanckiego albumu MillionYoung. Szkoda, że cały album nie trzyma takiego poziomu co Replicants lub On On.  Krótsze formy wypowiedzi (czyt. EP-ki) wychodzą mu znacznie lepiej. Ale teledysk to małe dzieło sztuki. Warto rzucić okiem.



Future Trends - How I Remember You


Melancholia rządzi światem. Melancholia rządzi mną. Wszyscy ci Junior Boysi, Twin Shadowy i inni wrażliwcy tworzą mocno oddziaływającą na moją głowę muzykę. W tej grupie znajduję się także muzyk i grafik jednocześnie - Andrew Clark, który na swoim fonograficznym debiucie Dangers Of The Night z zachwycającą elegancją tworzy pokaźną bibliotekę dźwięków skatalogowanych jako: 80s oraz lo-fi. Nieważne jest, że Clark ma zaledwie 22 lata. Istotny jest fakt, że koleś który przyszedł na świat w '89, gdy ten żegnał już 80'sową dekadę, nagrał płytę mocno zanurzoną w estetyce i melodyjności lat 80., a którą wielu artystów, pamiętających tamte czasy, w życiu by nie zarejestrowało.



Kavinsky - Nightcall


Vincent Belorgey alias Kavinsky to DJ, któremu muzykę wyprodukował sam Guy Manuel de Homem-Christo, czyli połówka popularnego duetu Daft Punk. Kavinsky od ponad dekady to ścisła czołówka światowego electro, który za wszelka cenę stara się zarazić ludzi swoją miłością do lat 80. Czyni to poprzez synthpopowe kompozycje takie jak Nightcall. Żałuję, że tak późno na niego wpadłem. Ale lepiej późno niż wcale.


Jeans Wilder - Sparkler


Czy linia melodyczna Sparklera nie przypomina wam jednego z największych przebojów naszego "podszywanego" Elvisa, czyli Krzysztofa Krawczyka? Jakiego? A tego: zobacz. Coś w tym jest... Sparkler jest trochę bardziej nafuzzowany, co wcale nie przeszkadza w odbiorze utworu. Podobne stylistycznie rzeczy robi chłopak ze Spectrals. Zamglone, letnie, krótkie i słodkie popowe piosenki. Jutro tłusty czwartek, więc będą w sam raz.



Stella - T'achetes des disques americains


Lata 60. XX wieku. Francja. Europę i Amerykę zdobywa swoją muzyką skromna paryżanka, Francoise Hardy. Jej przebój Tous les garçons et les filles grają wszystkie stacje radiowe. Lecz zaraz potem artystka ta kończy działalność koncertową, i skupia się jedynie na pracy w studiu. Niestety, kolejne albumy francuskiej artystki nie są już tak popularne. Pięć lat później tj. w roku 1967 zostaje wydana debiutancka i zarazem jedyna płyta kolejnej paryżanki, którą zwą Stella. Pani ta wydając album pokazała jak powinien wyglądać francuski pop, który za cztery lata na nowo zdefiniuje Serge Gainsbourg nagrywając Histoire de Melody Nelson. Dlatego nie zapominajmy o Stelli, której gwiazda zbyt szybko zgasła.



Widowspeak - Harsh Realm

Widowspeak to trio z Brooklynu, w skład którego wchodzą: Molly Hamilton (wokal, gitara), Micheal Stasiak (perkusja) i Rob Thomas (gitara). Ich muzyka to przede wszystkim podróż do lat 50. i 60., ale najbardziej wyróżnia się i zapada w ucho wokal panny Hamilton - bardzo podobny do głosu Hope Sandoval, która czarowała nas swoimi nostalgicznymi piosenkami w latach dziewięćdziesiątych w zespole Mazzy Star. Singiel Harsh Realm to powoli rozpływająca się gitarowa ballada, przywołująca na myśl wielkie Fade into You. 

Widowspeak- Harsh realm



Konntinent  - Down with Candy, Lossless


Znakomity. Po prostu. Dla wszystkich wielbicieli elektronicznej jazdy z dużą ilością drone'ów i psychodelii jak i dla spragnionych mocnej dawki ambientu. Prawdziwy szmaragd, bo tak właśnie mówi się o Anthonym Harrisonie, który tworzy muzykę ukrywając się pod pseudonimem Konntinent, to londyński artysta mający ogromny potencjał kompozycyjny, czego dowodem jest chociażby album Opal Island - fantastyczna, ambietalno-medytacyjna muza, z Lossless jako gwoździem programu. W styczniu tego roku Harrison wypuścił CD-R'a, Down with Candy, na którym zarejestrowano "live" improwizację mającą miejsce w listopadzie ubiegłego roku w London's Cafe Oto. Ja, jako zagorzały fan Emeralds i Daniela Lopatina, jestem wniebowzięty!





Hong Kong In the 60s - You can take a heart but you cannot make it beat


Znów Londyn. I znów trio. Ciekawą nazwę sobie wybrali. Piękne analogowe utwory, kojące i kołyszące. My Fantoms to świetny album, o którym już niedługo napiszemy trochę więcej niż pięć zdań. Utwory inspirowane filmowymi soundtrackami i wczesną, raczkującą należałoby powiedzieć, elektroniką. Wszystko utrzymane w sennym klimacie. Może trochę Beach House, ale tylko trochę...


Alton Ellis - I'm Still In Love With You Girl


Klasyka. Numer tak często cover'owany, że aż się rzygać chce. Dlatego zachęcam do słuchania wyłącznie w oryginalnym wykonaniu Altona Ellisa. Szybko się nie znudzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz