sobota, 2 października 2010

Deerhunter - Halcyon Digest

4AD 2010


Nowy album amerykańskiej grupy Deerhunter utrwala ich pozycję na współczesnej scenie indie-rockowej, ale nie przynosi jakościowego skoku muzycznego w porównaniu z poprzednimi wydawnictwami. Potwierdza jedynie, że Bradford Cox i spółka mają ogromny talent do pisania prostych i chwytliwych melodii, które stanowią także główną siłę Halcyon Digest.

Przynależność do 4AD zobowiązuje. Legendarna wytwórnia, obchodząca jakiś czas temu trzydziestolecie swego istnienia, miewała w swojej karierze wiele wybitnych zespołów. Należałoby wspomnieć takie nazwy jak: Bauhaus, Cocteau Twins z magiczną Elisabeth Fraser, Dead Can Dance, u których muzyka pop to tylko pretekst do zgłębiania baśniowych i orientalnych rejonów tej dziedziny sztuki. Przecież to właśnie w firmie Ivo Watts-Russella oraz Petera Kenta swoje największe sukcesy święcił brudny i zły Black Francis i spółka, czyli Pixies, którzy wyprzedzili konkurencję muzycznymi pomysłami o kilka lat. To właśnie największa zasługa 4AD; zrzeszanie i koncentracja u siebie artystów, którzy w dużym stopniu wpłynęli i wpływają na muzyczny świat; ich płyty były i są jak strumień świeżego powietrza. Obecnie w szeregach brytyjskiej wytwórni, albumy nagrywają The National, Gang Gang Dance, Tindersticks (nadal jestem zachwycony ich koncertem), TV On The Radio i najnowszy nabytek - Ariel Pink. W gronie szczęśliwców znajduje się także Deerhunter (Microcastle w USA został wydany przez Kranky, ale w Europie już przez 4AD), a także solowy Bradford Cox, czyli Atlas Sound. 

Co jest takiego interesującego i magicznego w ich muzyce, że przyciągnęła uwagę legendarnego labelu? Muzyka Deerhuntera to w zasadzie kilka akordów, powielanie utartych schematów i nawiązywanie do lat 60. i 70. Lecz najważniejsza jest tutaj postać głównego wokalisty, frontmana i tekściarza grupy. Cox to prawdziwa maszynka do pisania piosenek (on sam twierdzi inaczej: I'm not a song machine). Ich tworzenie przychodzi mu z niewiarygodną łatwością. Swego czasu, co kilka tygodni na blogu http://deerhuntertheband.blogspot.com/ umieszczał nowe utwory; niektóre z nich to małe arcydzieła, inne z pewnością mogłyby się znaleźć na oficjalnej płycie zespołu czy też projektu Atlas Sound. Ostatnio trochę z nimi wyhamował (głównym czynnikiem był leak niedokończonego jeszcze Logos), ale spoglądając wstecz, trzeba to wyraźnie napisać: rok w rok mamy premierę kogoś ze stajni o nazwie Deerhunter. Dla przykładu. Rok 2008: EP-ka grupy: Rainwater Cassette Exchange oraz solowe projekty Locketta Pundta i Bradforda. A dziś mamy przyjemność słuchania Halcyon Digest.

Pierwsze wrażenia? Jest inaczej. Lecz nie na tyle, abym popadał w euforię. Myślę, że ten album jest uzupełnieniem Microcastle. Na poprzednim albumie zabrakło mi kilku czynników, za które pokochałem łowcę jeleni. Brak ambientalności, narkotycznych wizji i psycho odjazdów; ot po prostu takie indie granie, bez większych aspiracji typu: będziemy nowym Radiohead albo zepchniemy z pierwszego miejsca listy Bilboardu Vamipre Weekend. Cryptograms to nadal najmocniejsza pozycja w dorobku Deerhuntera, gdzie kraut, ambient, punk i pop zakochany w psychodelii tworzą genialną dźwiękową miksturę. Ale Halcyon Digest niewiele mu ustępuje. Stanowi swego rodzaju pomost między dwoma poprzednimi longplayami. Na pewno zespół brzmi bardziej dojrzale i profesjonalnie; duża w tym zasługa Bena Allena, który maczał swe producenckie palce m.in. przy ostatniej płycie Animal Collective. Cichym bohaterem zostaje jednak Lockett, który jest autorem jednego z najlepszych tu utworów - Desire Lines. Kapitalna piosenka z rozbudowanym, psychodelicznym jamem. Pundt i Cox: dwie społeczne jednostki, które idealnie się uzupełniają. Szkoda, że ten pierwszy jest troszkę niedoceniany; The Floodlight Collective to album co najmniej równie dobry, jak Cox'owskie Logos. Sam Bradford podkreśla w wywiadzie dla Exclaim.ca:
"The one thing that does bother me is I feel Atlas Sound underplays the rest of the band's role. I feel like Lockett is very underappreciated" he explains. "I do Atlas Sound to be on my own. I've been doing some interviews and I'm aware that when reviews start coming out for this record, they'll say 'Deerhunter sound like Atlas Sound.' If that is not the most absolute way to state the obvious thing I've ever heard then I don't know what is."

Równie ciekawie jest w rozpoczynającym Earthquake, tak na marginesie w najlepszym ich openerze w dorobku; klimat tej piosenki po ludzku powala. W Coronado niespodzianka dla fanów zespołu: saksofon.
"I wanted that sax on there because I was listening to the Stones' Exile On Main Street reissue a lot," he says. "I began to see a pattern forming. Saxophones are becoming this thing. That's why we did it early. Next year everyone's gonna have a saxophone on their record because saxophones are just cool. This is gonna sound random and cutesy, but I've always had this fantasy of having a dog named Saxophone. Saxophone is one of my favourite words."
Revival - skoczna, krótka = radiowa, ewokująca lata 60. ubiegłego wieku, piosenka z zaśpiewem " A-a!" ; Basement scene najbardziej przypomina dokonania z Cryptograms lub z któregokolwiek albumu Atlas Sound - lekki psych-pop nagrywany w piwnicy. Helicopter - studium odosobnienia i alienacji, niczym w książkach Murakamiego: No one cares for me, I keep no company / I have minimal needs and now they are through with me. The best of  w ich dotychczasowej karierze. A na zakończenie, hołd dla zmarłego nie tak dawno przyjaciela Jay'a Reatarda - He Would Have Laughed?

Deerhunter umocnił swoją pozycję, ale jej nie poprawił. Nadal czekamy na opus-magnum Bradforda i kolegów. Obecnie znajdują się w miejscu, gdzie powinno ich już dawno nie być. Taryfa ulgowa wraz z Halcyon digest dobiegła końca.

Ocena: -8/10

MP3: Deerhunter - Revival

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz