czwartek, 19 sierpnia 2010

Here We Go Magic - Pigeons

SECRETLY CANADIAN 2010


Magia - tajemnicze, niewytłumaczalne siły kierujące ludzkimi losami, niemożliwe do ogarnięcia  umysłem i nazwania słowami, prowadzące do wydarzeń wzruszających, dramatycznych, a czasem po prostu zaskakujących. Tak, w muzyce również dochodzi do spotkania z magią. Obcujemy z siłami, które nie daje się przełożyć na nasz język. Tylko świat dźwięków potrafi je odpowiednio zinterpretować. Nowa płyta kolektywu Here We Go Magic daje podstawy, aby wierzyć, że ekipa dowodzona przez Luke'a Temple'a ma patent na tego typu tłumaczenia i objaśnianie nam, czym jest magia.

Ponad rok temu ukazał się debiut nowojorskiej formacji Here We Go Magic. Album ten był jedną z przyjemniejszych niespodzianek, jakie miały miejsce w chińskim roku Krowy. Self- titled składał się z dwóch części: piosenkowej, łatwej i przyjemnej, którego największym dokonaniem pozostaje Fangela. Utwór-reprezentant, do dziś mogący się pochwalić etykietą największego przeboju brooklyńskiego zespołu, zawierający wszystko to, co stanowi siłę ekipy Luke'a, czyli folkowo- psychodeliczne dźwięki a la Animal Collective zespolone z zabójczą melodyjnością. Druga część płyty zawierała instrumentalne, przestrzenne, po części również łatwe i przyjemne, niemal ambientowe piosenki z pogranicza snu i jawy. Zresztą mam słabość szczególnie do jednego utworu - I just want to see you under water. To mój numer jeden, jeśli chodzi o przekazywanie przez muzykę emocji. Tytułowe zdanie, powtarzane niczym mantra sprawia, że naprawdę ma się ochotę, nie tyle zobaczyć kogoś zanurzonego w wodzie, ale samemu do niej wejść i głęboko się zanurzyć. Obserwować siebie z daleka jak rybki w akwarium. 

Na Pigeons ten podział lekko się zatarł. Zespół zrezygnował z dużej ilości nostalgicznych, ambientowych krajobrazów na rzecz piosenek. Instrumentalne, elektroniczne tekstury i zapętlone loopy manifestują właściwie tylko Vegetable or Native oraz zamykające album Herbie I Love You, Now I Know. Tworzą one niesamowitą atmosferę wyciszenia, na którą zasługujemy po takim np. singlowym Collectorze. Zajmijmy się częścią taneczną. Otwierające Hibernation, z wysuwającym się na pierwszy plan pulsującym basem i klawiszami przypomina dokonania Stereolab. A numer dwa na płycie to prawdziwy kiler. Wspominany już Collector rozsadza swą energią, powoduje skurcze mięśni, krew dostarcza za dużo glikogenu i glukozy, skłon w przód, wyskok, szpagat, adrenalina, 250 na prędkościomierzu, skok z ósmego piętra. Pędząca na złamanie karku perkusja, energiczne szarpnięcia strun obojga gitar, wesołe klawisze oraz pobudzające chórki i harmonie wokalne. To wszystko składa się na najbardziej dynamiczny singiel Here We Go Magic w karierze, a kto wie czy nie na najlepszy utwór tego roku. Surprise rozpoczyna zapadający w pamięć motyw gitarowy, który gdzieś na wysokości trzeciej minuty przeistacza się w luźny jam z klawiszami charakterystycznymi (to moje subiektywne porównanie) dla Pink Floyd za czasów Syda Barretta i ich The Piper at the Gates of Dawn. I ten refren... Mamy tu także kiczowate (znów!) klawisze w Old World United - sama piosenka przywołuje wspomnienia koncertu Of Montreal na Off Festiwalu dwa lata temu. Podobna atmosfera, radość grania i tworzenia, i przede wszystkim nieustająca zabawa. Pamiętaj o wolności! - to najważniejsze przykazanie i credo tej formacji. Zero ograniczeń, maksymalne zaangażowanie w to, co robisz. Bottom feeder i F.F.A.P. pomagają na chwilę zwolnić tempo tej przejażdżki; chwila wytchnienia przyda nam się przed dalszą podróżą.

Luke po nagraniu dwóch solowych albumów, odłożył na bok banjo i własne ambicje, stworzył grupę, która przyniosła mu większą popularność i słuchalność. Osiadł w Nowym Yorku - mekce tworzących artystów. I wygląda na to, że w takim układzie czuje się dobrze. Odbiciem tego stanu rzeczy jest właśnie Pigeons. Nie skłamię również jeśli napiszę, że Here We Go Magic nie nagrali jeszcze swojego opus magnum. Ale małymi krokami się do niego zbliżają.

Ocena: +7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz