sobota, 12 marca 2011

Siddharta powraca!


Z racji dość pokaźnego i mimo wszystko zaskakującego zainteresowania zagadkowym postem nt. Siddharthy w różnej postaci, doczeka się on sfinalizowania piśmiennego. Każda rzecz ma swoje przeznaczenie, ten post musi zostać dokończony, tak więc się stanie.
Siddharto ze Słowenii, o Was będzie mowa.

A tu link do wspomnianego postu: http://sundown-syndrome.blogspot.com/2010/07/siddharta.html

Nie przejmujcie się, reprezentanci bałkańskiego rocka mają dźwięczny język, taki śpiewny... Wyobrażam sobie jak pieśni regionalne w tym języku rozbrzmiewają pośród starych drewnianych wiejskich zabudowań, śpiewnych przez sędziwą babulinę. Z akcentem perlistym i czystym. Magia mało magiczna. Chodzi o to, że to nie prawda! Ich przeboje w oryginalnych wersjach językowych nie są zbyt fajne, osobiście mi się nie do końca podobają. No co, język angielski jest niesamowity, najbardziej dupowata piosenka zaśpiewana english nabiera światowego formatu i połysku rzeczowej mądrości. Co poradzić... Siddharta, bez cienia ironii, pośpiewując angielskimi refrenami nabiera charakteru i powagi. Będąc obiektywnym, nie obrażając żadnych narodowych uczuć, z pełnym szacunkiem do Słoweńców, ale troszkę śmiesznie brzmią utwory w ich ojczystym języku. Pomijając wszelkie aspekty lingwistyczne zajmijmy się wreszcie tym czym powinniśmy, porozmawiajmy o tym co trzeba zrobić, by mieć artystyczną duszę. Co należy? Wychodzi na to, że nic gdyż wystarczy sobie to wmówić...

A taj naprawdę to najwyższy czas na muzykę!

Maksymalna koncentracja energii w utworach sprzyja dobremu samopoczuciu, ostre riffy w wyładowaniu stresu, przemyślane teksty skłaniają do refleksji, różnorodność muzycznego wachlarzu wszystkim nie dogodzi, ale wyraźnie znajduje wielu odbiorców. Co Wy na to? Podoba się Wam? Posłuchajcie.


Szczerze powiem, że pachnie mi to Rammsteinem jak "świeżym chlebem". Po części może i obiekt wzorowania powzięli nie najlepszy, ale całe szczęście poszli swoją drogą.


Niesamowity power! Kurcze...

Wiadomo, człowiek z wiekiem poważnieje i nabiera dystansu do wielu rzeczy, które wcześniej wywoływały skrajne emocje. Ich muzyka z czasem, z płyty na płytę jest lepsza, bardziej rockowa w swej rockowości.


Początki są ciężkie, ale ciężar znosić się opłaciło.

Na deser, no co, świetne, świetne, świetne! Znakomite! Niesamowite!


Powiem tak: Adriatyk kusi, ale do Słowenii jechać tylko na koncert.

Pozdrawiam, Nataniel.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz