poniedziałek, 14 czerwca 2010

Robin Hood


Witajcie,

Wybór miałem przeogromny, nie wiedziałem gdzie patrzeć, tyle było plakatów, afiszów, recenzji i możliwości wyboru filmu odpowiedniego do moich upodobań. Tak więc, wziąwszy repertuar kina do ręki, zacząłem zagłębiać się w jego ofertę.. Nie trwało to długo, no bo ileż można czytać 2 tytuły.. Jednym z nich był, jak się okazało bardzo szybko, ten film, który zajął mi 2 godziny. Chodzi o "Robin Hooda", a drugiego to nawet nie pamiętam. Nabywszy bilety, które jak sądzę w czasach komuny kierownik nabył w ilości niewyobrażalnej, gdyż teraz służy dalej zapalonym kinomanom. Starsza pani wprowadziła nas na salę, która pachniała dawnością, wyglądała dawnie i pamiętała czasy pradawne, ale przed odrobiną nowoczesności i technologii już nie dała się obronić. Piękny, duży ekran z cyfrową jakością obrazu i możliwością serwowania filmów w systemie 3D, która ostatnimi czasy jest chyba podstawą jakiegokolwiek kina. Choć z tego co wiem, sala również ma być od podłogi po sufit wyremontowana. Zasiadłszy w końcowym rzędzie, orientacyjnie wybrałem środkowy fotel, wszystko wydawało się super, miałem przed sobą prawie pustą sale, świetnego towarzysza; ekran wydawał się być dla mnie, wczułem się w klimat.. dopóki stałem. Gdy usiadłem, jakoś czar prysł, kolana pod brodą, jakoś plecy nie mogły mi się zmieścić w fotelu, tyłek jakoś wcisnąłem, podłokietniki podpierały mi tylko 1/3 ręki.. W tych królewskich warunkach rozpoczął się seans. Każdy wie, jak to wygląda, wiec przeskoczę do przodu o 2h 15 min.

Wyszedłem trochę połamany i średnio zadowolony. Film opowiadał o tym jak nasz Robin sobie walczył w krucjacie ze swym królem Lwie Serce, gdy również przez niego został zakuty w dyby za prawdomówność i jak to było powiedziane o łuczniku, cytuje króla LS: "dzielny, uczciwy.. i jak bardzo naiwny. Prawdziwy Anglik!". Potem, jak sobie uciekł z grupą kompanów, gdy króla zabili i wykorzystał fakt napadnięcia przez wynajętych, jak się później okazało zdrajcy Anglii, rozbójników by zabili króla wracającego do Londynu. A tu ich spotkała buba, króla nie było z nimi, pozabijali wszystkich. Szczęście chciało, że uczciwy i prawy Hood ze swoją watahą napotkali to zdarzenie i wystrzelali prawie wszystkich, oczywiście zdrajca uciekł, a Robin go tylko drasnął w policzek. Po przywłaszczeniu sobie tożsamości rycerzy i obietnicy złożonej jednemu z ledwie żywych, wrócili do Anglii. Tam poczynili to, co powinni z koroną króla i odeszli. Do Nottingham by spełnić obietnicę. Tam Robin oznajmił wszystkim, że sir Loxley nie żyje. Lecz mimo to został ze swoją grupką we wsi. W sumie mu się można nawet trochę nie dziwić, byli oni jedynymi mężczyznami od 10 lat, czekała na nich wieś, stęsknione wdowy, dobre jedzenie, miód pitny braciszka Tucka. Czyli prawdziwy dom. Rozwiązując kilka problemów we wsi, np. ze zbożem, powoli stawał się naprawdę "sir".. W międzyczasie nowy król, synalek poprzedniego, terroryzował i grabił swych poddanych. A ten wcześniejszy zdrajca dorobił się ciekawej posady urzędniczej. No cóż, wreszcie możni kraju pokrzywdzeni przez ogromne podatki, terror, zło i korupcje postanowili się sprzeciwić. Lecz w obliczu najazdu wojsk francuskich, a to wszystko dzięki zdrajcy Godfreyowi, musieli zjednoczyć się z królem. Ale oczywiście nie za darmo; zażądali zatwierdzenia praw i swobód, a król oczywiście obiecał, co innego miał zrobić? Było lądowanie francuzów na wyspie, gdzie czekali łucznicy, rycerze i piękna Lady Marion, ukochana Robina, która przywdziała zbroję i ciężki miecz. No co, była wielka jatka, Lady chciała dorwać Godfreya, lecz tylko sobie biedy napytała, ale Robin był w pobliżu, stoczył zacięty bój ze zdrajcą, Marion właśnie smakowała słonej wody. Obaj poranieni, lecz jeden bardziej tchórzliwy postanowił uciekać, dosiadł rumaka i czym prędzej i mocniej kłując bok wierzcha ostrogami popędził wzdłuż plaży, ale Robin wiedział co robić.. Dobył łuku, naciągnął cięciwę i wystrzelił morderczy pocisk, który idealnie trafił Godfreya w szyję wywołując u niego sarkastyczny śmiech. I po bitwie. Lady Marion przeżyła. Król wystrychnął poddanych, wyparł się słowa, które dał. A Robina uznał za złodzieja i poszukiwanego.

Tak w skrócie wyglądał ten film. Russel Crowe stworzył dość ciekawą postać wcielając się w głównego bohatera. Raz podczas walki na plaży, miałem wrażenie, że faktycznie krwawi, gdyż z czoła krew się sączyła niemiłosiernie, zalewając twarz Lady podczas pocałunku. Księciu John, przyszły król, zagrał idealnie świetnego chama, można się tylko uczyć. Nie zabrakło też głupków i mięczaków, Mały John (Kevin Durand), ooo jak ja go nie lubię, ale pasuje do tej roli, głupkowaty wyraz twarzy i zęby jak szczeble płotu. A tak to, to akcja w miarę ciekawa, dobre sceny walki, dużo scen walki, choć dało się zauważyć, że są fikcyjne, gdy widzisz jak facet pada na ziemie z wbitym mieczem pod pachą, a nie w ciało. To tak na marginesie. Wiem, że kobietom brakowało wątku romantycznego (słyszałem głosy w sali, jak kobiety się niecierpliwiły oczekując, aż Russel pocałuje Cate (zdarzyło się to dopiero na końcu)) choć nie znaczy, że go w ogóle nie było, tutaj np. można podać potańcówkę w gospodzie, albo zmysłowy taniec Lady i Robina. Osobiście spodziewałem się więcej rozbójnikowania, efektownych kradzieży i delikatnej nutki sarkastycznego humoru. Nie wiele tego znalazłem w tym filmie tak więc z mojej strony ogłaszam ten film średnio wypieczony, ze średnim nadzieniem i średniej polewie.

Ocena:  5+/10


a to trailer w wersji HD, prosto z "YouTube".

pozdrawiam Bazile.

2 komentarze:

  1. No tak,są miejsca, po których nie można na prawdę wiele się spodziewać. Podzielam Twoją opinię. Film ten zasługuje na miano po prostu przeciętnego. Przyznam,że spodziewałam się czegoś więcej, tym bardziej,że film jest nowy,ale rzekomo oparty na wcześniejszych powieściach,legendach. Obsada aktorska dość dobra. Sceny batalistyczne nie należą do moich ulubionych,ale mogę określić je na miarę dobrych. Brakowało jednak jakiejś szczególnej akcji. Szczerze mówiąc, nie wiedziałam,kiedy film się tak na prawdę zacznie. Nie działo się tu nic nadzwyczajnego.Brak szczególnego przesłania. Akcja ogólnie do przewidzenia.
    Również Cię pozdrawiam. :)
    Btw. Dobry masz słuch. ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. nie lubie russela c. ;]

    OdpowiedzUsuń