środa, 28 lipca 2010

Kurt Vile - Square shells EP

KURT VILE - SQUARE SHELLS EP
MATADOR RECORDS 2010


Kolejna EP-ka, której warto poświęcić tych kilka linijek tekstu. Pamiętam, jak w grudniu ubiegłego roku usłyszałem płyty Constant Hitmaker i God is saying this to you. Zauroczenie zmieniło się w miłość od pierwszego usłyszenia (szczególnie wobec tej drugiej!). Całe święta upłynęły mi na bezlitosnym katowaniu tych albumów. I nieoczekiwanie wkradły się do mego subiektywnego, muzycznego podsumowania 2009 roku, zajmując miejsce w pierwszej dziesiątce. Niedługo później zapoznałem się z jego drugim, ale pierwszym longplayem dla Matador Records - Childish Prodigy. Miłość rosła w siłę. W oczekiwaniu na jego trzecią płytę, która ukaże się prawdopodobnie jeszcze w tym roku, Kurt Vile (nie mylić z Cobainem, Vonnegutem czy Weillem) umila nam czas wydaną w maju EP-ką Square shells.


Na tej EP-ce jest wszystko to, za co polubiłem Kurta. Gwoli przypomnienia: Kurt jest także (jest?) gitarzystą amerykańskiego zespołu The War On Drugs, który ma na koncie jedną płytę, ale ja - Wagonwheel blues (2008 - Secretly Canadian). Ale nie mówmy o nich. Bohaterem jest Vile. Jaka pierwsza myśl nasuwa się po przesłuchaniu tego mini-albumu? Przede wszystkim taka, że Square shells to pomost łączący Childish Prodigy i trzeci album Kurta. Parę wskazówek, jak będzie on prawdopodobnie wyglądał od strony muzycznej. Czego więc możemy się spodziewać? Invisibility: nonexistent to siedmiominutowy drone z rozbudowaną, psychodeliczną partią gitary i drum machines. Jeden z najlepszych utworów, jakie miałem okazję usłyszeć w tym roku. Losing momentum (for Jim Jarmusch) to instrumentlna piosenka i jak sama nazwa wskazuje, hołd dla znanego i cenionego amerykańskiego reżysera, a prywatnie przyjaciela Kurta. Jest tu jeszcze jeden instrumentalny utwór - The Finder; łączenie syntezatorowych dźwięków i akustycznej gitary wychodzi Kurtowi znakomicie. Zresztą nie ma się czemu dziwić. Vile to przede wszystkim świetny gitarzysta, bardzo często posługujący się techniką fingerpickingu, czyli grania palcami, a nie kostką. Drugą jego mocno stroną jest wokal oraz teksty, które sam pisze. Przykłady: wymienione już gorzkie Invisibility: nonexistent: “I find it in a dog, find it in a drug, I find it but I don’t know where to put it, then it’s gone” czy wprowadzające w intymne relacje pomiędzy muzykiem, a jego instrumentem I Know I Got Religion: “Now I stopped using picks, nothing between me and my guitar. Now I’m strumming away, every day. When I feel blue, I write a strummer for you.”

Może to zabrzmi jak bluźnierstwo, ale nigdy nie byłem wielkim fanem Boba Dylana czy Bruce'a Springsteena. Dlaczego? Ciężko mi na to pytanie opowiedzieć. Świetna muzyka, teksty, osobowości Bossa i Barda Ameryki - bez zarzutu. Ale czegoś mi brakowało. To coś znajduję właśnie u Kurta. Coś - ale czym ono jest? Nie wiem, nie potrafię tego wytłumaczyć. Może to magia? Być może...

Ocena: +7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz